Zapraszam na rozdział. Końcówka beznadziejna, bo pisana na szybko, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle....
------------------------------------------------------------------
Leżałam na łóżku, cicho szlochając w poduszkę. Nie mogłam pogodzić się z tym, że już do końca życia będę niewidoma. Już nigdy nie zobaczę błękitnego nieba, białych obłoczków, zielonych pagórków, jedwabistej trawy i czystego, przejrzystego jeziorka niedaleko domu. Na zawsze będę pogrążona z czarnej otchłani lęków i smutków.
Do tego jeszcze śmierć mamy. Ona zawsze była mi najbliższą osobą. Zwierzałam się jej ze wszystkich moich problemów, a ona wysłuchiwała mnie do końca, po czym przytulała i pocieszała mówiąc, że "wszystko będzie dobrze".
Brakuje mi jej, bardzo brakuje. Z tatą nigdy nie miałam tak dobrych kontaktów, bo cały czas pracował. Wiem, że kocha mnie i Jacob'a, ale nigdy tego specjalnie nie okazywał. Starał się trzymać na uboczu i ograniczać do "Jak tam dzisiaj w szkole, córeczko" lub "Jedz szybciej, bo się spóźnisz". Kiedy jednak zostałam zgwałcona przez Davida, byłam mu za to bardzo wdzięczna. Starałam się wtedy nie rozmawiać z mężczyznami, a tata to dobrze rozumiał.
Kiedy tak płakałam, poczułam silne pragnienie napicia się czegoś. Wytarłam łzy i powoli, przytrzymując cię komody, wstałam z łóżka. Zaczęłam iść w stronę drzwi i, kiedy do nich dotarłam, otworzyłam je i wyszłam na korytarz. Zaczęłam na pamięć iść w stronę schodów, kiedy usłyszałam jakieś głosy z dołu. Był to mój brat razem z jakimś chłopakiem. Przyległam do ściany i wsłuchiwałam się w ich rozmowę.
- Ile chcesz?
- Dziesięć gramów - odrzekł stanowczo mój brat.
- Dwie dychy za gram.
- Stary! Dwieście dolarów za dziesięć gramów amfy? - warknął Jacob.
- Młody! Ciesz się, że tylko tyle, bo jesteśmy kumplami.
- Piętnaście za gram. Dobrze wiesz, że jeśli będę chciał, znajdę tańszą ofertę - zagroził.
- Eh, dobra, dobra. Dawaj sto pięćdziesiąt i będę spadać. Nie tylko ty czekasz na towar. Jeszcze Łysy chciał, żebym do niego wpadł, bo chce, żebym mu działkę kokainy odsprzedał.
- Dobra - powiedział, po czym usłyszałam szelest dolarów, a następnie cichy chichot. - Siema, stary.
- Elo - odpowiedział drugi. Po chwili ciszy dało się słyszeć zamykające się drzwi i czyjeś kroki na górę. Przyległam do ściany jeszcze mocniej, aby Jacob mnie nie zauważył i czekałam. Po jego krokach wywnioskowałam, że nie zatrzymał się ani na chwilę, co oznaczało, że mnie nie zauważył. Słysząc zamykające się drzwi jego pokoju, westchnęłam głęboko.
W życiu nie posądziłabym mojego brata o branie narkotyków. Zdarzało się, że palił papierosy lub pił piwo, ale zawsze odmawiał znajomym, kiedy proponowali mu marihuanę, kokainę lub amfetaminę. Wiem, bo w Miami chodziliśmy do tego samego liceum i mi też proponowali. Oboje uważaliśmy branie narkotyków za bezsensowne, dlatego też to wydaje mi się podwójnie dziwne.
Z drugiej jednak strony trochę go rozumiałam. Mama nie żyje, a do tego obwinia się o to, że wtedy, gdy postrzelił mnie ten mężczyzna, nie było go w domu. Zażywając narkotyki chce po prostu zapomnieć, odciąć się od niesprawiedliwej rzeczywistości. Stąd amfa, całonocne imprezy i przygodny seks z pierwszymi lepszymi dziewczynami.
Kiedy tak stałam, przyszło mi do głowy coś, czego nigdy bym nie zrobiła, gdybym nie była w dołku. Postanowiłam pójść do mojego brata i powiedzieć mu, że chcę odkupić działkę amfy. Nigdy nie brałam, ale nie mogłam się od tego powstrzymać. Do było silniejsze ode mnie.
Westchnęłam i powoli, aby nie potknąć się o nic, ruszyłam w stronę pokoju brata. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Siostra! Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał zdziwiony.
- Wiem, że bierzesz - oznajmiłam. - Słyszałam jak teraz rozmawiałeś z tym gościem. Nie powiem, jak dasz mi za free porcję amfy do wciągnięcia i regularnie będziesz mi ją załatwiać - zażądałam. - Będę dawać ci kasę na nią.
- Naomi...O czym ty mówisz?
- Nie udawaj niedorozwiniętego - warknęłam. - To jak?
Siedzieliśmy chwilę w cichy, póki Jacob nie westchnął i nie odezwał się :
- Dobra, dobra. Dam ci działkę, ale tylko jedną. Na resztę będziesz musiała dać kasę. Milionerem nie jestem.
- Ma się rozumieć - uśmiechnęłam się serdecznie. - Rozgnieć mi bo, jak widzisz, jestem ślepa.
- Jasne - zaśmiał się. Dalej słyszałam dźwięk rozgniatania czegoś, a następnie brat posadził mnie przed jakimś stolikiem i dał do ręki zwiniętą karteczkę. - Wolisz grubą, a krótką kreskę, czy długą, a cienką?
- Grubą - odrzekłam. Chłopak zrobił mi grubą kreskę i kazał wciągać. Ostrożnie wymacałam palcami położenie białego puchu, po czym włożyłam rulonik do dziurki w nosie i, zatykając drugą, wciągnęłam wszystko.
- I jak? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Dobra, zaprowadzę cię do pokoju, zanim zacznie działać.
***
Obudziłam się rano zmęczona jak nigdy w życiu. Zasnęłam dopiero dobrze po drugiej w nocy, a pięć godzin snu to dla mnie męka.
- Dzień dobry - powiedziała wesoło blondwłosa Ingrid, wchodząc do pokoju.- Hej - mruknęłam i przetarłam oczy. Zaczęłam zastanawiać się, co takiego wczoraj się stało, że jestem niewyspana. Złapałam się za głowę i myślałam, póki wszystkiego sobie nie przypomniałam. Rozmowy Jacob'a z tamtym chłopakiem, mojej prośby i...I wciągania amfetaminy. Zrozumiałam, że robiąc to, spadłam na samo dno.
- Boże, co ja zrobiłam - jęknęłam i spuściłam głowę. Poczułam, jak materac obok mnie się ugina, a następnie ktoś kładzie mi rękę na plecach.
- Naomi? Co się dzieje? - zapytała i nachyliła się nade mną.
- Nic wartego uwagi, nie przejmuj się - mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.
- Dobrze, nie będę naciskać, ale pamiętaj, że jeśli będziesz chciała pogadać to mów śmiało, dobrze? Wiesz, że ja nikomu nie powiem. - powiedziała, ja kiwnęłam głową. Następnie dziewczyna westchnęła, poklepała mnie po plecach i wstała. - Na zewnątrz jest dwadzieścia stopni. Co chcesz ubrać?
- Wszystko jedno - wzruszyłam ramionami. - Wybierz coś, byle tylko krótkie spodenki.
- Oki - odrzekła zadowolona i zaczęła przeczesywać moją szafę.
Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłam coś tak głupiego. Byłam wtedy jakby pod czyimś wpływem. Nie myślałam o konsekwencjach tylko o tym, aby zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, jakie mi się przytrafiły. Nie myślałam logicznie.
A teraz? Miałam w sobie okropną ochotę iść do brata i prosić o jeszcze jedną działkę. Bardzo trudno było mi to powstrzymać. Jakaś niewidzialna siła kazał mi to zrobić. Ben amfy...czułam się taka pusta, jakby wyciągnęli ze mnie duszę. Ten brak poczucia rzeczywistości, oderwanie od codziennej rutyny i problemów był dla mnie jak wybawienie.
Ja jednak musiałam to powstrzymać. Miałam jeszcze szansę. Wiedziałam, że albo przerwę to natychmiast i powiem bratu, że to był błąd, ale będę ćpać dalej, aż całkowicie się uzależnię. Chciałam przestać brać natychmiast i żyć normalnie, lecz to nie było takie łatwe. Dzięki amfetaminie po raz pierwszy w życiu ogarnął mnie stan euforii, niewyobrażalnego szczęścia. Chciało mi się śmiać, tańczyć, śpiewać. Po prostu żyć.
Nagle drzwi pokoju się uchyliły i usłyszałam głos Jacoba proszący blondynkę, aby wyszła na chwilę z pokoju, bo chce ze mną porozmawiać. Ingrid zgodziła się od razu i wyszła z pokoju mówiąc, że pójdzie po śniadanie dla mnie.
- Naomi, ja w sprawie tej amfy, którą mam ci załatwić - zaczął, siadając obok mnie.
- Jake, ja nie wiem, czy dobrze robię - mruknęłam i spuściłam głowę. Zastanowiłam się chwilę i już chciałam się wycofać, kiedy jakiś głos w mojej głowie kazał mi tego nie robić. Najchętniej bym to rzuciła, póki jeszcze mogę, ale nie mogłam. Po prostu nie. Ten błogi stan euforii, kiedy mam po co żyć był nie do opisania. - Dobra, załatw mi to.
- Dzisiaj wieczorem idę do klubu. Znam tam kilku dilerów amfetaminy. Ile mam ci załatwić?
- Wszystko jedno. Jedna działka dziennie wystarczy. Kasę mam w komodzie - wskazałam na szafkę obok łóżka. - Weź ile potrzeba.
- Dobra. Wezmę ci pięć gramów. Powiedz tylko za ile chcesz. Czym droższa, tym lepsza.
- Od piętnastu, do dwudziestu za gram.
- Ok. Jutro rano ci dam. Wytrzymasz?
- Mam nadzieję - wzruszyłam ramionami. Jacob zaśmiał się, poczochrał mnie po włosach i wyjął z szuflady kilka banknotów. Pożegnał się ze mną i wyszedł z pokoju. Chwilkę później wróciła Ingrid ze śniadaniem dla mnie, które składało się z dwóch tostów z serem i kakaa. Szybko pochłonęłam wszystko i podziękowałam.
- Przygotowałam ci białą, luźną koszulkę, czarne szorty i białe trampki. Położyłam je obok ciebie. Pomóc mi dojść do łazienki, czy sama sobie poradzisz?
- Dam sobie radę, możesz iść - powiedziałam i, chwytając rzeczy, ruszyłam do łazienki, w której wzięłam prysznic, a następnie się ubrałam. Rozczesałam jeszcze włosy, które jakoś związałam w wysoki kucyk i weszłam z pokoju. Ingrid już ścieliła mi łóżko. - Dobrze związałam kucyka? - zapytała niepewnie.
- Jasne - powiedziała i wróciła do przerwanego zajęcia. - Cole dzwonił od ciebie?
- Tak. Przeprosił za to, że tak na mnie naskoczył. Poprosiłam go również, aby powiedział dwóm przyjaciółkom, aby do mnie przyszły. Om też chce wszystko wyjaśnić.
- Cieszę się, że się na to zdecydowałaś. Życie w kłamstwie nie jest dobrym pomysłem. Lepiej, żeby twoi znajomi o tym wiedzieli.
- Wiem, dlatego postanowiłam im to powiedzieć - stwierdziłam. - Zaprowadzisz mnie do ogrodu? - zapytałam. Dziewczyna od razu się zgodziła. - Weźmiesz mi jeszcze telefon i słuchawki. Mam na nim audiobook'a to posłucham jakiejś książki - poprosiłam.
- Jasne, nie na sprawy - powiedziała i chwyciła mój telefon i oraz słuchawki, natychmiast mi je podając i wyprowadzając na korytarz. Następnie pomogła zejść po schodach i wyprowadziła do ogrodu. Usiadłam na ławce i po kolei zaczęłam na pamięć wciskać różne części ekranu, aż włączyłam audiobook'a książki "Metro 2034" i wsłuchałam się w usypiający głos lektora. Dopiero około godziny czternastej przyszła do mnie Ingrid z wiadomością, że obiad jest już gotowy i zaprowadziła do kuchni. Szybko pochłonęłam swoją porcję spaghetti i z powrotem poszłam do ogrodu.
Na zewnątrz siedziała do około godziny piętnastej, rozmyślając o różnych rzeczach, głównie o tym, jak powiedz dziewczynom o moim kalectwie. To nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać osobom całkowicie zdrowym. W końcu jestem skazana na dożywotnią ślepotę, to nie jest byle błahostka, lecz poważna sprawa.
Nagle podeszła do mnie Ingrid z informacją, że przyszły do mnie dwie dziewczyny. Od razu domyśliłam się, że chodzi o Maję i Evę, więc kazałam je wpuścić. Dziewczyna skinęłam i poszła po brunetki. Westchnęłam głęboko i spuściłam głowę. Dopiero, słysząc zbliżające się do mnie głosy, podniosłam lekko głowę.
- Naomi! - krzyknęła wesoło Eva, przytulając mnie. - Przychodziłyśmy już dwa razy, ale za każdym razem ta blondynka mówiła, że nie chcesz się z nami widzieć - jęknęła zawiedziona. - Dlaczego?
- Właśnie o tym chcę z wami pogadać - mruknęłam. - Bo widzicie...To chodzi o mój stan zdrowia. Bo...Jak ten mężczyzna mnie postrzelił, to coś uszkodził i przez to na zawsze....straciłam wzrok - wyrzuciłam z siebie. Przez jakiś odpowiadała mi tylko cisza, póki nie odezwała się Maja.
- Jako to na zawsze? To żart, prawda? Ty nas wkręcasz? - zapytała przerażona. Pokręciłam tylko przecząco głową.
- Przecież nie
żartowałabym w takiej sprawie – warknęłam. – Jestem ślepa jak kret i już nigdy
nie odzyskam wzroku – jęknęłam. – Przepraszam, że wam wcześniej nie
powiedziałam, ale bałam się, że zostawicie mnie samą.
- Naomi, jak
mogłybyśmy to zrobić – powiedziała Eva i przytuliła mnie mocno do siebie. – Nie martw się, pomożemy ci we wszystkim. Wszystko
będzie dobrze – pocieszała mnie.
- Dzięki. Za
wszystko. Głównie za to, że teraz ze mną siedzicie i mnie wspieracie.
- Nie mogłoby by
być inaczej – stwierdziła Maja, na co we trójkę się zaśmiałyśmy. Mogło się
wtedy wydawać, że już pogodziłam się z losem, lecz wiedziałam, że to się nigdy
nie stanie.
Minął już
prawie miesiąc od minionego dnia. Od tamtej pory cały czas biorę narkotyki. Całkowicie
się od nich uzależniłam. Nie ma dnia, kiedy bym nie ćpała. Głód narkotykowy
jest strasznym uczuciem, które zżera mnie od środka. Ja jednak nie żałuję tego
ruchu. Euforia, w której się znajduję podczas wciągania amfetaminy, jest
niesamowita. Wtedy nie musze przejmować się tym, że jestem niewidoma. Po prostu
cieszę się życiem. Mam ochotę skakać, śmiać się i to bez konkretnego powodu. Jeszcze
nigdy nie czułam takiego szczęścia.
Tata ani
Ingrid nie zorientowali się, że jestem ćpunką. Zazwyczaj faszerowałam się
wieczorem i dokładnie zamykałam drzwi. To mi dawało gwarancję, że nikt do mnie
nie wejdzie i nie zobaczy mojego zachowania. Wtedy na pewno tata zorientowałby
się, że coś brałam i zapisałby mnie na odwyk, ale ja i tak bym brała. Zdobyłabym
amfetaminę za wszelką cenę, a ich starania poszłyby na marne.
Właśnie był
wieczór. Jacob’a nie było, więc nie miałam także dostępu po amfy, którą
przechowywał w pokoju. Byłam na takim głodzie, że nie mogłam usiedzieć w
miejscu ani sekundy dłużej. Chodziłam od ściany do ściany, uderzając to w
jedną, to w drugą. Byłam tak zła, że nie dużo brakowało, a uderzyłabym
telefonem o ścianę.
Mijały
minuty, które ciągnęły się jak godziny. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam zejść na dół. Podpierając się ścian wyszłam z pokoju, a następnie skierowałam się w stronę schodów. Z powodu mojej ślepoty powinnam powoli schodzić, ale zdenerwowanie mi na to nie pozwalało. Coraz szybciej i szybciej zbiegałam po schodach. W końcu pożałowałam, tego ruchu. Potknęłam się o własną nogę i z impetem sturlałam się po schodach. Ostatnie, co pamiętam, to krew spływającą po moim policzku...
***
Zaczęłam powoli otwierać oczy w nadziei, że mój wypadek i stracenie wzroku, to był tylko sen, ale czekała mnie znowu ciemna, straszna rzeczywistość. Każdego dnia, zaraz po obudzeniu, modliłam się o to, żebym obudziła się we własnym łóżku, a otaczać mnie będzie kolorowe piękno poranków. Kiedy zejdę na dół. zobaczę szczęśliwą mamę robiącą śniadanie, tatę czytającego gazetę i brata. Prawdziwego brata. Nie ćpuna i imprezowicza, jakim się stał, ale wesołego i kochającego Jake'a. Za takim nim. Fakt, ja także zeszłam na dno przez narkotyki. Nie będę nie wybierać. Powodem jednak był brak rodziny i miłości.
Od feralnego wypadku moja rodzina jeszcze bardziej się od siebie oddaliła. Prawie w ogóle nie sobą nie rozmawiamy. Jacob'a zaraz po szkole zamyka się w pokoju, a wieczorami wychodzi na imprezy, za to tata unika mnie. Kiedy tylko pojawiam się na dole, on wychodzi z domu mówiąc, że zapomniał coś załatwić. Unika kontaktu ze mną. Nie raz próbowałam z nim rozmawiać, ale on wykręcał się. To było dla mnie bardzo trudne, ale jakoś to przebolałam.
Okropny ból głowy wręcz rozsadzał mnie od środka. Syknęłam głośno, kiedy ktoś złapał mnie za lodowatą rękę i pocałował w nią.
- Ty większość życia spędzasz w szpitalu - zaśmiał się tata. - Kochanie, co ty zrobiłaś?
- Chciało mi się pić i postanowiłam zejść na dół po wodę - skłamałam. Aby powiedzieć o narkotykach, musiałabym być kompletną idiotką. - Przepraszam.
- Już dobrze, dobrze. Za chwilę przyjdzie lekarz i powie, czy masz jakieś uszkodzenia głowy.
- Miejmy nadzieję, że nie. Już jedno mi wystarczy, a mowa tu o mojej ślepocie - mruknęłam.
- Nie mów tak...
- Ale dlaczego? - zapytałam. - Od tego wypadku w ogóle ze mną nie rozmawiasz, unikasz mnie. A ja potrzebuję twojego wsparcia. Zamiast tego jestem sama, całkowicie sama - jęknęłam. - Nie raz chciałam z Tobą rozmawiać, ale ty wolałeś uciekać, unikać rozmów ze mną. Ale dobrze. Jeśli tego chcesz, dalej nie unikaj, nie rozmawiaj. Nie potrzebuję cię - burknęłam. Tata chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry panno Coleman. Jak się pani dzisiaj czuje?
- Dobrze, dziękuję - oznajmiłam, wysilając się na uśmiech. - Jak wyniki?
- Mam dla pani dwie wiadomości. Pierwsza jest taka, że nie stało się pani nic poważnego, prócz siniaków i niegroźnego rozcięcia czoła.
- A druga? - zapytałam zniecierpliwiona. To, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg...
--------------------------------------------------------
Haha, Naomi narkomanka xD
Widzisz, Agata? Nie chodziło o duchy, a o amfę xd
Może w następnym (XVI) lub jeszcze następnym (XVII) zrobię taką fajną akcję z rzezią ^.^ Super c'nie? Wiem, ze miałam nie zabijać, ale to jest takie super, że nie mogę się powstrzymać *_* Postaram się dać trochę opisów, ale nie wiem, czy mi się uda ;)
To tyle. Proszę o komentarze ^_^
Od feralnego wypadku moja rodzina jeszcze bardziej się od siebie oddaliła. Prawie w ogóle nie sobą nie rozmawiamy. Jacob'a zaraz po szkole zamyka się w pokoju, a wieczorami wychodzi na imprezy, za to tata unika mnie. Kiedy tylko pojawiam się na dole, on wychodzi z domu mówiąc, że zapomniał coś załatwić. Unika kontaktu ze mną. Nie raz próbowałam z nim rozmawiać, ale on wykręcał się. To było dla mnie bardzo trudne, ale jakoś to przebolałam.
Okropny ból głowy wręcz rozsadzał mnie od środka. Syknęłam głośno, kiedy ktoś złapał mnie za lodowatą rękę i pocałował w nią.
- Ty większość życia spędzasz w szpitalu - zaśmiał się tata. - Kochanie, co ty zrobiłaś?
- Chciało mi się pić i postanowiłam zejść na dół po wodę - skłamałam. Aby powiedzieć o narkotykach, musiałabym być kompletną idiotką. - Przepraszam.
- Już dobrze, dobrze. Za chwilę przyjdzie lekarz i powie, czy masz jakieś uszkodzenia głowy.
- Miejmy nadzieję, że nie. Już jedno mi wystarczy, a mowa tu o mojej ślepocie - mruknęłam.
- Nie mów tak...
- Ale dlaczego? - zapytałam. - Od tego wypadku w ogóle ze mną nie rozmawiasz, unikasz mnie. A ja potrzebuję twojego wsparcia. Zamiast tego jestem sama, całkowicie sama - jęknęłam. - Nie raz chciałam z Tobą rozmawiać, ale ty wolałeś uciekać, unikać rozmów ze mną. Ale dobrze. Jeśli tego chcesz, dalej nie unikaj, nie rozmawiaj. Nie potrzebuję cię - burknęłam. Tata chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry panno Coleman. Jak się pani dzisiaj czuje?
- Dobrze, dziękuję - oznajmiłam, wysilając się na uśmiech. - Jak wyniki?
- Mam dla pani dwie wiadomości. Pierwsza jest taka, że nie stało się pani nic poważnego, prócz siniaków i niegroźnego rozcięcia czoła.
- A druga? - zapytałam zniecierpliwiona. To, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg...
--------------------------------------------------------
Haha, Naomi narkomanka xD
Widzisz, Agata? Nie chodziło o duchy, a o amfę xd
Może w następnym (XVI) lub jeszcze następnym (XVII) zrobię taką fajną akcję z rzezią ^.^ Super c'nie? Wiem, ze miałam nie zabijać, ale to jest takie super, że nie mogę się powstrzymać *_* Postaram się dać trochę opisów, ale nie wiem, czy mi się uda ;)
To tyle. Proszę o komentarze ^_^