Obudziłam się w środku nocy, około
godziny trzeciej. Strasznie chciało mi się pić, więc, nie budząc Cole'a, cicho
wstałam i ruszyłam na korytarz. Następnie zeszłam na dół, potykając się o
stopień i wchodząc do kuchni. Z lodówki wyjęłam jakieś sok, a z szafki
szklankę.
Nagle usłyszałam pukanie w okno w salonie. Niepewnie ruszyłam w tamtą
stronę. Gdy podeszłam do szyby, jakaś niesamowicie blada ręka przejechała po
niej od zewnętrznej strony, zostawiając ślady długich paznokci. Bałam się, nie
ukrywam, zwłaszcza, że chwilę później coś dotknęło mojego ramienia. Bojąc się,
co za sobą zobaczę, zaczęłam się powoli odwracać. Kamień spadł mi z serca,
kiedy zrozumiałam, że to tylko Rash.
-
Boże, jak mnie wystraszyłeś - westchnęłam.
-
Spokojnie. Po prostu dawno cię nie widziałem - powiedział i uśmiechnął się
szeroko. - Chciałem się dowiedzieć, co u ciebie.
-
A, jakoś leci. Dawno się nie pojawiałeś.
-
Nie mogłem. Musiałem coś załatwić i całkowicie o tobie zapomniałem. Nawet nie
mogłem cię odwiedzić, kiedy straciłaś wzrok - mruknął smutno.
-
Spokojnie, rozumiem. Ważne, że chociaż teraz się pojawiłeś - powiedziałam
uroczo. Nagle przyszło mi coś do głowy. - Rash, a to przypadkiem nie ty
rzuciłeś to zaklęcie cofania czasu? No wiesz, po tym, jak chciałam się zabić...
-
Cofanie czasu? - zdziwił się, ale zaraz zrozumiał, o co chodzi, bo uśmiechnął
się lekko. - A, tak, to ja. Wybacz, że nic ci nie mówiłem. Mam tylko nadzieję,
że drugi raz takiego numeru nie wywiniesz. Pamiętaj, że jesteś Cailie, a jeśli
zginiesz ty, to zginie i cała ziemia. Ty pilnujesz, aby świat ludzi i duchów
nie połączył się. Wtedy doszłoby do zakłóceń, które zniszczyłyby ziemię, a, co
za tym idzie, i ludzi.
-
Wiem, wiem, byłam głupia - mruknęłam, mając wyrzuty sumienia. - W każdym razie
dzięki wielkie za uratowanie życia.
-
Zawsze do usług - zaśmiał się. - A teraz przepraszam, ale musze wracać, a ty
wracaj do łóżka. Jeszcze twój chłopak się obudzi i pomyśli, że rozmawiasz sama
ze sobą.
-
Tak, masz racje. Do zobaczenia - powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju
chłopaka. Kiedy już leżałam pod kołdrą, szatyn zaczął mruczeć jakieś
niezrozumiałe słowa przez sen.
-
Zabierz ode mnie ten cholerny stanik - warknął w pewnej chwili, na co wybuchłam
niekontrolowanym śmiechem, który zbudził chłopaka. Popatrzy niezrozumiale na
mnie swoimi zaspanymi oczami i ziewnął szeroko. - Z czego ty się śmiejesz w
środku nocy?
-
Z ciebie - wydukałam. - Powiedziałeś, cytuję, Zabierz ode mnie ten cholerny
stanik - zaśmiałam się. - Przynajmniej wiem, o czym myślisz.
-
Co? Ja to mówiłem? - zdziwił się. Po chwili zastanowienia odrzekł w końcu. -
Oj, no dobrze wiesz, że człowiek w czasie snu różne głupoty bredzi, a ty to tak
na poważnie bierzesz. To samo, jeśli chodzi o gadanie po pijaku.
-
Wtedy akurat ludzie zazwyczaj mówią prawdę - wzruszyłam ramionami.
-
Czyli to, co ty bredziłaś, to była prawda? - burknął. Popatrzyłam na niego
dziwnie, pytając, to takiego mogłam powiedzieć. - Mówiłaś, że w przeszłości
ktoś cię skrzywdził i z tego powodu się przeprowadziłaś. Mówiłaś też o jakimś
dziecku, chyba Kelly. O co chodziło? – zapytał. Ale ja milczałam, nadal. Nie chciałam rozmawiać o takich rzeczach.
-
O to możesz mnie zapytać tylko po pijaku – burknęłam. – Tak, to nie chcę o tym
rozmawiać. Może kiedyś ci powiem, ale nie teraz.
-
Dobrze – zaprzestał. – ale pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać. O każdej
porze dnia i nocy, jeśli zajdzie taka potrzeba.
-
Tylko twojej siostrze o tym powiedziałam – westchnęłam w końcu i przytuliłam
się do chłopaka. – Chociaż znałam ją zaledwie parę dni, a ciebie znam dobre
kilka miesięcy, a mimo tego boję się to wyznać.
-
Ktoś cię skrzywdził? – zapytał, a ja kiwnęłam lekko głową. Poczułam, jak
wszystkie mięśnie jego ciała napięły się.
– Mężczyzna?
- Tak,
ale trudno mi o tym mówić. Bo widzisz właśnie z tego powodu się
przeprowadziłam. I już nie chodzi o ten gwałt, ale o coś zupełnie innego.
-
Znaczy? – kontynuował, a jego uścisk stawał się coraz mocniejszy. – Możesz mi powiedzieć,
co się dokładnie stało?
Westchnęłam głęboko i zaczęłam powoli i niepewnie opowiadać chłopakowi o
wszystkim; poczynając od poznania Davida, a kończąc na aborcji. Szatyn przez
cały ten czas siedział cicho, ściskając mnie tak mocno, jakbym miała mu uciec.
Gdy skończyłam, chłopak wtulił twarz w moje włosy i przez następne kilka sekund
nie odzywał się ani słowem. Dopiero po jakimś czasie wydusił z siebie kilka
słów.
-
Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś? – jęknął. – Przecież byłem twoim
przyjacielem, mogłaś mi powiedzieć o wszystkim. Nie ufałaś mi?
-
Nie chodzi o to. Po prostu się wstydziłam. – wyjaśniłam. – Jesteś facetem,
trudno mężczyznom mówić o takich rzeczach. Po tym całym wydarzeniu przez jakieś
dwa tygodnie bałam się nawet własnym rodzicom o tym powiedzieć. Lindsay
dowiedziała się o wszystkim, bo już pierwszego dnia zobaczyła siniaki na moich
rękach pozostałe po tych zdarzeniach. Musiałam jej wszystko wyjaśnić, bo tak
pewnie nie dałaby mi spokoju. Po za tym zaufałam jej. Wydawała się osobą, która
dochowa tajemnicy i zabierze ją do grobu. Nie wiedziałam tylko, że moje
nadzieje zostaną potraktowane dosłownie – mruknęłam. – A właśnie, jak ty się
trzymasz po tym całym wypadku? Zapomniałeś już o wszystkim czy to dalej siedzi
w twojej głowie.
-
Cały czas o tym myślę, ale to dlatego, że ty mi ją przypominasz – powiedział i
uśmiechnął się lekko. – Jesteś do niej strasznie podobna. Szalone, humorzaste i
kiedy już myślę, że wiem o was wszystko, pojawia się nowe „ale”. Niby zwykłe, a
tak naprawdę tajemnicze i jedyne w swoim rodzaju.
-
Pięknie to ująłeś – mruknęłam i wtuliłam się w koszulę chłopaka i ziewnęłam. –
A teraz pozwolisz, że pójdę spać. Jestem zmęczona.
-
Jasne, dobranoc – odrzekł i pocałował mnie w czoło.
***
Obudziłam się dopiero około godziny dziesiątej, a właściwie zrobił to mój telefon. Cole’a już nie było,
domyśliłam się, że poszedł na dół. Odebrałam połączenie i przyłożyłam telefon
do ucha.
-
Halo? – burknęłam zaspanym głosem.
-
Naomi? To ja, Eva. Przepraszam, jeśli cię obudziłam, ale chciałam się zapytać,
czy pójdziesz ze mną dzisiaj na zakupy przed tą dyskoteką.
-
Co? Jaką dyskoteką? Jestem jakaś niedoinformowana?
-
A co? Nikt ci nie powiedział? W poniedziałek o godzinie piątej jest dyskoteka
na pożegnanie roku szkolnego. Właśnie dlatego chcę cię dzisiaj wyciągnąć na
małe zakupy.
-
A mam inne wyjście? – dziewczyna zaprzeczyła. – Dobrze. W takim razie spotkajmy
się za godzinę przy wejściu do parku obok szkoły.
-
Weź dużo kasy, bo przy mnie wydasz ją błyskawicznie.
-
Wybacz, że zaprzepaszczę twoje marzenia, ale nie jestem zbyt rozrzutna. Kupię
tylko jakąś sukienkę i buty i zmykam do domu. Po za tym nocowałam u Cole’a,
więc nie mam przy sobie na tyle.
- Co? Dopiero teraz mi o tym mówisz? I co, było coś między wami? No
wiesz…
-
Eva! Za kogo ty mnie masz? Nie będę się puszczać z pierwszym lepszym nawet,
jeżeli jest moim chłopakiem.
-
Rozumiem, poczekasz z tym do ślubu – zaśmiała się, na co warknęłam. – Dobra,
dobra, uspokój się, żartowałam przecież Naomi. Widzimy się za godzinę, do
zobaczenia.
-
Pa – mruknęłam, udając obrażoną, i rozłączyłam się. Następnie przeciągnęłam się
i powoli wstałam. Wzięłam torbę w ciuchami i ruszyłam do łazienki, w której
wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam się w białą bokserkę, rurki, szary
sweterek i beżową chustkę. Czarne trampki zostały przy drzwiach, więc w samych
skarpetkach z torbą na ramieniu zbiegłam na dół, dudniąc przy tym stopami o
dębowe panele.
-
Dzień dobry – powiedziałam w stronę taty chłopaka, kiedy już znalazłam się w
kuchni.
-
Dzień dobry – odpowiedział, odrywając się od gazety i uśmiechając się przy tym
wesoło. – Widziałaś może dzisiaj Cole’a?
-
Nie – odrzekłam, marszcząc brwi. – To nie ma go w domu? Kiedy się obudziłam,
jego już nie było – wzruszyłam ramionami. Wtedy otworzyły się drzwi, w których
stanął rozpromieniony szatyn z reklamówką w ręce.
-
Gdzie byłeś? – zapytał się ojciec chłopaka.
-
W sklepie. A co, martwiliście się o mnie?
-
Bardzo – skwitowałam i usiadłam przy stole. Tata chłopaka poczęstował mnie
kanapką, za którą podziękowałam i szybko zjadłam.
-
Niesamowite – mruknął nagle tata chłopaka. – W lesie w naszym mieście odnaleźli
ciało młodej dziewczyny, której ciało było w części zjedzone, a kończyny
zostały powyginane w różne strony.
Popatrzyliśmy z Colem po sobie
wiedząc, że to, co ja widziałam, to ciało człowieka. A ja, głupia, myślałam, że
to manekin. O czym wtedy myślałam? Nie mam pojęcia. W końcu kto i z jakim
zamiarem miałby zostawiać manekina w lesie. To przecież głupie i
bezsensowne.
- Ja chyba już pójdę – oznajmiłam i wstałam
z krzesła. Cole zaproponował, że mnie odprowadzi, ale grzecznie odmówiłam.
Ubrałam buty, kurtkę, grzecznie się pożegnałam wyszłam z domu, ruszając w
stronę parku.
***
Stałam przy czarnej, stalowej bramie
trzęsąc się z zimna. Evelyne spóźniała się już dziesięć minut, a ja marzłam.
Próbowałam się ogrzać, pocieraj o siebie dłonie, ale nie dawało to widocznych
rezultatów. Moja cienka skurzana kurteczka nie dawała zbytniej ochrony przed
wiatrem i niską temperaturą. Jak na czerwiec, to nawet za niską. Modliłam się
więc w myślach, aby dziewczyna w końcu pojawiła się na horyzoncie.
Moje błagania zostały spełnione, gdy
zobaczyłam czarnowłosa biegnącą w moją stronę. Kiedy tylko znalazła się obok
mnie, zaczęłam się tłumaczyć.
- Wybacz – jęknęła. – Mama nie chciała mi
dać pieniędzy i musiałam jej dopiero tłumaczyć, że to na dyskotekę. Do tego
stałam później w niekończącym się korku i…
- Już dobrze – przerwałam jej. – Masz
szczęście, że nie zamarzłam, bo wtedy musiałabyś tłumaczyć się mojemu ojcu. W
zupełności mu wystarczy, że jego żona nie żyje, a syn jest w więzieniu
oskarżony o zabójstwo kilku kobiet.
- Naomi, nie mów o tym, bo nie dość, że
dołujesz siebie, to jeszcze mnie w to wciągasz. Rozumiem, że to dla ciebie
trudne, bo mój tata jest w więzieniu, ale nie zadręczaj się tym tak.
- Twój tata jest w więzieniu? Przecież ty z
nim mieszkasz!
- Nie, to jest mój ojczym. Mój prawdziwy
tata od dwóch lat siedzi w więzieniu. Po pijaku zabił swojego kumpla, uderzając
go w głowę szklaną butelką. Jest dobrym człowiekiem, ale wtedy zbłądził, a ja
mimo tego go kocham. Podobnie jest z tobą i twoim bratem.
- Dlaczego nigdy o tym o tym nie mówiłaś?
Przecież wiesz, że nie wygadałabym…
- A było się czym chwalić?
- No nie, wybacz – mruknęłam i skarciłam
się w myślach. – Chodźmy już, bo zimno tutaj.
- Jasne, chodź.
Po centrum handlowych chodziłyśmy
jakieś dwie godziny. Dziewczyna w tym czasie kupiła dwie sukienki, jedną parę
spodni i trzy bluzki, kiedy ja nie miałam nawet butów. Dopiero po jakimś czasie
zdecydowałam się na czarne buty na koturnie i sukienkę z koronką na plecach
tego samego koloru. Wtedy pożegnałam się w dziewczyną i poszłam do domu. Gdy
już stałam pod bramką, najbardziej zdziwiło mnie to, że drzwi były otwarte,
mimo takiego zimna. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi i zaczęłam z siebie
ściągać buty i kurtkę.
- Tato, jesteś?! – krzyknęłam w głąb domu,
ale odpowiedziała mi cisza. – Pani Madeleine?! Ingrid?!
Weszłam do salonu i prawie pisnęłam.
Przy jednej ze ścian stała mała dziewczynka, ubrana w zakrwawioną, starodawną
sukienkę i piszącą krwią na ścianie „Hi, friend”. Kiedy mnie zobaczyła,
zaczęłam powoli iść w moją stronę, a ja uciekłam na górę i wbiegłam do pokoju
taty, przypierając się jak najmocniej do ściany. Widmo powoli szło w stronę
pomieszczenia, szczelnie zasłaniając twarz długimi włosami. Próbowałam siłą
umysłu zamknąć drzwi, ale wtedy duch w przeraźliwym krzykiem zaczął biec w moją
stronę, wyłamując przy tym drzwi.
- Czego chcesz?! – warknęłam przestraszona.
Dziewczyna zaczęłam do mnie podchodzić, wyciągając przy tym bladą rączkę, w
której miała starą, już zżółkłą, teczkę i kopertę. Chwyciłam ją niepewnie bojąc
się, że duch na mnie naskoczy, jednak dziecko wtedy odsłoniło swoją oszczepową twarz
i uśmiechnęło się przyjaźnie, po czym zniknęło. Chwilkę później również
wywarzone drzwi wróciły na swoje miejsce. Zeszłam do kuchni i, jak się
domyślałam, po napisie też nie było śladu. Usiadłam więc przy stole w kuchni,
rozdarłam kopertę i zaczęłam czytać :
„Witaj
Naomi!
Wybacz,
jeżeli Mojka córka cię przestraszyła, ale musiałem jakoś przekazać ci tę
wiadomość. Jeśli najpierw otworzyłaś teczkę – możemy się martwić. Jeśli jednak
jest odwrotnie, nie ruszaj jej. Teczka musi być w twoich rękach, ale nie możesz
jej otwierać, nie możesz dowiedzieć się co jest w środku.
Wiem,
że nie wiesz kim jestem, ale musisz mi zaufać, tak będzie lepiej. Nigdy mnie
nie widziałaś, stanęłaś tylko w obronie mego wnuka, ale pewnie nie pamiętasz
tej sytuacji. Lecz nie ważne! Ważne, abyś dokładnie słuchała.
To,
co jest w środku może zmienić losy przyszłości zarówno na lepsze, jak i na
gorsze. Demony będą pragnęły jej dosięgnąć, ale nie możesz na to pozwolić.
Możesz próbować ją zniszczyć, aby nikt jej nie dosięgną, spalić, ale to nic nie
da, ona nadal będzie istnieć. Najważniejsze, abyś jej nie otwierała.
Los
wszystkich ludzi leży w naszych rękach! Wszystko zależy od nas…”
----------------------------------------------------------------
Długo nie było nowego rozdziału, co? Czas więc było dodać nowy. Mam nadzieję, że się podobał ;)