niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział XIV Bolesna prawda

Witam was serdecznie :) Chciałabym was tylko poinformować, że na moim drugim blogu macie rozdział III. Drugi skomentowały tylko dwie osoby, więc jakby dwa rozdziały do przeczytania. jeśli macie ochotę, możecie wpaść c; Tu macie link : http://kamien-alhaidy.blogspot.com/ 
No, to tyle c;

----------------------------------------------------------------------------

          Właśnie siedziałam w swoim pokoju rozmawiając z Ingrid. Była to dziewczyna, starsza ode mnie o dwa lata, którą zatrudnił mój tata do pomocy gosposi oraz mi. Miała ona pomóc mi w prostych rzeczach, typu przemieszczanie się z pokoju do łazienki.
          Ingrid pochodziła z Francji, stąd jej niecodzienne imię. Przyjechała do Nowego Yorku, aby studiować, jednak rodzice przestali przesyłać jej pieniądze, gdy zginęli, stąd doskonale się rozumiałyśmy. Ja mogłam wygadać się jej, a ona mi. Byłyśmy w podobnych sytuacjach, jeśli chodzi o rodzinę.
          Według tego, jak siebie opisała, wychodzi na to, że jest mojego wzrostu. Ma niebieskie oczy, jakby przesiąknięte mgiełką i proste blond włosy sięgające biustu. Jest szczupła, nie chuda, a szczupła.
          Teraz siedziałyśmy na moim łóżku i rozmawiały o tym, czy moi przyjaciele powinni dowiedzieć się o wszystkim. Bałam się im o tym powiedzieć, a wiedziałam, że ona najlepiej mi poradzi.
    - Wcześniej czy później i tak się dowiedzą. Lepiej, żebyś ty im powiedziała niż twój brat lub tata - stwierdziła dziewczyna. 
    - Może i masz rację, ale kiedy tylko się do tego zabieram, po prostu tchórzę. Boje się, że po tym wszystkim odsuną się ode mnie - jęknęłam.
    - Posłuchaj - powiedziała, po czym dotknęła mojego ramienia. - Ci fałszywi - odejdą, na pewno, ale prawdziwi zostaną z Tobą, choćby nie wiem co. Lepiej mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niż dziesiątki fałszywych - oznajmiła, po czym odsunęła się ode mnie. - Mówię ci, przy najbliższej okazji poinformuj ich o tym. 
    - Może masz rację - mruknęłam.
    - Nie może, tylko na pewno - zaśmiała się. - Właśnie, wczoraj na domowy dzwonił jakiś chłopak. Przedstawił się jako Cole.
    - Znowu on? - westchnęłam. - Nie da mi spokoju, dopóki nie dowie się, o co chodzi. Uparty, jak osioł.
    - To twój przyjaciel? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. - Mówił coś, że dzisiaj, zaraz po lekcjach, przyjdzie do ciebie. To jest bardzo dobra okazja, aby powiedzieć mu o wszystkim.
    - Myślisz?
    - Nie myślę, tylko wiem.

***

          Siedziałam w ogrodzie i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Delikatny powiew wiatru podnosił moje włosy to w górę, to w dół, a rozłożyste drzewo, pod którym siedziałam, osłaniało mnie przed promieniami słonecznymi. Uśmiechnęłam się lekko i z zamkniętymi oczami nuciłam jakąś melodię.
          Nagle ktoś do mnie podszedł i przerwał tą błogą ciszę. Okazało się, że była to Ingrid.
    - Naomi, przyszedł Cole - oznajmiła. - Mam go tu przyprowadzić?
    - T-tak - powiedziałam drżącym głosem.
          Bałam się. Chciałam mu wyznać całą prawdę, ale było to dla mnie trudne. Wstydziłam się tego, że od teraz już na zawsze będę niepełnosprawna. Kiedy tylko usłyszałam czyjeś kroki, spuściłam głowę i zaczęłam wyłamywać sobie palce.
    - Hej - powiedział chłopak i usiadł obok mnie. - Dzwoniłem wczoraj i uprzedzałem, że dzisiaj przyjdę.
    - Wiem - mruknęłam.
    - Już trzeci dzień jesteś w domu, a nie chodzisz do szkoły. No, niby dzisiaj jest poniedziałek, ale miałaś wystarczająco dużo czasu, aby wyzdrowieć. Co się dzieje? - zapytał spokojnie i poczułam, jak nachyla się nade mną. Głęboko westchnęłam. - Nie chcesz mówić? A więc siłą wyduszę z ciebie prawdę - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Po kilku sekundach jednak się przekonałam. Chłopak wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się w kółko. Ja tylko śmiałam się i prosiłam, aby mnie puścił.
     - Dobra, dobra, powiem ci wszystko, ale mnie puść! - krzyknęłam, śmiejąc się. Szatyn powoli opuścił mnie na ziemię, a ja otarłam łzy śmiechu. - Jesteś gotowy na prawdę? - zapytałam, siadając siadem skrzyżnym na ziemi. Odpowiedziała mi cisza. - Cole? - mruknęłam lekko przestraszona i odruchowa zaczęłam kręcić głową, jakbym się rozglądała.
     - Ale Naomi...p-przecież ja siedzę naprzeciwko ciebie - mruknął zdziwiony. Kiedy tylko usłyszałam jego głos, odwróciłam się przestraszona w jego stronę. - Teraz to już musisz mi wszystko wyjaśnić...
     - A co tu jest do wyjaśniania?! - przerwałam mu. - Przez tego faceta jestem ślepa już na zawsze! Rozumiesz? Na zawsze! - krzyknęłam, akcentując ostatnie zdanie.
     - Co? - zapytał przerażony. - Dlaczego do tej pory nic mi nie powiedziałaś? Jestem twoim przyjacielem! Jeśli byś chciała, to nikomu bym nie powiedział, za wszelką cenę! A ty? Wolałaś milczeć? - krzyknął.
     - Tak! Ty myślisz, że to jest takie łatwe? - jęknęłam, a po policzku spłynęła mi łza. - Powiedzieć bliskim mi osobom, że do końca życia nie odzyskam wzroku? Że będzie mnie otaczać ciemność? Nie zobaczę już nigdy błękitnego nieba, białych obłoków, zielonej trawy, pagórków, kolorowych ptaków...Nie zobaczę nic....Kompletnie nic - szepnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Szatyn chciał mnie objąć, ale wyrwałam mu się. - Nie dotykaj mnie! - syknęłam. - Idź stąd. Idź stąd, natychmiast. Chcę zostać sama.
     - Naomi...
     - Nie - przerwałam mu. - Idź stąd, proszę - szepnęłam, oparłam łokcie o kolana i schowałam twarz w dłoniach, szlochając cicho. Słyszałam jeszcze westchnienie chłopaka i jego kroki, oddalające się coraz bardziej ode mnie. Dopiero, kiedy usłyszałam zatrzaskującą się bramę, wybuchnęłam żałosnym płaczem. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i przytulił do siebie. Po perfumach poznałam, że to Ingrid.
     - Wszystko słyszałaś? - zapytałam.
     - Tak - potwierdziła. - Mimo tego, że byłam w domu, doskonale was słyszałam. Nie rozumiałam dokładnie słów, ale słyszałam krzyki. O co poszło?
     - Miał do mnie pretensje, że nie powiedziałam mu tego wcześniej - szlochnęłam, po czym ponownie wybuchłam płaczem.
     - Ej, Naomi, spokojne - uspakajała mnie. - Opowiedz mi dokładnie, o co poszło.
          Opisałam dziewczynie cały dialog między mną, a Cole'm. Blondynka przez ten cały czas siedziała nie odzywając się ani słowem. Dopiero kiedy skończyłam, westchnęła głęboko.
     - To twój przyjaciel, prawda? Po prostu był zawiedziony, że nie powiedziałaś mu o tak ważnej sprawie. Daj mu kilka dni. Będzie musiał to przemyśleć, wyciągnąć wnioski, za i przeciw oraz tego typu rzeczy. Jeśli nie jest fałszywy, to zadzwoni lub przyjdzie, zapewniam cię.
     - Eh, racja - westchnęłam. - Która godzina?
     - Osiemnasta czterdzieści pięć.
     - Zaprowadzisz mnie do salonu? Za chwilę pewnie będzie kolacja - stwierdziłam, a dziewczyna pomogła mi wstać. Następnie pomogła mi dojść do kanapy, po czym oznajmiła, że musi pomóc pani Madeleine, naszej gosposi, i odeszła. Ja wyjęłam z kieszeni telefon wraz z słuchawkami i zaczęłam klikać w różne miejsca ekranu. Następnie włożyłam słuchawki do uszu i kliknęłam dowolną pozycję. Padło na jakąś symfonię Beethoven'a. Wsłuchałam się w nią, póki nie przyszła do mnie Ingrid z wiadomością, że kolacja jest już gotowa. Wyłączyłam muzykę i, wraz z blondynką, ruszyłam do kuchni.
     - Co dzisiaj na kolację? - zapytałam, siadając przy stole. Gosposia odpowiedziała, że Lasagne. W odpowiedzi uśmiechnęłam się ciepło i zaczęłam powoli zajadać danie przygotowane przez Madeleine. 
           Jak byłam mała, zawsze obawiałam się potworów z szafy, spod łóżka, duchów. W nocy musiałam spać przy zaświeconej lampce, bo inaczej płakałam. Bałam się, że, jak zasnę, stwory przyjdą po mnie i skrzywdzą. Mama zawsze powtarzała mi, że jeśli spróbują mi coś zrobić, to ona się z nimi rozprawi, po czym śmiała się ciepło. Wiedziałam, że ona mnie obroni, dlatego też łatwiej mi się zasypiało.
          Lecz te potwory nie istnieją. Wiem to od ósmego roku życia. Za to żyją inne, o wiele gorsze i to nawet się nie ukrywają. Są ich miliardy. Pewni siebie, groźni i nieobliczalni. Oni sami nazywani są ludźmi. Tak, to ludzie.
          Pewnie każdy człowiek boi się rekinów, ale dlaczego? Te zwierzęta zabijają kilkoro ludzi rocznie, a my? Zabijamy ich setki tysięcy! 
          Globalne ocieplenie zwalamy na dwutlenek węgla, biorący się z węgla, gazu, ropy naftowej i paliwa kopalnianego. Tak, to prawda, ale to my z niego korzystamy. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej wyniszczamy planetę. Spaliny, zabójczy dwutlenek węgla. Wyniszczamy Ziemię i bardzo dobrze o tym wiemy. 
          Jest jeszcze druga sprawa. Ludzie krzywdzą się i zabijają bez powodu. Nie nam jest dane wymierzać sprawiedliwość. Weźmy za przykład mnie. Zostałam pomylona z dziewczyną o tym samym imieniu co ja i tylko dlatego musiałam stracić wzrok i matkę? Nie lepiej było się zdać na wymiar sprawiedliwości? Dlaczego? Bo kara za niska? A ja dlaczego zostałam kaleką pozbawioną matki, chociaż nic nie zrobiłam?
          Tak właśnie wygląda sprawiedliwość tego świata. W roku na rok jest coraz gorzej. Coraz więcej osób ginie z rąk swoich bliskich. Brat zabija siostrę z zazdrości, matkę córkę, ponieważ ta odebrała jej partnera. Mam nadzieję, że ludzie się w końcu opamiętają i zmienią, bo inaczej ludzkość w końcu wyginie i to ze swoich własnych rąk.
    - ...Naomi, ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała zdenerwowana Ingrid.
    - Przepraszam, zamyśliłam się - mruknęłam i wzięłam ostatni kęs lasagne do ust.
    - Ostatnio coś często ci się to zdarza - skwitowała. - Czy coś się stało?
    - Co? Nie, jasne, że nie! - zaprzeczyłam. - Myślałam nad przyszłością ludzkości.
    - Dobra, a tak na serio? - zaśmiała się.
    - No mówię serio - odrzekłam, ale odpowiedziała mi cisza. - My, ludzie, nie mamy szans długo utrzymać naszej planety przy życiu, jeśli się nie zmienimy. Ziemia zniknie, a globalne ocieplenie nam w tym pomoże.
    - Cóż za pesymistyczne podejście do życia - stwierdziła Madeleine. - Trzeba myśleć pozytywnie. Na naszej planecie nie dzieje się za dobrze, ale nie przesadzajmy.
    - Ależ ja nie przesadzam - zaprzeczyłam. - Stwierdzam fakty. I proszę nie zaprzeczać, bo pani dobrze wie, że mam rację - burknęłam i wzięłam do ust łyk herbaty, po czym poprosiłam Ingrid, aby zaprowadziła mnie na górę, do pokoju. Dziewczyna spełniła moją prośbę, po czym zostawiła mnie samą w pokoju, aby sprzątnąć po kolacji. Usiadłam więc na łóżku, kiedy nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Chwyciłam go i kliknęłam odpowiedni przycisk, po czym przyłożyłam telefon do ucha.
    - Halo?
    - Naomi? To ja, Cole. 
    - Czego chcesz? - warknęłam.
    - Przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatnia świnia, ale byłem zawiedziony, że mi o tym nie powiedziałaś. Byłem pewny, ze mi ufasz i powiesz o tak ważnej rzeczy. Przepraszam…
    - A ty byś mi powiedział? – jęknęłam. – Gdyby to było takie łatwe, dowiedziałbyś się o tym jako pierwszy, ale ja się bałam. Po prostu się bałam.
    - Niby czego?
    - Tego, że mnie przez moją niepełnosprawność mnie opuścicie, zostawicie samą sobie. Nie chciałam stracić tak bliskich my osób, jak ty, Evelyne i reszta.
    - My mielibyśmy cię opuścić? Naomi, prawdziwi przyjaciele nie opuszczają siebie nawzajem nigdy, choćby nie wiadomo co. Wspierają się, troszczą.
    - Teraz już to wiem – mruknęłam i westchnęłam głęboko. – Głupio mi, że to przed Tobą ukrywałam. Teraz będę musiała powiedzieć to i reszcie.

    - Chcesz, to mogę im jutro powiedzieć, aby do ciebie przyszli. Musisz mi tylko powiedzieć, kogo poinformować.
    - Możesz? 
    - Jasne. To kogo? Evelyne? Nate'a? Maję?
    - Tylko dziewczyny. Evelyne i Maja wystarczą. Najwyżej powiedzą reszcie co się dzieje.
    - Ok. Dobra, ja już muszę kończyć. Jakbyś czegoś potrzebowała, nawet pogadać, to dzwoń śmiało.
    - Dobra, dzięki - zaśmiałam się. - Do zobaczenia.
           Odłożyłam telefon i, uśmiechając się sama do siebie, położyłam się na łóżku. Cieszyłam się, że mam tak wspaniałego przyjaciela, który nie zostawił mnie, kiedy wsparcie bliskich osób jest mi najbardziej potrzebne. 
           Na tatę nie mogę za bardzo liczyć, gdyż cały czas pracuje, ale nie mam mu tego za złe. W końcu chcę zapewnić byt mi i bratu. Mama miała polisę, ale przecież z niej długo nie wyżyjemy. Teraz musi sam o wszystko zadbać. Nie ma mamy i nie ma kto mu pomagać.
           A brat? Od śmierci mamy całkowicie się zmienił. Do nikogo się nie odzywa, prawie w ogóle nie ma go w domu, ale jeśli zaszczyci nas swoim przybyciem, to od razu zamyka się w swoim pokoju. Tak jest już od ponad tygodnia.
           Ostatnio zaczął przyprowadzać jakieś dziewczyny. Z tego, co mówiła mi Ingrid, ubierały się dość skąpo. Zazwyczaj, zaraz po ich zniknięciu za drzwiami pokoju, było słychać jęki lub piski. Chyba łatwo było się domyślić, co tam robili. Bardzo dobrze rozumiałam to, że Jacob jest załamany po śmierci naszej matki, ale takie pocieszanie się nie jest zbyt dobrym pomysłem.
           Ostatnimi czasy zaczął być strasznie nerwowy. Nie chciał nikogo wpuścić do swojego pokoju, nawet pani Madeleine, aby posprzątała. Wtedy naskakiwał na nią. W końcu gosposia odpuszczała, bo nie chciała się z nim kłócić. Kiedy Jacob gdzieś wychodził, zamykał drzwi na klucz, więc nawet wtedy nie można było się tam dostać, więc mój tata postanowił, że on sam będzie sobie tam sprzątał. 
           Jakbym tylko nie straciła wzroku, to za wszelką cenę dostałabym się tak i sprawdziła, dlaczego nikogo tam nie wpuszcza. Oh, gdybym tylko wiedziała, co tam jest....

-------------------------------------------------------

No, to tyle. Rozdział trochę krótki, ale mam nadzieję, że nie wyszedł źle. Za dużo bezsensownych opisów (mam na myśli to pisanie o zniszczeniu planety). Za dużo oczytałam się książek post-apokaliptycznych i filmów dokumentalnych o końcu świata i przyszłości planety Ziemi xD

P.S.Zdjęcie Ingrid w bohaterach :)

21 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Jak dla mnie to wizja rozpadają się świata, jest całkiem spoko :D Cudowne. Czekam i wcale nie narzekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki xD
      Obawiam się o przyszłość ludzkości. Wszystko przez to. No rozumiesz, nakręciłam się jak kołowrotek i cały czas myślę o końcu świata ;d
      Jeszcze raz dzięki c:

      Usuń
  2. I znowu mam ochotę wziąć sobie Cole'a z tego opowiadania xD
    Mam nadzieję, że Naomi odzyska wzrok. Jakiś cud, czy coś.
    Nie, ta wizja jest spoko xD
    Świetny rozdział, a na drugi blog niedługo wpadnę :D
    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, ja czytałam ten rozdział o Michelle xD Sorry XD

      Usuń
    2. Głupawka mi powoli ustępuję, a zaczyna się stan zadumy xD
      Wiem, on jest taki kochany ^.^
      Bardzo dziękuję :)

      Usuń
  3. Cole jest zajebisty *o* Pożycz go! Albo nie... Ja mam Bartusia do takich akcji :P
    Tą wizją to mnie zdziwiłaś dziewczyno O.O Ale super jest :D
    Teraz mogę w 1000% stwierdzić, że jesteśmy bratnie dusze, bo ja też albo mam głupawkę albo dumam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chcesz, to go bierz. W następnym chyba go nie będzie. Mam inne plany. Do akcji wkroczy brat Naomi xD
      Ziemie czeka zagłada, jestem tego pewna (!),dlatego też jestem w stanie zadumy ;d
      Haha, moja siostrzyczka ^.^

      Usuń
    2. Braciszek Naomi? Hmm mam nadzieję, że nie będzie chciała zrobić z siostrzyczkę tego czego z tymi pustakami w swoim pokoju :/
      ...
      ...
      ...
      Czekaj! Ale ja nic nie powiedziałam! Zapomnij nie możesz jej czegoś takiego zrobić!!! (Ach ta moja puknięta mózgownica) -_-
      Kiedyś ziemię czeka zagładę. To wiem i dzięki bogom wiem kiedy Bu haha haha haha *szatański śmiech*
      Tylko pamiętaj by mi na urodziny nie kupić ciemnej czekolady bo ja lubię tylko białą i ostatecznie milkę. Bo jak dostanę inną to ty ją będziesz jeść :P

      Usuń
    3. Haha, nie, mam inne plany z nim związane xD Noo...te "pustaki", jak to je określiłaś, też wkroczą do akcji, ale dopiero na kilka rozdziałów xD Co się stanie? Nie powiem. Mam nadzieję, że akcją z tymi lalkami będziecie zaskoczone ^.^
      Oooo, kocham białą i milkę. Weź, to przypadek, że uwielbiamy te same czekoladki? Z tą różnicą, że ja lubię białą i mleczne *.*

      Usuń
    4. Uff to dobrze bo jak ostatnio takie coś napisałam (o ciąży Nic z Shonem) pod rozdziałem Agi to po chwili mi na g+ wyskoczyła z tekstem "Czy ty jesteś prorokiem?!" XD A resztę znasz z zakładki :P
      Ty cały czas zaskakujesz w swoim opku :D
      Ja jem mleczną, ale tylko milkę i tylko w małych ilościach bo jak zjem za dużo na raz to mi strasznie brzuszek boli D: To wina miazgi kakaowe :( Biała nie ma tego kakaowego gówienka, a milka ma bardzo mało. Natomiast gorzką i deserową (np. E.Wedel) to nie, bo mają duże tej miazgi :(

      Usuń
    5. Ja ogólnie nienawidzę gorzkiej ;< Tylko mleczną i białą koffam *.*
      Ja zaskakuje? I to cały czas? Nieee, tylko czasem się udaje was zaskoczyć. Jak na razie żadnej akcji nie będzie, bo mam na razie napisane jakieś 1/3 opka xD Ale i tak będzie dopiero w niedzielę ;d

      Usuń
    6. Ja się zastanawiam jak to można jeść gorzką. Blee
      Nie wymiguj się! Jasne, że zaskakujesz, a jak spróbujesz zaprzeczyć do razem z czytelnikami Cię znajdziemy :D
      A i nie wiem czy wiesz, ale twój blog "Not everything is so easy" ma już ponad 10 000 wyświetleń :D

      Usuń
    7. O.o Już 10.000? Wow, czego ja się dowiaduję xD
      No ale czym ja niby zaskoczyłam? Co najwyżej tą śmiercią matki lub straceniem wzroku Naomi na zawsze, ale reszta?
      Gorzka czekolada jest okropna ;<

      Usuń
    8. Czy ja wiem aborcja i pojawienie się ducha jej dziecka, trupek matki, epicki wślizg, gazeta porno XD, porwanie "psychopatki", w zaświatach... To chyba najciekawsze fragmenty :P

      Usuń
    9. Jak dla mnie najlepszy duch dziecka xD

      Usuń
  4. Świetny rozdział :3
    Mam nadzieję, że Naoko... Naomi! Wybacz, teraz dla odmiany czytałam książkę z takim imieniem, one są zbyt podobne xd
    Mam nadzieję, że Naomi jakoś sobie poradzi... Rozumiem, że to straszne stracić wzrok na zawsze, ale zazwyczaj osoby niepełnosprawne są zazwyczaj większymi optymistami od nas, więc mam nadzieję, ze Naomi także się podniesie ;]
    Też chce takiego Cola ;> Ostatnio nawet sobie wyobrażałam, że w nowej szkole poznam fajnego chłopaka, który zostanie moim przyjacielem, będę mogła mu o wszystkim powiedzieć, a potem on się zapyta czy chce być jego dziewczyną, ja się zgodzę i będziemy żyli długo i szczęśliwie :3 Ale to się nigdy nie stanie ;'( Może na studiach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie jestem jedyną, która marzy, aby w nowej szkole poznać super osoby ;D Pjona xD
      Mogę ci go jak na razie oddać. W następnym rozdziałku chyba go nie będzie. Za to będzie Jacob i...takie białe coś (nie, nie chodzi tu o spermę xD).
      Bardzo dziękuję :)

      Usuń
    2. Białe coś? Masz na myśli duchy? :D
      Pjona xD Założę się, że ten nowy rok szkolny będzie legen... Czekaj... darny! Legendarny! (Błagam powiedz, że oglądasz HIMYM ;})
      Znajduję między nami coraz więcej wspólnych cech :D Tylko nie wiem, czy to dobrze czy źle xd
      I nie ma za co ;)

      Usuń
    3. Nie, nie chodzi o duchy. Dowiesz się w nexcie xD Rozdział napisałam wczoraj, ale i tak będzie dopiero w niedzielę...po południu ;)
      Nie, nie oglądam T_T
      Raczej dobrze ;) Obydwie żyjemy marzeniami xD Już cię lubię ;p

      Usuń
  5. Rozpłakałam się na poprzedniej części i nadal ryczę..

    Życzę weny bo świetnie piszesz :-)

    OdpowiedzUsuń