piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XV By zapomnieć

          Rozdziałek specjalnie na zakończenie wakacji. Następne dopiero za 10 miesięcy. Miejmy nadzieję, że szybko zleci ;d Miałam dodać rozdział w niedzielę, ale postanowiłam, że jak napisałam, to dodam xD
          Zapraszam na rozdział. Końcówka beznadziejna, bo pisana na szybko, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle....

------------------------------------------------------------------

          Leżałam na łóżku, cicho szlochając w poduszkę. Nie mogłam pogodzić się z tym, że już do końca życia będę niewidoma. Już nigdy nie zobaczę błękitnego nieba, białych obłoczków, zielonych pagórków, jedwabistej trawy i czystego, przejrzystego jeziorka niedaleko domu. Na zawsze będę pogrążona z czarnej otchłani lęków i smutków.
          Do tego jeszcze śmierć mamy. Ona zawsze była mi najbliższą osobą. Zwierzałam się jej ze wszystkich moich problemów, a ona wysłuchiwała mnie do końca, po czym przytulała i pocieszała mówiąc, że "wszystko będzie dobrze".
          Brakuje mi jej, bardzo brakuje. Z tatą nigdy nie miałam tak dobrych kontaktów, bo cały czas pracował. Wiem, że kocha mnie i Jacob'a, ale nigdy tego specjalnie nie okazywał. Starał się trzymać na uboczu i ograniczać do "Jak tam dzisiaj w szkole, córeczko" lub "Jedz szybciej, bo się spóźnisz". Kiedy jednak zostałam zgwałcona przez Davida, byłam mu za to bardzo wdzięczna. Starałam się wtedy nie rozmawiać z mężczyznami, a tata to dobrze rozumiał.
          Kiedy tak płakałam, poczułam silne pragnienie napicia się czegoś. Wytarłam łzy i powoli, przytrzymując cię komody, wstałam z łóżka. Zaczęłam iść w stronę drzwi i, kiedy do nich dotarłam, otworzyłam je i wyszłam na korytarz. Zaczęłam na pamięć iść w stronę schodów, kiedy usłyszałam jakieś głosy z dołu. Był to mój brat razem z jakimś chłopakiem. Przyległam do ściany i wsłuchiwałam się w ich rozmowę.
    - Ile chcesz?
    - Dziesięć gramów - odrzekł stanowczo mój brat.
    - Dwie dychy za gram.
    - Stary! Dwieście dolarów za dziesięć gramów amfy? - warknął Jacob.
    - Młody! Ciesz się, że tylko tyle, bo jesteśmy kumplami.
    - Piętnaście za gram. Dobrze wiesz, że jeśli będę chciał, znajdę tańszą ofertę - zagroził.
    - Eh, dobra, dobra. Dawaj sto pięćdziesiąt i będę spadać. Nie tylko ty czekasz na towar. Jeszcze Łysy chciał, żebym do niego wpadł, bo chce, żebym mu działkę kokainy odsprzedał.
    - Dobra - powiedział, po czym usłyszałam szelest dolarów, a następnie cichy chichot. - Siema, stary.
    - Elo - odpowiedział drugi. Po chwili ciszy dało się słyszeć zamykające się drzwi i czyjeś kroki na górę. Przyległam do ściany jeszcze mocniej, aby Jacob mnie nie zauważył i czekałam. Po jego krokach wywnioskowałam, że nie zatrzymał się ani na chwilę, co oznaczało, że mnie nie zauważył. Słysząc zamykające się drzwi jego pokoju, westchnęłam głęboko.
          W życiu nie posądziłabym mojego brata o branie narkotyków. Zdarzało się, że palił papierosy lub pił piwo, ale zawsze odmawiał znajomym, kiedy proponowali mu marihuanę, kokainę lub amfetaminę. Wiem, bo w Miami chodziliśmy do tego samego liceum i mi też proponowali. Oboje uważaliśmy branie narkotyków za bezsensowne, dlatego też to wydaje mi się podwójnie dziwne.
          Z drugiej jednak strony trochę go rozumiałam. Mama nie żyje, a do tego obwinia się o to, że wtedy, gdy postrzelił mnie ten mężczyzna, nie było go w domu. Zażywając narkotyki chce po prostu zapomnieć, odciąć się od niesprawiedliwej rzeczywistości. Stąd amfa, całonocne imprezy i przygodny seks z pierwszymi lepszymi dziewczynami.
          Kiedy tak stałam, przyszło mi do głowy coś, czego nigdy bym nie zrobiła, gdybym nie była w dołku. Postanowiłam pójść do mojego brata i powiedzieć mu, że chcę odkupić działkę amfy. Nigdy nie brałam, ale nie mogłam się od tego powstrzymać. Do było silniejsze ode mnie.
          Westchnęłam i powoli, aby nie potknąć się o nic, ruszyłam w stronę pokoju brata. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
    - Siostra! Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał zdziwiony.
    - Wiem, że bierzesz - oznajmiłam. - Słyszałam jak teraz rozmawiałeś z tym gościem. Nie powiem, jak dasz mi za free porcję amfy do wciągnięcia i regularnie będziesz mi ją załatwiać - zażądałam. - Będę dawać ci kasę na nią.
    - Naomi...O czym ty mówisz?
    - Nie udawaj niedorozwiniętego - warknęłam. - To jak?
          Siedzieliśmy chwilę w cichy, póki Jacob nie westchnął i nie odezwał się :
    - Dobra, dobra. Dam ci działkę, ale tylko jedną. Na resztę będziesz musiała dać kasę. Milionerem nie jestem.
    - Ma się rozumieć - uśmiechnęłam się serdecznie. - Rozgnieć mi bo, jak widzisz, jestem ślepa.
    - Jasne - zaśmiał się. Dalej słyszałam dźwięk rozgniatania czegoś, a następnie brat posadził mnie przed jakimś stolikiem i dał do ręki zwiniętą karteczkę. - Wolisz grubą, a krótką kreskę, czy długą, a cienką?
    - Grubą - odrzekłam. Chłopak zrobił mi grubą kreskę i kazał wciągać. Ostrożnie wymacałam palcami położenie białego puchu, po czym włożyłam rulonik do dziurki w nosie i, zatykając drugą, wciągnęłam wszystko.
    - I jak? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Dobra, zaprowadzę cię do pokoju, zanim zacznie działać.

***

          Obudziłam się rano zmęczona jak nigdy w życiu. Zasnęłam dopiero dobrze po drugiej w nocy, a pięć godzin snu to dla mnie męka. 
    - Dzień dobry - powiedziała wesoło blondwłosa Ingrid, wchodząc do pokoju.
    - Hej - mruknęłam i przetarłam oczy. Zaczęłam zastanawiać się, co takiego wczoraj się stało, że jestem niewyspana. Złapałam się za głowę i myślałam, póki wszystkiego sobie nie przypomniałam. Rozmowy Jacob'a z tamtym chłopakiem, mojej prośby i...I wciągania amfetaminy. Zrozumiałam, że robiąc to, spadłam na samo dno.
    - Boże, co ja zrobiłam - jęknęłam i spuściłam głowę. Poczułam, jak materac obok mnie się ugina, a następnie ktoś kładzie mi rękę na plecach.
    - Naomi? Co się dzieje? - zapytała i nachyliła się nade mną.
    - Nic wartego uwagi, nie przejmuj się - mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.
    - Dobrze, nie będę naciskać, ale pamiętaj, że jeśli będziesz chciała pogadać to mów śmiało, dobrze? Wiesz, że ja nikomu nie powiem. - powiedziała, ja kiwnęłam głową. Następnie dziewczyna westchnęła, poklepała mnie po plecach i wstała. - Na zewnątrz jest dwadzieścia stopni. Co chcesz ubrać?
    - Wszystko jedno - wzruszyłam ramionami. - Wybierz coś, byle tylko krótkie spodenki.
    - Oki - odrzekła zadowolona i zaczęła przeczesywać moją szafę.
           Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłam coś tak głupiego. Byłam wtedy jakby pod czyimś wpływem. Nie myślałam o konsekwencjach tylko o tym, aby zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, jakie mi się przytrafiły. Nie myślałam logicznie.
          A teraz? Miałam w sobie okropną ochotę iść do brata i prosić o jeszcze jedną działkę. Bardzo trudno było mi to powstrzymać. Jakaś niewidzialna siła kazał mi to zrobić. Ben amfy...czułam się taka pusta, jakby wyciągnęli ze mnie duszę. Ten brak poczucia rzeczywistości, oderwanie od codziennej rutyny i problemów był dla mnie jak wybawienie.
         Ja jednak musiałam to powstrzymać. Miałam jeszcze szansę. Wiedziałam, że albo przerwę to natychmiast i powiem bratu, że to był błąd, ale będę ćpać dalej, aż całkowicie się uzależnię. Chciałam przestać brać natychmiast i żyć normalnie, lecz to nie było takie łatwe. Dzięki amfetaminie po raz pierwszy w życiu ogarnął mnie stan euforii, niewyobrażalnego szczęścia. Chciało mi się śmiać, tańczyć, śpiewać. Po prostu żyć.
         Nagle drzwi pokoju się uchyliły i usłyszałam głos Jacoba proszący blondynkę, aby wyszła na chwilę z pokoju, bo chce ze mną porozmawiać. Ingrid zgodziła się od razu i wyszła z pokoju mówiąc, że pójdzie po śniadanie dla mnie.
    - Naomi, ja w sprawie tej amfy, którą mam ci załatwić - zaczął, siadając obok mnie.
    - Jake, ja nie wiem, czy dobrze robię - mruknęłam i spuściłam głowę. Zastanowiłam się chwilę i już chciałam się wycofać, kiedy jakiś głos w mojej głowie kazał mi tego nie robić. Najchętniej bym to rzuciła, póki jeszcze mogę, ale nie mogłam. Po prostu nie. Ten błogi stan euforii,  kiedy mam po co żyć był nie do opisania. - Dobra, załatw mi to.
    - Dzisiaj wieczorem idę do klubu. Znam tam kilku dilerów amfetaminy. Ile mam ci załatwić?
    - Wszystko jedno. Jedna działka dziennie wystarczy. Kasę mam w komodzie - wskazałam na szafkę obok łóżka. - Weź ile potrzeba.
    - Dobra. Wezmę ci pięć gramów. Powiedz tylko za ile chcesz. Czym droższa, tym lepsza.
    - Od piętnastu, do dwudziestu za gram.
    - Ok. Jutro rano ci dam. Wytrzymasz?
    - Mam nadzieję - wzruszyłam ramionami. Jacob zaśmiał się, poczochrał mnie po włosach i wyjął z szuflady kilka banknotów. Pożegnał się ze mną i wyszedł z pokoju. Chwilkę później wróciła Ingrid ze śniadaniem dla mnie, które składało się z dwóch tostów z serem i kakaa. Szybko pochłonęłam wszystko i podziękowałam.
    - Przygotowałam ci białą, luźną koszulkę, czarne szorty i białe trampki. Położyłam je obok ciebie. Pomóc mi dojść do łazienki, czy sama sobie poradzisz?
    - Dam sobie radę, możesz iść - powiedziałam i, chwytając rzeczy, ruszyłam do łazienki, w której wzięłam prysznic, a następnie się ubrałam. Rozczesałam jeszcze włosy, które jakoś związałam w wysoki kucyk i weszłam z pokoju. Ingrid już ścieliła mi łóżko. - Dobrze związałam kucyka? - zapytała niepewnie.
    - Jasne - powiedziała i wróciła do przerwanego zajęcia. - Cole dzwonił od ciebie?
    - Tak. Przeprosił za to, że tak na mnie naskoczył. Poprosiłam go również, aby powiedział dwóm przyjaciółkom, aby do mnie przyszły. Om też chce wszystko wyjaśnić.
    - Cieszę się, że się na to zdecydowałaś. Życie w kłamstwie nie jest dobrym pomysłem. Lepiej, żeby twoi znajomi o tym wiedzieli.
    - Wiem, dlatego postanowiłam im to powiedzieć - stwierdziłam. - Zaprowadzisz mnie do ogrodu? - zapytałam. Dziewczyna od razu się zgodziła.  - Weźmiesz mi jeszcze telefon i słuchawki. Mam na nim audiobook'a to posłucham jakiejś książki - poprosiłam.
    - Jasne, nie na sprawy - powiedziała i chwyciła mój telefon i oraz słuchawki, natychmiast mi je podając i wyprowadzając na korytarz. Następnie pomogła zejść po schodach i wyprowadziła do ogrodu. Usiadłam na ławce i po kolei zaczęłam na pamięć wciskać różne części ekranu, aż włączyłam audiobook'a książki "Metro 2034" i wsłuchałam się w usypiający głos lektora. Dopiero około godziny czternastej przyszła do mnie Ingrid z wiadomością, że obiad jest już gotowy i zaprowadziła do kuchni. Szybko pochłonęłam swoją porcję spaghetti i z powrotem poszłam do ogrodu.
          Na zewnątrz siedziała do około godziny piętnastej, rozmyślając o różnych rzeczach, głównie o tym, jak powiedz dziewczynom o moim kalectwie. To nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać osobom całkowicie zdrowym.  W końcu jestem skazana na dożywotnią ślepotę, to nie jest byle błahostka, lecz poważna sprawa.
          Nagle podeszła do mnie Ingrid z informacją, że przyszły do mnie dwie dziewczyny. Od razu domyśliłam się, że chodzi o Maję i Evę, więc kazałam je wpuścić. Dziewczyna skinęłam i poszła po brunetki. Westchnęłam głęboko i spuściłam głowę. Dopiero, słysząc zbliżające się do mnie głosy, podniosłam lekko głowę.
    - Naomi! - krzyknęła wesoło Eva, przytulając mnie. - Przychodziłyśmy już dwa razy, ale za każdym razem ta blondynka mówiła, że nie chcesz się z nami widzieć - jęknęła zawiedziona. - Dlaczego?
    - Właśnie o tym chcę z wami pogadać - mruknęłam. - Bo widzicie...To chodzi o mój stan zdrowia. Bo...Jak ten mężczyzna mnie postrzelił, to coś uszkodził i przez to na zawsze....straciłam wzrok - wyrzuciłam z siebie. Przez jakiś odpowiadała mi tylko cisza, póki nie odezwała się Maja.
    - Jako to na zawsze? To żart, prawda? Ty nas wkręcasz? - zapytała przerażona. Pokręciłam tylko przecząco głową.
     - Przecież nie żartowałabym w takiej sprawie – warknęłam. – Jestem ślepa jak kret i już nigdy nie odzyskam wzroku – jęknęłam. – Przepraszam, że wam wcześniej nie powiedziałam, ale bałam się, że zostawicie mnie samą.
    - Naomi, jak mogłybyśmy to zrobić – powiedziała Eva i przytuliła mnie mocno do siebie.  – Nie martw się, pomożemy ci we wszystkim. Wszystko będzie dobrze – pocieszała mnie.
    - Dzięki. Za wszystko. Głównie za to, że teraz ze mną siedzicie i mnie wspieracie.
    - Nie mogłoby by być inaczej – stwierdziła Maja, na co we trójkę się zaśmiałyśmy. Mogło się wtedy wydawać, że już pogodziłam się z losem, lecz wiedziałam, że to się nigdy nie stanie.

 ***

          Minął już prawie miesiąc od minionego dnia. Od tamtej pory cały czas biorę narkotyki. Całkowicie się od nich uzależniłam. Nie ma dnia, kiedy bym nie ćpała. Głód narkotykowy jest strasznym uczuciem, które zżera mnie od środka. Ja jednak nie żałuję tego ruchu. Euforia, w której się znajduję podczas wciągania amfetaminy, jest niesamowita. Wtedy nie musze przejmować się tym, że jestem niewidoma. Po prostu cieszę się życiem. Mam ochotę skakać, śmiać się i to bez konkretnego powodu. Jeszcze nigdy nie czułam takiego szczęścia.
          Tata ani Ingrid nie zorientowali się, że jestem ćpunką. Zazwyczaj faszerowałam się wieczorem i dokładnie zamykałam drzwi. To mi dawało gwarancję, że nikt do mnie nie wejdzie i nie zobaczy mojego zachowania. Wtedy na pewno tata zorientowałby się, że coś brałam i zapisałby mnie na odwyk, ale ja i tak bym brała. Zdobyłabym amfetaminę za wszelką cenę, a ich starania poszłyby na marne.
          Właśnie był wieczór. Jacob’a nie było, więc nie miałam także dostępu po amfy, którą przechowywał w pokoju. Byłam na takim głodzie, że nie mogłam usiedzieć w miejscu ani sekundy dłużej. Chodziłam od ściany do ściany, uderzając to w jedną, to w drugą. Byłam tak zła, że nie dużo brakowało, a uderzyłabym telefonem o ścianę.
           Mijały minuty, które ciągnęły się jak godziny. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam zejść na dół. Podpierając się ścian wyszłam z pokoju, a następnie skierowałam się w stronę schodów. Z powodu mojej ślepoty powinnam powoli schodzić, ale zdenerwowanie mi na to nie pozwalało. Coraz szybciej i szybciej zbiegałam po schodach. W końcu pożałowałam, tego ruchu. Potknęłam się o własną nogę i z impetem sturlałam się po schodach. Ostatnie, co pamiętam, to krew spływającą po moim policzku...

***

           Zaczęłam powoli otwierać oczy w nadziei, że mój wypadek i stracenie wzroku, to był tylko sen, ale czekała mnie znowu ciemna, straszna rzeczywistość. Każdego dnia, zaraz po obudzeniu, modliłam się o to, żebym obudziła się we własnym łóżku, a otaczać mnie będzie kolorowe piękno poranków. Kiedy zejdę na dół. zobaczę szczęśliwą mamę robiącą śniadanie, tatę czytającego gazetę i brata. Prawdziwego brata. Nie ćpuna i imprezowicza, jakim się stał, ale wesołego i kochającego Jake'a. Za takim nim. Fakt, ja także zeszłam na dno przez narkotyki. Nie będę nie wybierać. Powodem jednak był brak rodziny i miłości.
           Od feralnego wypadku moja rodzina jeszcze bardziej się od siebie oddaliła. Prawie w ogóle nie sobą nie rozmawiamy. Jacob'a zaraz po szkole zamyka się w pokoju, a wieczorami wychodzi na imprezy, za to tata unika mnie. Kiedy tylko pojawiam się na dole, on wychodzi z domu mówiąc, że zapomniał coś załatwić. Unika kontaktu ze mną. Nie raz próbowałam z nim rozmawiać, ale on wykręcał się. To było dla mnie bardzo trudne, ale jakoś to przebolałam.
          Okropny ból głowy wręcz rozsadzał mnie od środka. Syknęłam głośno, kiedy ktoś złapał mnie za lodowatą rękę i pocałował w nią.
    - Ty większość życia spędzasz w szpitalu - zaśmiał się tata. - Kochanie, co ty zrobiłaś?
    - Chciało mi się pić i postanowiłam zejść na dół po wodę - skłamałam. Aby powiedzieć o narkotykach, musiałabym być kompletną idiotką. - Przepraszam.
    - Już dobrze, dobrze. Za chwilę przyjdzie lekarz i powie, czy masz jakieś uszkodzenia głowy.
    - Miejmy nadzieję, że nie. Już jedno mi wystarczy, a mowa tu o mojej ślepocie - mruknęłam.
    - Nie mów tak...
    - Ale dlaczego? - zapytałam. - Od tego wypadku w ogóle ze mną nie rozmawiasz, unikasz mnie. A ja potrzebuję twojego wsparcia. Zamiast tego jestem sama, całkowicie sama - jęknęłam. - Nie raz chciałam z Tobą rozmawiać, ale ty wolałeś uciekać, unikać rozmów ze mną. Ale dobrze. Jeśli tego chcesz, dalej nie unikaj, nie rozmawiaj. Nie potrzebuję cię - burknęłam. Tata chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
    - Dzień dobry panno Coleman. Jak się pani dzisiaj czuje?
    - Dobrze, dziękuję - oznajmiłam, wysilając się na uśmiech. - Jak wyniki?
    - Mam dla pani dwie wiadomości. Pierwsza jest taka, że nie stało się pani nic poważnego, prócz siniaków i niegroźnego rozcięcia czoła.
    - A druga? - zapytałam zniecierpliwiona. To, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg...

--------------------------------------------------------

Haha, Naomi narkomanka xD
Widzisz, Agata? Nie chodziło o duchy, a o amfę xd
Może w następnym (XVI) lub jeszcze następnym (XVII) zrobię taką fajną akcję z rzezią ^.^ Super c'nie? Wiem, ze miałam nie zabijać, ale to jest takie super, że nie mogę się powstrzymać *_* Postaram się dać trochę opisów, ale nie wiem, czy mi się uda ;)
To tyle. Proszę o komentarze ^_^

54 komentarze:

  1. Kurde miałam nadzieje, ze pojawi się Cole i ją odprowadzi od tych narkotyków. xD Nie ma się co dziwić, że zaczęła zażywać, jednak liczyłam, że po tym pierwszym razie okaże się silniejsza a tu dupa.
    Ogólnie... Trafiła do szpitala nie? A takie padania krwi i wgl to procedury, więc wyniki powinny pokazać, że bierze.
    Ogólnie rozdział w porządku. :D
    I tak jasne cieszymy się na rzeź. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej xD Ty jeszcze zastanawiam się, jak wytłumaczy się ojcu z tych narkotyków ;p
      Cieszę się, że się cieszysz xD Kila osób zginie, ALE (tak, jest ale) nie zginie nikt z rodziny ;d
      Dziękuję c:

      Usuń
  2. Naomi i narkotyki? Dziewczyno!
    Nie spodziewałam się, że zacznie brać. Tak samo jak nie przypuszczałam, że Jake też ćpa. I że mówiąc o tym "białym czymś" miałaś na myśli amfę!
    Mam nadzieję, że ona z tego wyjdzie. Chociaż właściwie nic jej nie pomoże, prócz odwyku, bo sama sobie nie da rady. Nawet z pomocą przyjaciół i rodziny, głód narkotykowy zwycięży. Cole... Cole, uratuj ją! :o
    I jeszcze zwaliła się ze schodów... Nosz kuźwa, i teraz może jeszcze ma sparaliżowane nogi? Akurat by się łączyło z tym " To, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg...", haha :D
    I mam jeszcze małą uwagę. " - Nic wartego uwagi, nie przejmuj się - mruknęłam NIE PATRZĄC na dziewczynę." - musisz ustrzegać się przed takimi wyrażeniami, przecież Naomi na nikogo nie może patrzeć xD Możesz to zastąpić, np. "odwróciłam głowę w drugą stronę", czy coś :D
    Rzeź... Jeśli musisz XD Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co wymyślisz xD
    Rozdział Z-A-W-A-L-I-S-T-Y! Bardzo mi się podobał i teraz czekam na następny. Powodzenia i dużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sparaliżowane nogi? Ej, to nie jest zły pomysł! Myślałam raczej o czymś optymistycznym , ale teraz? To nawet fajny pomysł. Poważnie się nad nim zastanowię. Dzięki xD
      Nie martw się, nie zginie nikt z rodziny. Tak...pięć osób?
      Baaardzo dziękuję :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Narko-narko narkotyki!!! *_* Diler leci chen wysoko! Wszyscy razem zaśpiewajmy! Działkę powitajmy! Hej!!!
    Tak wiem, grzybki halucynki (drożdże) zaczynają działać *o* Weź poproś, by Jake też załatwił mi regularną dostawę działek *o* Czułam, że chłopak coś nielegalnego, ale myślałam raczej o tym, że on sam handluje niż bierze :P
    Mnie się wydaje, że doktorek powie coś w stylu "Pani Coleman jest pani w ciąży" XD Nie no bez jaj z badań wyjdzie, że bierze i tatuś padnie na zawał :D Ale by heca była :D

    Rzeź... rzeź... rzeź... I love rzeź **********o**********
    Rzeź... rzeź... rzeź... I love rzeź **********o**********
    Rzeź... rzeź... rzeź... rzeeeeeeeeeeeeeeź **********o**********
    IIIIIIIIIII LLLLLLLLOOOOOOOOOVVEEEEEEE RRRRZZZZEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹŹ **********o**********

    Kocham rzeź i krewkę ^.^.^.^.^.^.^.^.^.^ <33333 :33333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale piosnka. Nie mogę przestać tego śpiewać XD

      Usuń
    2. Zajebista piosenka xD
      Dobra, powiem mu co i jak, ale podaj mi swój adres, żeby mógł wysłać pocztą. Jak coś, to kasę prześlij mi na adres
      Skwarkowa 69
      69-666 Nibylandia

      Cieszę się z twojego szczęścia. Ale, muszę cię zasmucić, nie zginie nikt z rodziny :<

      Usuń
    3. No cóż, każda śmierć dobra :P
      Mój adres:
      Ulica psychopatów 6,
      Piekło poziom -7
      W zaświatach jest troche inna numeracja :P Wystarczy dojść do pałacu Lucyfera. Z tamtąd ulicą i pierwszy dom z kotłem smoły na ogródku to mój :D

      Usuń
    4. Dobra, powiem dokładnie Aszlanowi gdzie na iść, to na jutro powinno być.
      Jak coś to mogę ci jeszcze załatwić LSD, haszysz, here, kokę, marychę i inne. To jak? Korzystasz?
      I powiedz mi jeszcze ile tego chcesz (tzn.amfy).

      Usuń
    5. O świetnie jutro użądzam w piekle... piekło z piekła rodem :P No wież impra na zakończenie wakacji, więc jak chcesz to wpadaj z Aszlankiem :D Z resztą wszystkich chętnych zapraszam :D
      Duży wybór :) To załatw mi po dwa kilo z każdego :P
      A tak ze 8-10 kilogramów na miesiąc, by mi spokojnie starczyło :P Ale... im naćpańców więcej tym weselej :P

      Usuń
    6. Jasne, już dzwonię do mojego dilera.
      Oj, sorki, nie odbiera. Okazało się, że przedawkował :(
      Jak coś, to w nowej szkole staram się dowiedzieć, czy nie ma jakiegoś dilera. Jest w niej tyle gimbusów, że masakra :O Na pewno jakiś diler się znajdzie ;)

      Usuń
    7. [*] Uczcijmy jego śmierć podwójną dawką proszków [*]
      Ej takie pytanie czy w twojej szkole 1 gimbaza również jest taka niska? U mnie to gimpy to około 1,50 wzrostu mają O.O Kiedy ja szłam do gimbazjum to wszyscy koło 1,60 przynajmniej mieli. O_O

      Usuń
    8. Tylko z mojej klasy. Chłopcy niscy, że masakra xD A;e dziewczyny ze wzrostu spoko ;)

      Usuń
    9. Ze wzrostu spoko? Czyli nie musisz kłaść się na podłogę, by z nimi pogadać? Chociaż jeśli chodzi o poziom inteligencji to ktoś się taki pewnie znajdzie :P

      Usuń
  5. Przepraszam, że poprzedni usunęłam, ale musiałam.
    W końcu nowy rozdział jak dla mnie z tą amfą trochę przesadziłaś, TROCHĘ!!!!! CO JA PISZĘ! POGIĘŁO CIĘ?! NAOMI I NARKOTYKI! PUKNIJ SIĘ W TEN ŁEB! A TY COLE RATUJ JĄ!
    Miałam napisać, że rozdział jest super, ale nie będę kłamać nnnuuuuuuuuuuuudny, nie mogę go czytać bo zaraz zasnę przed kompem. :(
    Ja chcę jakiejś akcji, duchów, akcji, Cola! T_T
    Obiecałaś, że przestaniesz zabijać i trzymam cię z słowo! RZEZI ŻADNEJ TU NIE CHCĘ (szczerze mówiąc boje się co wymyślisz, ja też w głowie mam taki tragizm, ale nie zabijam!)
    Straciła wzrok, teraz jeszcze spadła ze schodów. Może złamała sobie kręgosłup i będzie jeździć na wózku! Po cichu mam nadzieję, że to jest jednak dobra wiadomość i np. będzie mogła odzyskać wzrok.

    Ten twój nałóg zabijania jest okropny! Mówiłam, że ja też mam coś z tym mam, ale moje postacie dostają największych urazów jakich mogły by dostać i
    po dłuższym czasie jest prawie tak jak dawniej, a czasami jeszcze lepiej.

    A co do zabijania, kojarzycie może napchaną żelkami?
    Od marca nie daje śladu życia! Może ktoś coś wie?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, że się wcinam, ale nie znoszę jak ktoś przekręca nazwy użytkowników >.< To nie jest żadna "napchana żelkami", tylko "Naćpana Żelkami" >.<
      Skąd ktoś może wiedzieć, co się z nią dzieje? Nie ma jej ani w otoczeniu blogowym, ani na SF, nie odezwała się ani razu, po prostu cisza...
      A niektórzy na jej blogu piszą komentarze w stylu "dziecko znudziło się pisaniem", macie pojęcie? Cóż za chamstwo ;_;

      Usuń
    2. Przepraszam z to przekręcenie. Nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie DZIĘKI! :) Ja sama też tego nie lubię.
      Z tym chamstwem to masz naprawdę rację, te komentarze są okropne.
      ALE CO SIĘ Z NIĄ DO LICHA DZIEJE?!!!!!!!!!!!
      Czasami ma wrażenie, że oni mogą mieć rację (hej ja naprawdę to napisałam! Wynocha stąd! Że takie myśl chodzą człowiekowi po głowie! No wynocha, nie słyszycie!)
      Ale nawet jakby się znudziła to chyba wchodziła by SF i pisała by komentarze, jak ja nie nawiedzę takiej ciszy to jest okropne!

      Usuń
    3. No wiem, dzięki za szczerą opinię ;d
      Niestety, rzeź będzie, za to nie zabiję nikogo z rodzinki c:
      No wiem, wiem, że mnie pogięło. Tak działa na mnie informacja o tym, że za kilka dni początek roku. Niestety ;[
      Dzięki :)

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Mówiąc, że nie zginie nikt z rodziny mam nadzieję, że miałaś na myśli terzjej przyjaciółki i Cola!
      Jeśli i on zginie to i ciebie zadiję.

      Usuń
    6. Nie, nie martw się. Na zabiję nikogo z najbliższego otoczenia, ale mam nadzieję, że i tak chociaż trochę was zaskoczę xD

      Usuń
  6. co jej się stanie ? STRACI CZUCIE W NOGACH ? Fajnie by było :D Ja wredna xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym czuciem w nogach to całkiem nie zły pomysł ;p

      Usuń
  7. Przez ciebie się uzależniłam od zabijania XDD Jak teraz trochę dopisuje to nowe opowiadanie na kompie to tylko myślę: "Zabić go, czy go nie zabić?" lub "A ten zginie, bo go zastrzelą, a ta bo jej gardło poderżną!" ;_____;
    Czarujący rozdzialik! A i wykryją w jej krwi narkotyki, nie? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że troszkę dzięki mnie ktoś stał się następnym na tym świecie seryjnym zabójcą xD
      Dziękować ^_^

      Usuń
    2. Właśnie tem twuj styl pisania zaczyna udzielać się teraz mnie, chociaż ja jak na razie ograniczał się do tragedii, ale bez śmierci!

      Usuń
    3. Im nas więcej, tym weselej xD

      Usuń
    4. Zgadzam się XP Ja od zawsze lubiłam wszystko co straszne, ale dopiero po przeczytaniu opka Aśki połączyłam to z pisaniem :P Okrzyk dla Aśki!!! Hip hip HUUURA!!! Hip hip HUUURA!!! Niech Ci gwiazdka pomyślności nigdy nieeee zagaśnie, nigdy nieeee zagaśnie. A kto Aśki nie szanuje niech pod stołem zaśnie!!! Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam. Niech żyje nam! Niech żyje nam, niech żyje nam w szczęściu, zdrowiu, pomyślności niechaj żyje nam!!!

      Usuń
    5. "Niech Ci gwiazdka pomyślności nigdy nieeee zagaśnie, nigdy nieeee zagaśnie. A kto Aśki nie szanuje niech pod stołem zaśnie!!! " - Hahaha! Rozwaliłaś mnie! xD
      Aż wzruszyłąm, normalnie :') Chodź tu ty moja kochana bratnia duszyczko *tulę się mocno*. Ciesze się, że troszkę dzięki mnie zaczęłam swoją przygodę z pisaniem. Cieszę się z tego bardzo ;3

      Usuń
    6. *flaki mi wyłażą ustani, a mozg przez uszy i nos* XP
      Dobra starczy mi tulenia nam zamiar pójść na rozpoczęcie roku szkolnego niż siedzieć w szpitalu.
      Ja też się cieszę, że zaczęłam pisać po dzięki temu poznałam Clarę, co dało mi wiele uśmiechu :D no i zaczęłam pisać co daje mi wiele frajdy i spełnienia :333

      Usuń
    7. Serio? Wolisz szkołę? Ja najchętniej powiesiłabym się przez moją gimbazę :'( Po prostu strasznie. Wylęgarnia gimbusów. Na drzwiach powinni powiesić "Uwaga, zagrożenie zgimbusienia!"
      I na prawdę świetnie sobie radzisz w pisaniu. Świetnie ci idzie, mówię ci ;)

      Usuń
    8. POCHWALONY, JA PO KOLĘDZIE!!
      Jakie kolędowanie :D Ja tam się ciesze!! U mnie nie tak źle, ale i tak źle XD

      Usuń
  8. Co to się tu porobiło? Niezły obrót wszystkiego nie spodziewałam się tego. ..zaskoczona jestem ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu; ) pozdrawiam weny życzę ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i nawzajem ;3
      Cieszę się, że cię zaskoczyłam. Włsśnie o to mi chodziło ;d

      Usuń
  9. Przepraszam, że tak długo nie komentowałam ;c
    Mogłaś mi przypomnieć!
    Ale jak to chodzi o narkotyki? Kurczę, zaskoczyłaś mnie z tym xd
    Jestem bardzo ciekawa co to za druga wiadomość... Znów będzie zżerać mnie ciekawość ;p
    Nie będę pisać jakie branie narkotyków jest złe i wgl, bo pewnie dziewczyny już wyczerpały ten temat xd Zresztą zamiast uczyć się z polskiego czytam twoje opowiadanie :D
    Cieszę się, że przyjaciółki okazały się prawdziwymi przyjaciółkami. Ja już się boję tej twojej rzezi xD I jestem bardzo ciekawa kogo zabijesz tym razem ;p
    Kończę już, bo przede mną jeszcze trochę nauki,a nawet nie otworzyłam książki xd
    Życzę weny i trzymam kciuki, aby dobrze ci się powodziło w nowej szkole :P
    ~Slotkasasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz się czego bać. Nie mam zamiaru zabijać nikogo bliskiego Naomi, żadnej rodziny ani przyjaciół.
      Eh, odpowiedź na tą drugą wiadomość jest bardziej oczywista, niż ci się wydaje xD
      Bardzo dziękuję i tobie również życzę, abyś szybko zaklimatyzowała w nowej szkole :)

      Usuń
  10. Aśka wejdź na g+ proszę! Jesteś potrzebna *oczy kotka ze Shreka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, sorki, że nie weszłam, ale poszłam akurat na rolki, jak to napisałaś i dopiero teraz weszłam xD

      Usuń
  11. Chce następny rozdział na zamówienie a do tego frytki *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jeszcze do frytek keczup poproszę :P

      Usuń
    2. Oczywiście, 3/4 weny się należy c:

      Usuń
    3. Wybacz moja wena jest cenna dam 2/3 weny :P Sama muszę trochę dla siebie zachować, bo teraz ja piszę rozdział :3

      Usuń
    4. O, dziękuję, zawsze coś, Ostatnio strasznie mi jej brakuje ;)

      Usuń
    5. W takim razie mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem będę musiała czekać krócej niż za 10 miesięcy :3 I wierz mam nadwyżki weny to masz jeszcze połowę tego czego mam aktualnie ^.^ Pomogłam? :P

      Usuń
    6. Jasne ;) Już nawet kończę rozdział. W najbliższym czasie powinien się pojawić. Może nawet dzisiaj dodam? xdd

      Usuń
    7. W takim razie bardzo się cieszę :3 Z tej okazji upiekę dla ciebie placuszka :P

      Usuń
  12. Witam ;3
    Co z rozdziałkiem? Coś długo nic się nie ukazuje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, po prostu miałam problemy z weną ;) Jeśli wszystko pójdzie dobrze, że rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj xd

      Usuń
    2. Lot rakietą kosmiczną z Szamotuł do Rzeszowa z ładunkiem "weny" wystartuje za dziesięć sekund!!!
      10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2... 1... Start!!!
      Rakieta powinna wylądować za 80 koma 6 sekund!

      Usuń
    3. Yey! Wena przyleciała ;)

      Usuń
    4. To kiedy ładunek rakiety transportującej zostanie użyty w celach twórczych?

      Usuń