wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział XIX Reverti ad praeteritum

          Czułam okropny ból w okolicach skroni. Dotknęłam dłonią tamtego miejsca. Było całe we krwi. Wiedziałam, że to ostatnie chwile mojego życia. Nie było szans, abym to przeżyła.
          Strzelając sobie w głowę nie pomyślałam o tacie, znajomych, Cole'u. Mimo tego, że robiłam to, aby nikt już nie cierpiał z mojego powodu, to zachowałam się bardzo egoistycznie. Szkoda tylko, że zrozumiałam to dopiero teraz. Dopiero w chwili śmierci i na pewno już tego nie odwrócę.
           Szatyn upadł na kolana i przycisnął mnie mocno do siebie, jakbym miała mu uciec. Ostatkiem sił objęłam go lekko.
    - Dlaczego mi to zrobiłaś – mruknął i pogłaskał mnie po głowie. – Kocham cię.
    - Ja ciebie też – powiedziałam cicho. Chłopak objął mnie mocniej. Dalej słyszałam tylko ciche słowa, których sensu nie rozumiałam, ponieważ były w jakimś innym języki, chyba łacinie. Zrozumiałam jedynie "Reverti ad praeteritum". Zdania zaczynały być coraz głośniejsze. W pewnej chwili wszystko ucichło, a przed oczami pojawiła mi się jedynie ciemność. W końcu nie widziałam nic, umarłam....

***

          Poczułam, że się budzę. Podniosłam lekko głowę, ale zaraz cicho jęknęłam z powodu bólu w skroni. Złapałam się za głowę i syknęłam, jednak zaraz poczułam zimną dłoń na ramieniu więc otworzyłam oczy.
          Przy moim łóżku siedziała pani Madeleine i tata z zatroskaną miną. Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy, uśmiechnął się lekko.
    - Jak się czujesz? - zapytał i pogłaskał mnie po głowie.
    - Boli mnie głowa - mruknęłam. - Tak właściwie, to co się stało?
    - Kiedy znalazłaś ciała tych dziewczyn w szafie Jacob'a - tutaj przerwał i głośno przełknął ślinę. - To straciłaś przytomność i uderzyłaś głową o szafkę.
           Nie odpowiedziałam nic, ponieważ za nic w świecie nie mogłam zrozumieć sytuacji, w której się znalazłam. Dopiero co umierałam w ramionach Cole'a, a teraz tak po prostu spokojnie leżałam w łóżku, jakby to zdarzenie nie miało miejsca.
    - Możecie wyjść? - zapytałam nieśmiało. - Chciałabym zostać sama.
    - Pójdę ci zrobić herbaty - pani Madeleine uśmiechnęła się lekko i wyszła z pokoju. Tata pocałował mnie w czoło i zrobił to samo.
          Kiedy tylko oboje zniknęli na drzwiami pokoju, upewniłam się że są zamknięte po czym wzięłam z półki grupą księgę z czarną okładką. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać słów, które wtedy słyszałam. Nie minęło pięć minut, gdy je znalazłam. Byłam bardzo zaskoczona bo spodziewałam się, że ich nie znajdę a całe to zdarzenie okaże się zwykłym snem.
    - Reverti ad praeteritum - powtórzyłam cicho i zaraz popatrzyłam na tłumaczenie. - Powrót do przeszłości? - zapytałam zdziwiona, ale zaraz wróciłam do czytania. - Zaklęcie służące do cofania czasu i automatycznego zmieniania jej. Chodzi tu o cofnięcie czyjejś śmierci i tym podobne. Mogą go używać jedynie demony, przeklęci i łowcy. Nikt nie odczuwa cofania czasu, jedynie osoby mające coś wspólnego z magią, to znaczy, czarodzieje, wilkołaki, wampiry, Cailie...
          Nic z tego nie rozumiałam. Po co jakiś demon lub człowiek przeklęty miałby cofać czas, aby mnie uratować. To było niedorzeczne. Pewnie posądziłabym o to Kelly, ale ona nie była demonem ani nic z tych rzeczy. To wszystko nie łączyło się do kupy.
          Westchnęłam głęboko, po czym wstałam i podeszłam do szafy. Postanowiłam przejść się po parku i przy okazji wyprowadzić psa na spacer. Wyjęłam czarne rurki, białą, luźną koszulkę na ramiączkach z nadrukiem "I Love Paris" i bezrękawnik tego samego koloru co spodnie. Do tego białe botki. Z tym wszystkim ruszyłam do łazienki i ubrałam wszystko na siebie. Rozczesałam jeszcze włosy i splotłam je w kłosa, po czym zeszłam na dół.
    - Airon! - zawołałam psa. Ten szybko podbiegł do mnie i zaczął machać ogonkiem. Pogłaskałam go i przypięłam smycz.
    - A ty gdzie się wybierasz? Na spacer z psem? - zapytał tata, który ni z tąd, ni z owąd pojawił się w korytarzu. Kiwnęłam tylko głową. - W takim stanie?
    - Jakim stanie? - burknęłam oburzona. - Czuję się świetnie, a świeże powietrze dobrze mi zrobi. Po za tym muszę to wszystko spokojnie przemyśleć.
    - No dobrze. Masz przy sobie telefon? - dotknęłam dłonią kieszeni, a kiedy poczułam prostokątną wypukłość, kiwnęłam głową. - W takim razie idź. Masz jednak wrócić przed dwudziestą.
    - Jasne! Kocham cię! - pocałowałam ojca w policzek i wybiegłam z domu. Ruszyłam powoli do parku, który znajdował się jakieś pięć kilometrów dalej. Mogłam iść na skróty, jednak droga prowadziła przez las, który nadal przyprawiał mnie o dreszcze. Po dłuższym zastanowienia, zdecydowałam się jednak iść tą właśnie drogą. W końcu byłam Cailie, nie mogłam bać się duchów, skoro miałam nad nimi władzę.
          Przeszłam przez rów i, wraz z psem, zanurzyłam się zgłąb lasu. Cały czas miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Rozglądałam się niepewnie, ale musiałam jakoś wytrzymać ten kilometr, skoro zdecydowałam się tędy iść. Po pewnym czasie pożałowałam tego, bo co jakiś czas krzaki, które mijałam, szeleściły, a Airon warczał ostrzegawczo. Bałam się, nie ukrywam, dlatego też wyjęłam z botka nóż, który, odkąd dowiedziałam się o swoich paranormalnych mocach, zawsze tam trzymałam. Dzięki temu czułam się bezpiecznie. Rozglądnęłam się dokładnie, lecz nie zobaczyłam nic. Dopiero kiedy byłam blisko wyjścia z lasu, zobaczyłam coś leżącego kilkanaście metrów dalej. Zbliżyłam się trochę i wyglądem przypominało manekina, którego odnóża były dziwnie powyginane. Wzruszyłam więc tylko ramionami i ruszyłam dalej.
          Po kilku minutach doszłam do parku. Usiadłam na ławce, a Airona spuściłam ze smyczy, aby zaznał trochę wolności. Rozmyślałam nad wydarzeniami ostatnimi czasy, póki nie zobaczyłam, że z McDonald'a kilkanaście metrów od parku wychodzi Cole. Wstałam i pomachałam mu. Ten uśmiechnął się przyjaźnie i zaczął iść w moją stronę. Kiedy znalazł się obok mnie, przytulił do siebie mocno, po czym krótko pocałował.
    - Hej. Co tam u ciebie? Jak się czujesz po tym wszystkim? - zapytał i pogłaskał mnie po policzku.
    - Po czym? - mruknęłam i zmarszczyłam brwi.
    - No po tym, jak znalazłaś ciała tych dziewczyn w pokoju brata.
    - A skąd ty o tym, przepraszam, wiesz? - burknęłam i popatrzyłam na niego podejrzanie. Ten lekko się zmieszał.
    - Bo ten...ja przyszedłem do ciebie, ale ty wtedy byłaś nieprzytomna po tym upadku. Rozmawiałem z twoim tatą, a on mi wszystko opowiedział - wytłumaczył. Zmieniłam wyraz twarzy na normalny.
    - Oh, to on ci wszystko wyjaśnił. Tylko dlaczego tata nie powiedział mi nic o tym, że byłeś?
    - Może zapomniał - wzruszył ramionami. - No przestań mnie tak o wszystko wypytywać! Co to jest, przesłuchanie?
    - Przepraszam... - westchnęłam. Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem, po czym przytulił.
    - Co powiesz na nockę u mnie, żeby chociaż trochę zapomnieć o tym wszystkim? - zapytał po chwili.
    - Co ty mi tu za jakieś propozycje matrymonialne proponujesz - prychnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
    - Ty tylko o jednym myślisz - westchnął chłopak.
    - Ja?
    - Tak, ty.
    - Ja? - chłopak tylko kiwnął głową. Wzruszyłam ramionami. - No cóż, tym razem muszę się z tobą zgodzić -  mruknęłam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - Myślę, że tata się zgodzi. W końcu jutro sobota, więc nie muszę odrabiać zadań.
    - No właśnie! To jak, idziemy po rzeczy do ciebie.
    - Właśnie tak - odrzekłam, po czym zaczęłam wołać psa, aby podbiegł do mnie. Nie minęło kilka sekund, a już stał przy mojej nodze z wywieszonym języczkiem, wesoło machając ogonem. Zapięłam mu smycz, po czym wyszliśmy we trójkę z parku. - Chodźmy przez las, będzie szybciej.
    - Przez las? - zapytał, dziwnie na mnie patrząc.
    - Nie mów, że się boisz - prychnęłam.
    - No nie, ale...
    - A więc chodź - przerwałam mu i pociągnęłam na rękę w stronę gęstwiny drzew. - Tak w ogóle, to ktoś porzucił w lesie jakiegoś manekina.
    - Manekina? - mruknął Cole i zmarszczył brwi.
    - No tak, manekina. Był cały powyginany i miał spłaszczony brzuch. Chcesz, to mogę ci go pokazać.
    - Nie, spoko, nie trzeba - zaprzeczył. Popatrzyłam na niego dziwnie.
    - Ostatnio, mam tu na myśli dzisiaj, inaczej się zachowujesz - burknęłam. Szatyn popatrzył na mnie pytająco. - No jesteś jakiś zdezorientowany, nerwowy. Mogę wiedzieć co się stało?
    - Nic się nie stało. Po prostu...jak byłem mały, poszedłem z kuzynką do lasu i zaatakowały nas wilki. Ją pogryzły na moich oczach, a mi jakimś cudem w ostatniej chwili udało się schować na drzewie. Od tej pory czuję się niezręcznie w takich gęstwinach.
    - Coś mi się wydaje, że blefujesz.
    - Nie, mówię prawdę.
    - Dobra, załóżmy, że ci wierzę - mruknęłam niepewnie, po czym ścisnęłam rękę chłopaka i szybszym krokiem ruszyliśmy w stronę mojego domu.

***

          Kiedy byliśmy już pod drzwiami chłopaka, ten mruknął tylko cicho :
    - Jest dzisiaj u mnie mój pięcioletni kuzyn. Mam nadzieję, że lubisz dzieci.
    - Jasne, uwielbiam - powiedziałam wesoło.
    - I tak długo się nim nie nacieszysz. Dzisiaj wyjeżdża, ale może zdołasz poznać kilka jego pomysłów - zaśmiał się, po czym nacisnął klamkę. Kiedy tylko to zrobił, w naszą stronę zaczął szarżować mały chłopczyk, krzycząc imię chłopaka. Cole wziął małego na ręce i pocałował w czółko.
    - Cześć Daniel. Jak tam dzisiaj w przedszkolu?
    - Fajnie - odrzekł wesoło i popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego. - A co to za pani?
    - To moja dziewczyna.
    - Aha... - mruknął, po czym dodał ciszej : Ładna.
    - Też tak uważam - powiedział dumnie szatyn i puścił oczko w moją stronę. Zarumieniłam się lekko, lecz próbowałam to schować pod puszystą, czarną grzywką.
    - A wiesz, że się dzisiaj w przedszkolu całowałem? - ożywił się chłopiec.
    - Tak? I co?
    - I bardzo fajnie było.
    - A z kim to się tak całowałeś?
    - Z Zack'iem - odpowiedział chłopiec. Słysząc to, zrobiłam wielkie oczy, po czym wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a Cole wraz ze mną. Postawił małego, zdziwionego Danielka na ziemi, a sam oparł się o ścianę i prawie płakał ze śmiechu.
     - Ja już nie mogę - odparł w pewnej chwili, w przerwach między śmiechem.
     - Patologia. Normalna patologia - odezwałam się w końcu. - Wiesz co? Ja może lepiej nie będę tego komentować.
     - Ja również nie mam zamiaru - westchnął wesoło szatyn. - Chodź na górę. Zostawmy go. Może mały w końcu się skapnie, dlaczego się śmialiśmy.
     - Za kilka lat, może - dodałam. Szatyn tylko uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie na górę. Gdy tylko znaleźliśmy się w jego pokoju, usiedliśmy na łóżku, rozmawiając na różne tematy. W tym czasie po Danielka przyszli rodzice. Chłopiec pożegnał mnie mocnym uściskiem i słowami :"Cole Cię bardzo lubi" i odszedł z uśmiechem. Zaśmiałam się tylko.
            Kiedy tak rozmawialiśmy, w końcu chłopak zaproponował oglądnięcie "Obecności".
     - Dobra, ale nie myśl, że przez cały film będę przerażona wtulać się w ciebie - prychnęłam.
     - Czyżby? - mruknął i podniósł prawą brew do góry.
     - Jasne! Mogę się założyć, że ty się prędzej posrasz ze strachu.
     - Nie wiesz do kogo to mówisz, dziewczynko. Jeszcze w nocy do mnie przylecisz z płaczem, że ducha widziałaś - powiedział z przekonaniem. Ja tylko warknęłam groźnie na niego i splotłam ręce pod biustem. - Oglądamy tutaj, na laptopie, czy na dole?
     - Na dole. To jak, idziemy?
     - Chodź - wzruszył ramionami i zeszliśmy na dół. - Dobra. Ja idę zrobić popcorn, a ty poszukaj filmu w tej szafce - rozkazał i wskazał na białą szafę obok telewizora. Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam w jej kierunku. Gdy znalazłam odpowiednią płytę, usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać streszczenie z tyłu okładki. Chwilę później pojawił się Cole z dużą miską popcornu i dwoma butelkami piwa. Jedną z nich podał mi.
    - Tak właściwie, to gdzie jest twój tata? - zapytałam, kiedy film zaczął się już ładować.
    - Na górze, robi jakiś projekt - mruknął, po czym uśmiechnął się szyderczo i zbliżył do mnie, kładąc dłoń na moim udzie. - To znaczy, że teoretycznie jesteśmy sami.
    - Tylko teoretycznie, kotku - prychnęłam i strąciłam jego rękę. - Przykro mi, jeżeli rozwiałam twoje nadzieje na romantyczną noc. Cóż, będziesz musiał stracić dziewictwo z kim innym.
    - Wcześniej czy później, przekonam cię moim wewnętrznym i zewnętrznym pięknem.
    - Za wysoko się cenisz, kochanie - odrzekłam, na co oboje się zaśmialiśmy i zajęliśmy się oglądaniem filmu. Zanim się skończył, zdążyłam się upić kilkoma (dokładnie czteroma) butelkami. Kompletnie pijana bełkotałam tylko jakieś niezrozumiałe słowa.
    - Naomi, spiłaś się - jęknął chłopak, kiedy skończył się film, na co spojrzałam na niego groźnie i wydęłam policzki.
    - Wypraszam sobie! Jestem w pełni sprawna umysłowo - warknęłam i próbowałam wstać, ale zaraz zawahałam się i z powrotem spadłam na łóżko.
    - Czyżby? - zapytał i podniósł prawą brew do góry. - W takim razie powiedz "stół z powyłamywanymi nogami" - odpowiedział i splótł ręce, patrząc na mnie wyczekującą. Westchnęłam głęboko.
    - Stół z powywawyła...powywał...powy...No dobra! Jestem pijana! - krzyknęłam w końcu.
    - Właśnie widzę - mruknął i próbował mnie podnieść. - Chodź pijaku ty mój - zaśmiał się pocałował mnie w policzek.
    - Rozpędzeni prosto w stronę drogi, zakręceni w sobie tak bez...trwogi! Biegniemy i potrąca nas ciężarówka, robiąc z nas placuszkaaaaa... - mruczałam pod nosem. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, po czym zaczął się śmiać.
    - Wiesz, nie jesteś dobra w układaniu piosenek. Do tego strasznie fałszujesz.
    - Wujek dobra rada się znalazł - prychnęłam. - Zanieś mnie do pokoju, jak pannę młodą.
    - Ale widzisz....Aby była panna młoda, musi być też noc poślubna - wymruczał mi do ucha, gładząc po udzie. Zaraz strąciłam jego rękę.
    - Wy, faceci, myślicie tylko o jednym - jęknęłam, zaraz zmieniając się z wesołej, na przygnębioną i złą. - Chcesz mnie skrzywdzić dokładnie tak samo, jak on. Zmusić do złych rzeczy, które będę żałować do końca życia - szlochnęłam, chowając twarz w dłoniach. - Nigdy nie zapomnę tych jego obleśnych łap, tego dotyku...Nie wiesz, jak ja musiałam cierpieć, przez ten cały czas patrząc na niego!
    - Naomi, odezwał się cicho i usiadł obob mnie. - O czym ty mówisz? Ktoś cię kiedyś skrzywdził?
    - Nie chcę o tym mówić. Chcę po prostu zapomnieć....

15 komentarzy:

  1. PLACUSZEKKKKKKKKK ^^ z Naomi i Cole'go. Hi hi placuszki zawsze spoko ;p
    Ciekawe czy Naomi wygada mu od A do Z co się stało w przeszłości czy później wytrzeźwieje i powie, że nie ważne i nie powie.
    A cio do tego "Jeszcze w nocy do mnie przylecisz z płaczem, że ducha widziałaś" to myślałam, że w nocy przyjdzie do dziewczyny duch i on będzie straszny i się wystraszy i razem z chłopakiem będą mu pomagać. Hehe o Cole taki przestraszony, że widzi duszka;p
    Kopniaki prześlę jutro bo dzisiaj mam już bardzo napięty grafik wpierdoli ;p o 18 Ci pasuje odebrać kopniaki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Placek, taki z krwi i flaków xD
      Wiesz, to dopiero wieczór, więc w nocy może się wszystko stać xD

      Usuń
  2. W końcu trochę więcej Naomi i Cola <3
    A z tym, pomysłem koleżanki wyżej ( tym z duchem który przychodzi w nocy ) podoba mi się :D tym bardziej, że mam podejrzenia co do Cola, bo kto mógłby rzucić zaklęcie? Może będzie udawał, że nie widzi tego ducha a jednak w pewnym momencie zada mu jakieś pytanie i się wyda...
    rozdział cudowny <3 coraz lepiej piszesz. :D ( nie żeby wcześniej było źle... po prostu widać, że nabierasz większej wprawy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie zatęskniłam za Colem i musiałam go w końcu wsadzić do rozdziału xD
      Serio? Jak dla mnie piszę coraz gorzej :/ Ale dziękuję c:

      Usuń
  3.  "   - A z kim to się tak całowałeś?
        - Z Zack'iem - odpowiedział chłopiec." - hahahaha, ja nie mogę XD
    Świetny rozdział *-*
    Ciekawi mnie ogromnie to zaklęcie. To pewnie sprawka Cole'a, tylko zastanawia mnie, jak on mógłby być jakimś demonem...
    W ogóle, zawaliście, że Naomi żyje. I że wciąż jest z Cole'em ^^
    Życzę dużo weny, a jeszcze więcej chęci. Niestety nie mogę ci oddać swoich, bo ich nie posiadam -,-
    Czekam na next :D (A "Obecność" jest słaba XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawka z zaklęciem wyjaśni się pewnie dopiero za kilka rozdziałów ;)
      Wielkie dzięki xD Jak coś, to ja mogę ci dać trochę mojej weny ;) Mam aż zanadto :)

      Usuń
  4. Cudowny <3
    Jakie zdziwienie gdy dowiedziałam się, że Naomi uderzyła się w szafkę. Ciekawi mnie kto rzucił to zaklęcie.
    Życzę ci dużo weny i pozdrawiam.
    Tyśka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ;)
      Jak już wspominałam wyżej, wszystko się wyjaśni za kilka rozdziałów ;)

      Usuń
  5. Fantastyczne, czekam na jak najszybszego nexta...! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3 Postaram się dodać jak najszybciej :)

      Usuń
  6. Sorry, że tak późno i wybacz proszę.
    SSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEERRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    W końcu dalej jestem po prostu w niebo wzięta, A NIE MÓWIŁAM ŻE JAKIŚ DUCH CZY DEMON JĄ OCALI!!!!!!!!! JA NAJEBSZA!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAM PROROK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jak ja się cieszę, że Naomi żyje!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!♥!!!

    Właśnie przy niej był wtedy tylko Cole, może to on rzucił zaklęcie? Ale mam nadzieję, że nie jest jakimś przeklętym lub demonem. Fajnie by wyszło coś w stylu Cailie chłopaka? było by SUPER! Coś mi się wydaje, że to na pewno on. Był jakiś taki znerwicowany, a ta historia o wilkach jakoś do mnie nie przemawia, za łatwo o tym powiedział. Ale istnieje też druga opcja mógł to być ten koleś z początku co chciał ją zabić i od niego się dowiedziała, że jest Cailie , jak mu tam było? nie ważne i nie pamiętam też czy on był duchem czy czymś innym, ale trzeba rozważyć wszystkie opcje.

    " - A z kim to się tak całowałeś?
    - Z Zack'iem - odpowiedział chłopiec." - MATKO NIE MOGĘ EXTRA TEKST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :DDDDDDDDDDDD HAHAHAHAHA

    Placuszki z Naomi Cola... W sumie placki są zawsze dobre, ale akie ludzkie to nie za dobre, chyba żeby wabić jakieś duchy czy wampiry lub wilkołaki.

    Mówisz, że dopiero wieczór to ten tekst mnie zastanawia "Jeszcze w nocy do mnie przylecisz z płaczem, że ducha widziałaś" może ten manekin co pod lasem leżał to wcale nie manekin? Już mnie ciary przechodzą.

    Sorry, że taki długi i za te serduszka, ale jestem taka szczęśliwa, że Naomi żyje!!!!!!♥♥!!!!!!
    Mówisz, że masz weny w nadmiarze to daj tylko takiej aktualnej, bo takiej co planuje koniec to mam za dużo.
    Odpisz mi na Hangoutsie, bo chcę z tobą troszkę popisać.
    Krótko mówiąc fantastyczne i czekam na jak najszybszego nexta!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz kochana, ale hangouts mi nie wchodzi :/ Jedynie czasem się uda na chwilkę xD
      Wow! Jaki długi kom :O Ja co ty mnie przepraszasz? Właśnie dla takich komentarzy warto żyć :)
      Ten, co jej powiedział, że jest Cailie...chodzi Ci o Rasha? No wiesz, nie mogę ci powiedzieć, czy to on czy nie, chociaż aż mnie korci xD Tak strasznie podoba mi się to, co wymyśliłam :)
      Jasne! Wenę prześlę ci moim Aszlanem. Jak zepnie pośladki, to zanim skończy się mecz Polska-Gruzja powinien już być ;)
      Wielkie dzięki kochana <3

      Usuń
  7. ej wróciłam! \informacje na moim blogu pod ostatnim postem niestety zapomniałam loginu do konta
    Ewa :***
    ps. PRZEPRASZAM! kocham was normalnie się rozpłakałam jak czytałąm komy na moim blogu

    OdpowiedzUsuń
  8. UHUHUHUHUHH przeczytałam (co prawda tylko ten rozdział XD) ale to jest zajebiste... wiesz ze uwielbiam twoje blogi xd zaraz się biore do czytania od początku...
    ten manekin to nie był manekim tylko zimny trup ahahahhahahahahhahahahhhahhahahhahahahahahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć z twoich ust :3
      Tak, to był trupek ale o tym w nexcie xD Bardzo dziękuję <3

      Usuń