Pierwsza sprawa, to były te duchy. Doskonale wiedziałam, że skądś znałam te dziewczyny, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Na pewno nie były one ze szkoły, bo wyglądały dość charakterystycznie, więc bym je zapamiętała. Wyglądały też na starsze ode mnie mnie, chodź mogło to być za sprawą makijażu i ubrań.
Drugą sprawą był Cole. Zgodziłam się na chodzenie z nim, bo coś do niego czuję, ale nie wiem czy to miłość czy tylko chwilowe zauroczenie. Żadnemu mężczyźnie nie ufałam całkowicie, więc nie chciałam się za bardzo wkręcać z ten związek. Nie znałam go dość długo aby twierdzić, czy mnie nie skrzywdzi. Wszyscy twierdzą, że można mu ufać i nie bawi się dziewczynami, ale skąd wiadomo, czy to nie są tylko pozory. Jak na razie wolałam ograniczać się tylko do pocałunków i słodkich słówek - nic więcej.
Następna była śmierć mamy. Zmarła już jakiś miesiąc temu, a ja na cmentarzu byłam tylko raz. Teraz, kiedy odzyskałam wzrok, mam większą szansę, aby pojawiać się tam częściej. Dlatego też postanowiłam pójść na cmentarz jeszcze tego samego dnia. Zapalić znicz, pomodlić się...Może nawet udałoby mi się z nią porozumieć, jeśli bym się postarała.
Kiedy dojechałam pod szkołę, odetchnęłam głęboko i wjechałam na dziedziniec. Przy ławkach stała Eva. Kiedy mnie zobaczyła, mruknęła ciche "Jezus Maria" i wpatrywała się we mnie jak w ducha.
- Odzyskałam wzrok - krzyknęłam wesoło. Czarnowłosa patrzyła na mnie oniemiała, po czym zaśmiała się głośno i zaczęła szarżować w moją stronę z rozłożonymi ramionami. Zaśmiałam się głośno i zrobiłam to samo. Kiedy dziewczyna dosłownie skoczyła na mnie, obydwie runęłyśmy na ziemię śmiejąc się głośno. Osoby z dziedzińca patrzyły na nas jak na obłąkane, ale nie zwracałyśmy na to większej uwagi, tylko śmiałyśmy się same z siebie.
- Naomi! Co się stało?! Opowiadaj! - krzyknęła, kiedy podniosłyśmy się z ziemi i usiadłyśmy na ławce. Ja zaczęłam ściągać rolki i zakładać moje ulubione biało-niebieskie AirMax'y.
- Kilka dni temu miałam wypadek, bo spadłam ze schodów. Wtedy pojechałam do szpitala. Lekarz zbadał mnie dokładnie i stwierdził, że mam szansę na odzyskanie wzroku dzięki specjalistycznej operacji. Kilka dni temu przeprowadzili ją i...udało się, jak widzisz! - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ale dlaczego ja dowiaduję się o tym dopiero teraz?...Chciałaś nam zrobić niespodziankę, tak?! Tylko ja nienawidzę dowiadywać się o czymś ostatnia! Teraz dostaniesz ode mnie porządny opieprz! - krzyknęłam zbulwersowana, kiedy nagle zadzwonił dzwonek. - Ale dopiero po lekcji. A teraz chodź - rozkazała, kiedy schowałam rolki do dużej reklamówki. Ruszyłyśmy na korytarz. Szybko otworzyłam szafkę, chowając do niej reklamówkę, i ruszyłyśmy do odpowiedniej sali, po drodze witając się z różnymi osobami i odpowiadać na pytania, dlaczego mnie nie było. Wyszło na to, że weszłyśmy do sali kilka minut po dzwonku. Przeprosiłyśmy i usiadłyśmy w drugiej ławce środkowego rzędu.
- Panno Coleman, przyszła pani do szkoły po raz pierwszy od miesiąca, a już się pani spóźniła na lekcję? - zapytał z uśmiechem pan Young, fizyk, który równocześnie był naszym wychowawcą.
- Przepraszam - jęknęłam. - Musiałam się ze wszystkimi przywitać - uśmiechnęłam się uroczo.
- Dobrze, tym razem wam daruję, ale mam nadzieję, że to się nie powtórzy - zaśmiał się. - Dobrze, teraz przepytam kogoś z ostatniej lekcji. Może...Thomas, do tablicy.
Z drugiej ławki przy oknie wyszedł wysoki szatyn o piwnych oczach i idealnie białych zębach. Był to, razem ze swoim bratem bliźniakiem, nowy uczeń. Wypytałam się trochę Evy na ich temat. Doszli oni do naszej szkoły kilka dni po moim wypadku. Podobno są niezłymi uczniami i da się z nimi pogadać na poważnie czy pośmiać. Byli na prawdę fajni.
Odpowiedział prawie na wszystkie pytania pana Young'a, więc dostał najwyższą ocenę z odpowiedzi. Uśmiechnął się promiennie i wrócił do ławki. Kiedy przeszedł obok mnie zauważyłam, że na dłoni miał znak " ~*~ ". Wydawało mi się, że gdzieś go już widziałam, ale nie mogłam skojarzyć skąd. W końcu jednak dałam sobie spokój i założyłam, że był to zwykłe tatuaż. Przepisałam wszystkie notatki do zeszytu, co jakiś czas zerkając na Cole'a i posyłając sobie nawzajem uśmiechy.
Kiedy zadzwonił dzwonek zwiastujący koniec lekcji, szybko się spakowałam i wyszłam z sali. Eva musiała zapytać się pana Young'a o poprawę sprawdzianu, więc zaczekałam na nią przed salą. W tym czasie przywitałam się z Cole'm całusem i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, póki czarnowłosa nie naskoczyła na szatyna.
- Nawet ten pajac wiedział, że odzyskałaś wzrok, a ja nie?! - jęknęła zrozpaczona.
- Jakie ty masz problemy - westchnął Cole i wywrócił oczami.
- Nie wiem, czy powinnam w tej chwili dać sobie spokój, czy najzwyczajniej w świecie dać ci w pysk - krzyknęła, przez co większa część uczniów popatrzyła na nas.
- Dajcie spokój. Robicie aferę o nic - burknęłam.
- Ale dlaczego ja dowiaduję się jako ostatnia? To jest niesprawiedliwe! Zawsze wiem wszystko jako pierwsza! - złościła się, tupiąc przy tym nogą jak dziecko. - Jestem zbulwersowana. To jest dys-kry-mi-na-cja!
- Evelyne, uspokój się, kobieto - prosiłam. - Przyszedł do mnie wczoraj i nie mogłam tego ukrywać, bo sam by na pewno zauważył jakąś zmianę w moim zachowaniu - tłumaczyłam. Dziewczyna popatrzyła gniewnie na szatyna, warknęła na niego i, naburmuszona, odeszła.
- Błagam, nie mów, że ona często tak ma...
- Tylko, jak się wkurzy, a to się raczej rzadko zdarza - zaśmiał się i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam twarz w jego ramię. Staliśmy tak chwilę, póki nie zadzwonił dzwonek na lekcję. Oderwałam się od chłopaka i uśmiechnęłam szeroko.
- Dobra, ja idę. Mam dzisiaj jechać na zawody z lekkoatletyki. Widzimy się jutro - oznajmił, po czym przytulił mnie do siebie i ruszył w stronę dziedzińca. Westchnęłam głęboko, weszłam do sali i zajęłam miejsce obok Evy. Ta mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Mi się wydaje, czy ty flirtujesz z naszym Cole'm? - zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
- Bo ja z nim chodzę - zaśmiałam się cicho. Dziewczynie zrzedła mina, a jej oczy rozszerzyły się niebezpiecznie szeroko.
- Serio? - kiwnęłam głową. - Nie mów, że znowu dowiaduję się wszystkiego ostatnia - bąknęła i zmarszczyła brwi. Zaśmiałam się.
- Nie, dowiadujesz się pierwsza.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu - powiedziała, po czym uścisnęła mnie mocno. - Tylko pamiętaj o gumkach.
- Odpieprz się! - warknęłam i odepchnęłam dziewczynę do siebie, przez co ta zaczęła się głośno śmiać zwracając na nas uwagę klasy.
- Panno Booth, co panią tak cieszy? - zapytał nauczyciel.
- O gumkach gadają - zaśmiał się Nate.
- Tobie tylko jedno w głowie, erotomanie - prychnęłam.
- Cisza! - krzyknął anglista. - Ani słowa więcej, bo wszyscy u dyrektora wylądujecie.
- Przepraszamy - powiedzieliśmy zgodnie i pan Jonson wrócił do prowadzenia lekcji.
***
Kiedy lekcje tego dnia dobiegły końca, ruszyłam do swojej szafki, z której wyjęłam rolki, i ruszyłam na dziedziniec. Zajęłam jedną z ławek, ubrałam je na nogi, a buty wepchnęłam wgłąb torby. Już chciałam wyjechać po za teren szkoły gdy usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zobaczyła Max'a wraz z swoim bratem, Thomasem, którzy zmierzają w moją stronę.
Bliźniacy okazali się być bardzo miłym i sympatycznym rodzeństwem. Polubiłam ich od razu. Okazało się, że mamy wspólne zainteresowania i bez problemu się z nimi dogadałam. Zarażali optymizmem i humorem. Przy nich nie można było się nie uśmiechnąć.
Zaczęłam na chłopaków. Podeszli do mnie z charakterystycznym dla nich uśmiechem dla ustach i przywitali się za mną przyjaźnie.
- Dasz się może zaprosić teraz do kawiarni? - zagadnął Max.
- Jasne, ale tylko na godzinkę. Muszę iść do mamy na cmentarz - odrzekłam i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Spoko. Godzina wystarczy.
Do kawiarni doszliśmy kilka minut później. Powoli wjechałam do budynku i zajęłam stolik pod oknem. Chłopcy ruszyli moim śladem. Złożyliśmy zamówienia; ja gorącą czekoladę, a chłopcy po kawie.
- Właściwie, to jak to się stało, że straciłaś wzrok? - zapytał Thomas.
- To długa historia - mruknęłam. W tym momencie kelnerka przyniosła nasze kawy, posyłając Thomasowi uwodzicielskie spojrzenie. Spiorunowałam ją wzrokiem, na co ta tylko burknęła coś pod nosem i odeszła. Chłopak odpowiedział śmiechem.
- Odstraszasz rywalki? - zaśmiał się.
- Bo jest o co walczyć - prychnęłam.
- W poprzedniej szkole dziewczyny się o mnie biły - powiedział dumnie i nadął się jak paw. - Wracając! Mamy dużo czasu, więc możesz wszystko opowiedzieć. Oczywiście jeśli nie chcesz, to nie...
- Nie! - przerwałam mu. - Jeżeli chcecie, mogę wam wszystko opowiedzieć. To nie jest tajemnicą.
- A więc zamieniamy się w słuch - powiedział Max i wygodniej ułożył się na krześle.
- W starej szkole miałam kumpli, Joe'go i Adam'a. Pewnego dnia wracali pijani z imprezy wraz ze swoją przyjaciółką, Naomi. Zagadali się i nie zauważyli małżeństwa z dzieckiem na przejściu. Wjechali w nich. Przeżył tylko mężczyzna. Zaraz po tym zdarzeniu zapragnął on zemsty na mordercach swojej rodziny. Kilka tygodni temu zabił chłopaków i ich rodziny. Pech chciał, że pomylił mnie z tamtą Naomi, dlatego też zabił moją matkę i to samo próbował zrobić ze mną. Strzelił mi w tył głowy i uszkodził ośrodek wzroku. Lekarze mówili, że nie mam szans na to, aby widzieć, lecz tydzień temu miałam wypadek. Spadłam ze schodów i trafiłam do szpitala. Doktor przez przypadek odkrył, że dzięki specjalnej operacji mam szansę i, jak widać, udało się - powiedziałam na jednym wydechu, po czym wzięłam głęboki wdech.
Chłopcy patrzyli na nas przerażeni. Nie wiedziałam o co chodzi, a oni nie mogli wydusić z siebie ani słowa. Zbledli, jakby mieli zaraz zwrócić obiad. W końcu Thomas zebrał się do kupy i odezwał się cicho.
- Jakiś rok temu zginęła nasza matka i siostra, bo banda nastolatków wracała pijana z imprezy. My wtedy byliśmy na wakacjach u dziadków. Dowiedzieliśmy się o tym kilka dni później, kiedy tata odzyskał przytomność - mruknął i głośno przełknął ślinę. - Miesiąc temu zamknęli go za morderstwo kobiety i próbę zabójstwa jej córki. Wychodzi na to, że...że nasz ojciec zabił twoją matkę...
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Zaprzyjaźniłam się z synami mordercy mojej matki i sprawcy tego, że mój brat zaczął staczać się na dno. Nie mogłam z to uwierzyć. To było nieprawdopodobne. Wiedziałam, że nie byli winni tego, że ich ojciec oszalał, ale to i tak był dla mnie cios.
- Wiecie, ja chyba będę się zbierać - mruknęłam i wyjęłam z kieszeni kilka dolarów, które położyłam na stole, po czym wstałam.
- Naomi...
- Nie, na prawdę muszę iść. Do jutra - burknęłam cicho i szybko wyjechałam z kawiarni. Ruszyłam w stronę najbliższego sklepu, aby kupić znicz na grób mamy. Znalazłam taki po kilku minutach, tuż obok cmentarza. Zaopatrzyłam się w jeden oraz zapalniczkę i od razu skierowałam się w stronę grobu mamy. Zapaliłam świeczkę w lampionie i położyłam go na grobie, po czym usiadłam na ławce. Zaczęłam wpatrywać się w zdjęcie mamy, a po moim policzku spłynęła łza.
- Mamo, błagam, zrób coś... - jęknęłam. - Zrób coś, żeby Jake się opamiętał. Nie powiem nic tacie, to i tak nic nie da. Potrzebna jest jego dobra wola, zmuszanie go do odwyku nic nie da. Proszę cię, pomóż mu... - mruknęłam i spuściłam głowę. Nagle poczułam mocny powiew wiatru i zimną dłoń na ramieniu. Lekko odwróciłam głowę, lecz nie zobaczyłam nikogo, prócz bladej, zimnej dłoni.
- Szafy skrywają mroczne tajemnice, pamiętaj - powiedział głos, po czym ręka znikła, a wiatr ustał.
Nie zwróciłam na to wydarzenie zbytniej uwagi, bo ostatnimi czasy takie sytuacje zdarzały się prawie codziennie. Można powiedzieć, że były na porządku dziennym. Po pewnym czasie po prostu przestałam zwracać na to uwagę. "Szafy skrywają mroczne tajemnice". To zdanie nie miało sensu. Sprawdziłam swoją szafę, lecz nie znalazłam w niej nic niezwykłego. Znajdowały się w niej jedynie moje ciuchy i rzeczy osobiste, nic nadzwyczajnego, to, co zwykle.
Przesiedziałam na cmentarzu dobrą godzinę. Do domu postanowiłam wrócić dopiero wtedy, gdy na niebie pojawiły zaczęły pojawiać się ciemne, burzowe chmury. Wtedy pożegnałam się z mamą, podniosłam się z ławki i ruszyłam w stronę bramy.
Kiedy jechałam w stronę domu, miałam czas na rozmyślanie o rzeczach, które stały się ostatnimi czasy i podsumowanie własnego życia. Chodziło mi tu głównie o to, czego dowiedziałam się na temat ojca bliźniaków. Fakt, że ich tata zabił jedną z najważniejszych dla mnie osób, był nie do zrozumienia dla mnie. Bardzo polubiłam chłopaków, ale po tym, co usłyszałam, nie wiem jak będą wyglądać nasze relacje. Wiem, że oni nie mieli z tym nic wspólnego, ale uczucie, że są w jakiś sposób spokrewnieni z tym mężczyzną może dołować.
Bliźniacy mogli to samo pomyśleć o mnie. Zabójcy ich matki i siostry byli moimi przyjaciółmi. Byli, bo nie żyją, a ja nie mam zamiaru mieć z nimi nic wspólnego. Nie dość, że wsiedli do samochodu po pijaku i potrącili trzy osoby, to jeszcze nie udzielili im pomocy, tylko uciekli jak tchórze. Nie mogłam uwierzyć, że miałam coś wspólnego z tak bezdusznymi osobami. Wiem, że nie powinnam mówić tak o osobach zmarłych, ale nie mogłam się powstrzymać.
Drugą sprawą było to, że prawie nikt mi już nie został. Mama umarła, a brat zabija się narkotykami. Został mi jedynie tata, bo Cole’a nie mogę nazwać kimś mi bardzo bliskim.
Właśnie, Cole. Niezaprzeczalnie coś do niego czułam. Wydaje mi się, że pasowałoby do tego określenie „zafascynowanie” lub „sympatia”. Na pewno nie miłość. Miałam jednak nadzieję, że zacznę do niego czuć coś więcej. Był naprawdę wspaniałym chłopakiem, ale wiedziałam, że jeśli nie poczuję do niego czegoś więcej, to po prostu zerwę. Nie chciałam być z kimś tylko dlatego, aby nie zrobić mu przykrości. Moje uczucia w końcu też się liczą.
Kiedy dojechałam do domu, usiadłam na schodach i zdjęłam rolki, które położyłam w garażu. Następnie, w samych skarpetkach, wbiegłam do domu, rzucając reklamówkę z butami pod ścianę.
- Już jestem! - krzyknęłam wgłąb domu.
- Chodź do kuchni. Zrobiłam kolację - odpowiedział mi głos Madeleine. Położyłam torbę na ziemi i ruszyłam w stronę kuchni. Kobieta znosiła różne talerze i kubki na stół. Tata i Ingrid już siedzieli przy stole i czekali na lasagne, którą niosła Madeleine. Dołączyłam do nich i chwilkę później pałaszowałam swoją porcję, którą zjadłam jako pierwsza. Wtedy poszłam na górę, do pokoju, w którym szybko odrobiłam zadanie i rzuciłam się na łóżko zmęczona dzisiejszym dniem.
Zaczęłam rozmyślać nad słowami, które usłyszałam na cmentarzu. Te słowa cały czas siedziały mi w głowie i dręczyły. Nie wiedziałam jednak co mogły oznaczać. Nie raz sprawdzałam swoją szafę, pokój, ale nie znalazłam nic dziwnego.
Nagle mnie olśniło. Pokój Jacob'a. Nie było go, więc spokojnie mogłam tam wejść. Zerwałam się jak oparzona ze swojego legowiska i, z wsuwką w dłoni, ruszyłam w stronę pokoju brata. Dlaczego ze wsuwką? Bo chłopak zawsze zamykał swój pokój. Innym sposobem bym go nie otworzyła.
Pogrzebałam trochę w zamku, aż udało mi się otworzyć pokój. Gdy tylko otworzyłam drzwi, uderzył mnie straszliwy smród. Odruchowo zatkałam nos i podeszłam do szafy, którą szybko otworzyłam. Wtedy spadło na mnie coś kilkudziesięcio-kilogramowego. To, co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie.
-------------------------------------------------------------------
Domyślacie się o co może chodzić? Myślę, że tak ;) Zdjęcia bliźniaków w bohaterach xd
Dziewczyno SUPER!
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego Jacob?! Z wielką chęcią cię za uduszę, potem urwę głowę a wcześniej jeszcze trochę tortur! Tylko weź mi daj swój adres, a jak nie to poproszę Afrę, albo kogoś innego!
Dlaczego Jacob? Rozpaczam! CO CIĘ NALECIŁO!!!!
Bardzo dziękuję c:
UsuńWłaściwie, to koleżanka podsunęła mi pomysł, aby był to właśnie brat. On w końcu ćpa, więc, jak dla mnie, Naomi bardziej przyda się zarabiający ojciec, niż brat ćpun xd
Wpadaj śmiało, ale nie dzisiaj. Może w...jutro nie, sobota - kino, niedziela - koleżanka...To wpadaj w poniedziałek! Kończę o 15, więc o 15.30 będę w domu ;)
O ja cie.. Świetne, ja pierdziu super !!!
OdpowiedzUsuńDzięki <3
UsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuń[To jest dys-kry-mi-na-cja!] [Dziewczyna popatrzyła gniewnie na szatyna, warknęła na niego i, naburmuszona, odeszła.] - reakcje Evy są boskie XD A myślałam, że tylko ja warczę na ludzi C:
OdpowiedzUsuń- Tylko pamiętaj o gumkach
- Co panią tak śmieszy?
- Gadają o gumkach XD haha boskie haha rozwaliło mnie :P
Ojciec takich fajnych bliźniaków okazał się być zabójca matki Naomi? O ku*ka O.O Szok! Wielki szok!!!
A co do Jacob'a... Tam serio są te dziewczyny O.o I co zrobi Naomi? Bo przecież nie zadzwoni po policję, by zamknęli jej brata. Jeszcze by wsadzili go do tej samej celi co ojca bliźniaków. O.O
Jak dla mnie piszesz coraz to lepsze rozdziały i ten mogę wpisać do czołówki ulubionych :3
A i jeszcze dużo wenki życzę :3 Bo zawsze kończysz w takich miejscach, że chce się Cie zabić za to, więc skrob kolejny rozdzialik :D Wypiszę Ci zwolnienie z szkoły byś miała więcej czasu na pisanie :3
UsuńTo mi napisz, bo dzisiaj mam te durne otrzęsiny klas 1
Usuń-_- Najchętniej bym na to nie szła.
Do tego jeszcze koledzy wtajemniczyli mnie w taki plan związany z koleżanką, na który niecierpliwie czekam (sobota) i jestem taka ciekawa, co z tego wyjdzie, że masakra ;)
Wielkie dzięki ^.^
No cóż, ojciec bliźniaków jako ten, który skrzywdził Naomi? Wow XD
OdpowiedzUsuńRozdział prześwietny, ale... Jacob i te dziewczyny? Jesteś bezlitosna. Najpierw narkotyki, teraz trupy...
Nie mogę się doczekać nexta. Weny :D
Właściwie, to na ten pomysł z ojcem chłopaków wpadłam w trakcie tego, jak siedzieli w kawiarni xd
UsuńWiem, ale takie życie ;)
Next powinien pojawić się niedługo xd Jeśli się cieszysz, to podziękuj filmowi "Miasto 44". Skłonił mnie on do rozmyślań, przez co dostałam niesamowitej weny ;)
Ojeju już cię kocham ! ♥
OdpowiedzUsuńRozdział świetny >.< Z resztą jak wszystkie inne.
http://chlopaczki-z-amorisa.blogspot.com/ zapraszam do mnie <3
Dopiero zaczynam xD
Bardzo dziękuję :*
UsuńJasne, wpadnę ;)