Kręciłam się z boku na bok. Za nic w świecie nie mogłam zasnąć. Czułam się jakoś niepewnie, jakby zaraz miało się coś stać. Ja jednak starałam się nie zwracać na to uwagi. Niestety po jakiejś godzinie starania się zasnąć, musiałam pójść do toalety, więc otworzyłam oczy. Wtedy przekonałam się, że był to błąd. Zobaczyłam nad sobą mężczyznę, który gdy tylko otworzyłam oczy, zasłonił mi usta ręką. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy, ponieważ miał kominiarkę. Na siłę wyciągnął mnie z łóżka i jedną rękę dalej trzymał mi na ustach, a drugą owinął wokół mojej talii, podniósł mnie i zaczął ze mną iść w stronę drzwi. Nie rozumiałam, o co chodzi. W tamtym momencie wiedziałam tylko jedno : musiałam mu jakoś uciec. Próbowałam się jakoś wyrywać, szarpać, jednak on był zbyt silny. Modliłam się w duchu, aby to był tylko sen, ale, niestety, mogłam o tym tylko pomarzyć.
Facet wyniósł mnie z budynku i podszedł do czarnego samochodu. Wtedy wysiadło z niego jeszcze czterech innych. Razem związali mnie i zakleili usta, a następnie wsadzili do bagażnika. Bardzo się bałam, a do tego było mi zimno. Całe szczęście, gdy wróciłam do domu, byłam tak zmęczona, że nie miałam siły się przebierać i zasnęłam we wszystkim, co miałam na sobie. Nawet nie ściągnęłam biżuterii. Pewnie gdyby nie to, musiałabym marznąć dobre pół godziny (bo tyle jechaliśmy). Gdy dotarliśmy na miejsce, wyciągnęli mnie z samochodu, zawiązali i zaczęli prowadzić po jakiś schodach. Szliśmy tak dobre kilka pięter. Następnie posadzili mnie na jakimś krześle i przywiązali do niego. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że jesteśmy w lesie w jakimś opuszczonym budynku, bo kiedy wyciągali mnie z bagażnika, rozglądnęłam się trochę.
- Czego ode mnie chcecie? – zapytałam w końcu.
- Od ciebie? Nic. Chcemy tylko kasy twojego ojca.
- Mogłam się domyślić – mruknęłam sama do siebie. Tak naprawdę to był już drugi raz, kiedy porwali mnie dla okupu. Kiedy miałam piętnaście lat, to było tak samo. Zażądali miliona dolarów, ale całe szczęście złapała ich policja i dała kilka lat. Można więc powiedzieć, że jestem już trochę doświadczona.
- Tylko nadal nie rozumiem jednego…Dlaczego włamaliście się do mojego domu tylko po to, żeby mnie porwać? Przecież bardziej wam się opłacało jutro rano, jak będę iść ulicą, zaciągnąć do jakiegoś zaułka, wsadzić do samochodu i wywieść tu – powiedziałam spokojnie.
- No i niestety będzie cię dręczyć to pytanie do końca twojego życia – oznajmił jeden z nich z udawanym politowaniem – A teraz poczekasz tu sobie do rana. Miłych koszmarów.
- Pocałuj mnie w dupę - warknęłam.
- Co ty powiedziałaś?! – krzyknął, wyrzucił telefon na ziemię, zerwał mi chustę z oczu i pociągnął mnie za włosy tak mocno, że aż cicho jęknęłam.
- Nie dość, że debil, to jeszcze głuchy… - mruknęłam, na co mężczyzna prychnął.
- Widzę, że życie ci nie miłe – warknął i wyjął zza pasa nóż. Już przybliżał go do mojej szyi, kiedy usłyszeliśmy jakiś samochód podjeżdżający pod budynek. Mężczyzna upuścił nóż obok moich nóg, krzyknął coś do swojego kolegi, który stał pod drzwiami i wybiegli z pomieszczenia. Właśnie wtedy postanowiłam skorzystać z okazji, że zapomnieli związać mi nogi. Stopami „chwyciłam” nóż i podniosłam je tak wysoko, aby mogła chwycić przedmiot zębami.
- I co teraz idiotko. Przecież teraz nie chwycisz rękami tego cholernego noża – mruknęłam do siebie. Jednak wtedy wpadłam na pomysł. Odchyliłam się trochę od oparcia i przekręciłam głowę tak, aby większa część narzędzia wystawała po za moje ramie. Następnie go puściłam i przycisnęłam plecami do oparcia, kiedy znalazł się w odpowiednim miejscu. Później nóż zaczął powoli ześlizgiwać się, aż wpadł wprost do mojej dłoni. W tym momencie zaczęłam jak najszybciej przecinać sznur. Po kilku minutach byłam wolna. Jednak ja wolałam poczekać. Trzymałam ręce z tyłu, a z sznur w nich tak, aby wyglądało, że jestem związana. Nóż trzymałam w drugiej dłoni. Czekałam tak kilka minut, dopóki facet nie wrócił. Kiedy podszedł do mnie, uśmiechnął się szyderczo.
- A teraz dokończę to, co miałem zrobić – powiedział i popatrzył w stronę moich nóg. Pewnie myślał, że zobaczy tam swój nóż jednak, a kiedy go tam nie było, popatrzył na mnie zdezorientowany. Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Ostatnie życzenie? – zapytałam z nutką ironii, wstałam i szybkim ruchem wbiłam mu nóż w udo. Mężczyzna nawet nie jęknął, bo od razu stracił przytomność i upadł na ziemię. Wyjęłam z jego nogi nóż – Jeden z głowy – mruknęłam na odchodnym i szybko podbiegłam do drzwi. Dopiero wtedy zorientowałam się, że to miejsce wygląda jak jakaś opuszczona fabryka. Dokładnie tak, jak te w filmach kryminalnych, w których przetrzymują ofiary, zanim policja ich nie znajdzie.
Rozglądnęłam się po raz ostatni i lekko uchyliłam drzwi. Wtedy zauważyłam, że w stronę drzwi idzie jakiś mężczyzna. Schowałam się więc za nimi i kiedy wszedł do pomieszczenia, dźgnęłam go na powitanie w ramię. Jęknął i odwrócił się w moją stronę. Wtedy uderzyłam do prawym sierpowym, a on upadł jak długi na ziemię.
„ Mam nadzieję, że żyją. Nie mam ochoty mieć śmierci dwóch typków na sumieniu.” – pomyślałam.
Ruszyłam dalej, wcześniej upewniając się, że nikt nie idzie. Zaczęłam cicho schodzić po schodach. Gdy usłyszałam kroki, szybko po nich zbiegłam i schowałam się do pierwszego lepszego pomieszczenia. Tego faceta postanowiłam zostawić bez żadnych urazów wewnętrznych i zewnętrznych. Wtedy zauważyłam przez okno, że zaczyna powoli wschodzić słońce.
Cicho wyszłam z pokoju i znowu zaczęłam schodzić po schodach. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i przyłożył nóż do szyi.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytał. Czułam jego oddech na mojej szyi.
- Jak najdalej stąd – warknęłam i próbowałam kopnąć go w krocze, ale od był szybszy. Wykręcił mi ręce i wrzucił do jakiegoś pokoju.
- Poczekaj tu sobie, zaraz wrócę – powiedział i zamknął drzwi na klucz.
„Nie ma takiej siły, która mnie tu zatrzyma”
Podeszłam do drzwi. Zaczęłam w nie kopać, uderzać rękami, robić wszystko, by tylko się otworzyły. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Wyjęłam z włosów wsuwkę i zaczęłam nią grzebać w zamku.
– No szybciej, szybciej – powtarzałam. W końcu udało mi się otworzyć drzwi. Szybko z niego wybiegłam i zaczęłam schodzić na dół. Nagle, jakieś dwa piętra nade mną, Usłyszałam jakieś krzyki. Spojrzałam w górę i ujrzałam faceta, który mnie kilka minut wcześniej zamknął i jego kolegę. Znaczy to jednak też to, że ostatni z nich jeszcze się gdzieś czai. W końcu ich wszystkich było pięciu.
- Znowu zwiała – krzyknął jeden i zaczęli zbiegać na dół. Postanowiłam zrobić to samo. Kiedy znalazłam się na samym dole, zobaczyłam przed sobą drzwi wyjściowe. Próbowałam je otworzyć, ale były zamknięte. Nie miałam innego wyjścia, jak wbiec do pokoju po mojej prawej stronie. Już chciałam zabarykadować je, ale wtedy zauważyłam coś, przez co zaświeciły mi się oczy…Łuk! W kącie pokoju leżał łuk i kilka strzał.
- Jak chcą wojny, to będą ją mieć – mruknęłam z szatańskim uśmieszkiem i chwyciłam łuk. Wzięłam jedną ze strzał, naprężyłam łuk i wycelowałam w stronę drzwi. Gdy pojawił się jeden z moich oprawców, strzeliłam w jego nogę, przez co upadł. Zaraz chwyciłam drugą strzałę i kiedy pojawił się drugi, wycelowałam w niego.
- Nie rób głupstw – powiedział przestraszony.
- Trzeba było nie porywać takiej psychopatki, jak ja – mruknęłam i strzeliłam mu w udo. Starałam się wymierzyć w takie miejsce w ich ciele, aby nie zabić. Mogą najwyżej wykrwawić się na śmierć.
Razem z łukiem podeszłam do tego pierwszego, bo tylko on był przytomny.
- A teraz daj mi telefon, jeśli nie chcesz umrzeć – warknęłam. Mężczyzna pośpieszenie wyjął go z kieszeni i podał mi. Ja oczywiście jak najszybciej zadzwoniłam na policję i wytłumaczyłam w skrócie, o co chodzi. Policjant, z którym rozmawiałam wiedział, o którą fabrykę chodzi, ponieważ już kiedyś ukrywali się w niej pewni przestępcy. Gdy mężczyzna powiedział, że wysyła radiowóz i pogotowie dla tych rannych, rozłączyłam się i rzuciłam telefon facetowi.
- Dzięki – powiedziałam mijając ich i ruszyłam do drzwi. Kurde, zostawiłam wsuwkę na górze… Pomyślałam jednak, że ci, których chwilkę wcześniej prawie zabiłam, powinni mieć klucz. Podeszłam więc do nich – Klucz – warknęłam i wyciągnęłam rękę. Mężczyzna wyjął z kieszeni klucz i drżącą ręką podał dziewczynie – Sorki za tą strzałę, ale jakbyście mnie nie porywali, nic by się nie stało – powiedziałam.
- Zamknij się i podaj przynajmniej jakąś szmatę – warknął wijąc się z bólu. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że na parapecie jednego z okien leży jakiś ręcznik. Wzięłam go i podałam mu. Następnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Adios amigos* - krzyknęłam do tamtego i wyszła za zewnątrz.
Między drzewami dało się już widzieć promienie słoneczne. Mimowolnie przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie. Jednak ktoś musiał mi to przerwać. Chłopak zakrył mi usta ręką, a ja czułam, jak jego oddech łaskocze mnie po szyi.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał. Ten głos…Doskonale go znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Do tego te charakterystyczne perfumy.
- Szukałam ciebie, słonko –odpowiedziałam i próbowałam się wyrwać, jednak on był zbyt silny. Pomyślałam, że jedynym wyjściem będzie ściągnąć mu jakoś kominiarkę, bo to mogłoby go trochę spłoszyć. Odwróciłam się i szybko ściągnęłam mu ją z głowy. To, kogo zobaczyłam, kompletnie mnie zaskoczyło…
*adios amigos – żegnajcie przyjaciele
Przepraszam, że rozdział taki krótki i strasznie nudny, ale akcja za niedługo powinna się rozwinąć :)
A teraz zgadujcie, kto to jest. Jak dla mnie, to powinniście zgadnąć bez problemu. Ten, kto zgadnie jako pierwszy, dostanie nagrodę :p
Ja bym powiedziała, że to Cole, ale właściwie to bez sensu, żeby to był on. Jednak nikt inny nie przychodzi mi do głowy, niestety :/
OdpowiedzUsuńCudny rozdział i żaden nudny :D Naomi umie strzelać z łuku o.O Ja to bym nie wiedziała, jak go do rękiwziąć, a o strzelaniu to mowy nie ma xD
Jeśli ci faceci, którym przyłożyła nożem i strzałą przeżyją, to to prawdziwy cód, bo tak normalnie, to po przebiciu tętnicy w udzie człowiek po krótkiej chwili się wykrwawia i nie ma żadnych szans xD
Fajnie, że już wróciłaś, bo w sumie to trochę mi się zapomniało, że dzisiaj już pierwszy maja :p
Czekam na next :DDD
Dzięki za tak miły komentarz. Nawet nie wiesz jak to motywuje :)
UsuńWoW, ale superowy rozdział
OdpowiedzUsuńTa nasza bohaterka to psycholka, choć ja zrobiłabym to samo na jej miejscu :D
Co do konkursu to ja myśle, że to David :P
Dzięki :)
UsuńTak, to psycholka. Chciałam, żeby chodź w jednym była taka, jak ja. Nie jedna osoba mi mówiła, że jestem nienormalna :)
Strzelam, że Cole.
OdpowiedzUsuńNo rozdział świetny, bardzo fajna akcja, przyjemnie się czytało. :D
Łuk skojarzył mi się z Igrzyskami śmierci. :3
Może to psychiczna myśl, ale fajnie byłoby przeżyć porwanie dla takiej akcji xD
Czekam na następny rozdział. <3
Dzięki :)
UsuńCo nie, że fajnie byłoby być porwanym, żeby zrobić taką rozpierduche? O tym samym myślałam, jak pisałam rozdział :p
no dokładnie, widze myślimy podobnie, tylko nie wiem czy to dobrze, czy źle. xD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńnie wiem kogo zobaczyła ale co do rozdzału to fajny
OdpowiedzUsuńCo za psycholka. Dokładnie taka jak ja XD
OdpowiedzUsuń