niedziela, 18 maja 2014

Rozdział VII Rash

          Całą noc przepłakałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. To było jak w jakimś słabym dramacie. Do tej pory nie byłam pewna, czy to przypadkiem nie był sen. Jednak to była prawda. Na koszulce do tej pory miałam ślady krwi z ust Kelly. Miałam straszne wyrzuty sumienia. W końcu to przez mnie miała te rany, czuła ból. Ja ją skazałam na te męczarnie.
          Lecz jedna rzecz nadal nie została wyjaśniona : Dlaczego zaczęłam ją widzieć akurat teraz? Czy to miało jakiś związek z wypadkiem lub moim przypadkowym trafieniem do nieba? Nie miałam pojęcia. Kelly nie mogła mi tego wyjaśnić, ponieważ sama nie wiedziała. Powiedziała tylko, że jeśli ją widziałam i mogłam porozumiewać się w nią, to jest szansa, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Lecz nie wie, kiedy to może nastąpić. Umarli nie mogą tak po prostu wstępować na ziemię, kiedy im się podoba. Jedynie zbłąkane dusze zostają na ziemi. Niektóre, dlatego, że nie zdążyły czegoś zrobić, a inne, ponieważ nie mogą znaleźć drogi do nieba. Przynajmniej tak tłumaczyła mi Kelly, a ja z duchem kłócić się nie będę, bo ona się bardziej zna.
          Gdy mój zegar wybił godzinę siódmą, cała we łzach postanowiłam wstać. Jak ja nienawidzę poniedziałków. Od razu poszłam przed lustro, aby zobaczyć, jak wyglądam. Rzeczywistość przekroczyła moje przewidywania. Ogromne wory pod oczami, czerwona od płaczu twarz i wypisane na niej zmęczenie. Pudrem się to jakoś zamaskuje.
          Ściągnęłam z siebie zakrwawione ubrania, które od razu zamoczyłam i weszłam pod pięciominutowy prysznic. Zaraz po nim, w samym ręczniku, zaczęłam myć koszulkę. Nie mogłam dać jej do prania, bo jak moja mama zobaczyłaby te plamy krwi, to umarłaby na zawał.
          Po jakiś trzech minutach porządnego prania, powiesiła ubrania, aby wyschły i wróciłam do pokoju. Na zewnątrz padał deszcz, więc ubrałam na siebie dżinsowe rurki, białą bokserkę, a na nią szary sweter z napisem „New York”. Następnie zrobiłam lekki makijaż, aby zamaskować wory pod oczami oraz to, że płakałam. Na samym końcu poczesałam włosy i splotłam je w warkocz na boku. Oczywiście grzywkę ułożyłam tak, aby całkowicie zasłaniała bliznę. Nie chciałam, aby ktokolwiek o niej wiedział.
          Kiedy spakowałam książki, uśmiechnęłam się sztucznie i zeszłam na dół. Mamy już nie było, bo musiała wcześniej pojechać do pracy, a tata zaszył się jak zwykle w swoim biurze. Brat nocował u jakiegoś kolegi, a więc teoretycznie byłam sama w domu.
          Gdy zeszłam za dół miałam nadzieję, że zobaczę Kelly, lecz jej nie było. Westchnęłam i usiadłam przy stole, na którym leżał talerz z zimnymi już tostami. Pochłonęłam je szybko, talerz włożyłam do zmywarki i zaczełam ubierać buty. W końcu ruszyłam na przystanek. Autobus przyjechał jakieś dwie minuty później, więc szybko do niego wsiadłam i zajęłam jedno z miejsc. Cały czas miałam dziwne uczucie, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam się za siebie i nie zobaczyłam nikogo, oprócz jakiegoś chłopaka w czarnej bluzie z kapturem na głowie, który zasłaniał jego twarz. Z kieszeni wystawało mu coś, co bardzo przypominało rękojeść noża. W ekspresowym tempie odwróciłam się z powrotem i próbowałam sobie wmawiać, że to tylko zwykły chłopak i że na pewno nikomu nic nie zrobi.
           Kiedy dojechałam na miejsce, szybko wysiadłam z autobusu. Co dziwniejsze, chłopak również wysiadł i zaczął iść za mną w stronę szkoły. Całe szczęście po kilkudziesięciu metrach zgubiłam go. Tym razem spokojnym krokiem weszłam do szkoły. Gdybym tylko wiedziała, co się później wydarzy…
    - Naomi! – usłyszałam krzyk. Chwilkę później stanęła przede mną Eva. – Słyszałam o tym, co się stało. To straszne…
    - …Wiem. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że nie mogłam pomóc Li.
    - To nie twoja wina – mruknęła i poklepała mnie po ramieniu. – Czasu nie cofniemy, ale…Ale razem jakoś sobie z tym poradzimy, prawda? – zapytała. Pochwali zastanowienia kiwnęłam głową i przytuliłam dziewczynę.
    - Dzięki….Dzięki za wszystko. Głownie za to, że się starasz pomóc, mimo że sama na pewno jesteś załamana – mruknęłam.
    - Staram się, bo sama byłam kiedyś w podobnej sytuacji. Moja przyjaciółka zginęła na moich oczach pod kołami samochodu pijanego kierowcy, a ja…Nie mogłam nic zrobić – jęknęła. – Sory, rozkleiłam się.
    - Nie ma sprawy – odrzekłam i uśmiechnęłam się lekko, co dziewczyna odwzajemniła.
    - Najbardziej jednak boję się o Cole’a. Zawsze miał jakieś szalone pomysły i w ogóle, a teraz? Cały czas chodzi jakiś zdołowany, nie chce z nikim rozmawiać. Jak ktoś tylko ktoś chce z nim porozmawiać, zazwyczaj kończy się kłótnią – powiedziała. – Rozumiem, że jego jedyna siostra nie żyje, ale to jest naprawdę do niego niepodobne. Trochę, jakby…
    - Jakby miał depresję?
    - Dokładnie – odrzekła. – Nawet kiedy rok temu zmarła jego babcia, z którą był naprawdę zżyty, nie zachowywał się tak. Jest idiotą, ale jednak to mój kolega i martwię się o niego i pomyślałam….Może ty byś się z nim jakoś dogadała? W końcu dość dużo z nim gadałaś…
    - Wątpię – burknęłam. – Ale mogę spróbować. Gdzie on jest?
    - Nie mam zielonego pojęcia. Ostatnio często przebywał w ogrodzie…
    - Dobra, pójdę tam – oznajmiłam i ruszyłam na dziedziniec, a następnie do ogrodu. Na trawie siedział Cole z słuchawkami w uszach i wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą. Powoli podeszłam w jego stronę i usiadłam obok niego. Chłopak popatrzył na mnie trochę zdziwiony, ale zaraz odwrócił wzrok.
    - Chcę pogadać… - mruknęłam.
    - Ale ja nie chcę – warknął cicho.
    - Posłuchaj. Rozumiem, że zginęła twoja siostra, ale nie możesz z tego powodu wyżywać się na innych! – warknęłam.
    - To nie twoja siostra nie żyje!
    - Ale to ja jechałam z nią tym autobusem! To ja widziałam jak ona umiera, jak się wykrwawia! – krzyknęłam. – Może ci się wydawać, że dla mnie to jest proste, jednak się mylisz. Widzieć śmierć osoby, która naprawdę cię rozumie, nie należy do łatwych – warknęłam i szybkim krokiem wyszłam z ogrodu. Kiedy stanęłam na dziedzińcu, od razu podbiegła do mnie Eva.
    - I jak?
    - Nijak – burknęłam. – Głąb myśli, że jest w tym wszystkim najbardziej poszkodowany.
    - Musisz jego także zrozumieć. W końcu nie żyje jego siostra, najbliższa rodzina…
    - Nie zmienia to faktu, że tylko on cierpi z powodu śmierci Lindsay.
    - No wiem, wiem – westchnęła.
   

***


          Zaraz po lekcjach poszłam do Evy, aby przepisać wszystkie notatki zwłaszcza, że mieliśmy mieć sprawdzian z biologii i matmy. Przed dom dotarłam więc dopiero około osiemnastej. Niebo zasnuwały czarne chmury, a ciężkie krople deszczu obijały się o beton. Kiedy stanęłam przed furtką, poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka z autobusu z nożem w kieszeni. Wystraszyłam się, gdyż to nie było normalne, aby on mnie prześladował na każdym kroku.
          Nagle zobaczyłam, że w dłoni trzyma nóż. Popatrzyłam się w stronę jego twarzy, lecz była zbyt szczelnie przysłonięta kapturem. Dało się jedynie zobaczyć jego podbródek.
          Wyciągnął rękę i przyłożył nóż do mojej szyi. Jednak ja nie miałam zamiaru tak szybko umierać. Kopnęłam go w krocze i zaczęłam uciekać. Ten na początku zwijał się z bólu, lecz po chwili chwiejnym krokiem zaczął za mną biec. Skręciłam w jakąś dróżkę i, niestety, to był błąd. Była to ślepa uliczka. Nie miałam gdzie uciec, bo była otoczona dość wysokim murem.
    - Czego ode mnie chcesz? – zapytałam drżącym głosem.
    - Twojej śmierci – mruknął i zamachnął się, aby zadać mi cios nożem. Zamknęłam oczy i odruchowo zasłoniłam się dłońmi. Byłam gotowa na ból, jednak zamiast niego poczułam…właściwie, to nic nie poczułam. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę brzuchu. Miałam w niego wbity nóż, lecz nie sączyła się z niego krew. Wyjęłam z siebie ostrze i spojrzałam na nie. Nie było na nim ani śladu krwi.
    - Co do… - warknęłam i zmarszczyłam czoło. Nagle mężczyzna, który przed chwilą próbował mnie uśmiercić, uklęknął przede mną i ukłonił się.
    - Wybacz Caile - mruknął.
    - Co? Jaka Caile? – zapytałam zdezorientowana. – Najpierw próbujesz mnie zabić, a teraz mi się kłaniasz?! – powiedziałam z ironią.
    - Wybacz Caile – powtórzył. – Dostałem rozkaz starszych. Nie wiedziałem, kim jesteś…
    - Lepiej wstań z łaski swojej – rozkazałam. – i wytłumacz mi co tu jest grane.
    - Nie wiesz?
    - Nie! Dlatego żądam odpowiedzi.
    - Caile to osoba, która ma władze nad wszystkimi zjawami, duchami czy demonami takimi, jak ja. Nie mogą one jej zabić, gdyż jest ich władczynią. Zawsze były nazywane czarownicami, jednak wyginęły już kilkanaście tysięcy lat temu. Najwidoczniej ty przeżyłaś…
    - To jakiś słaby żart, prawda? – zaśmiałam się.
    - Nie. Rada starszych kazała mi cię zabić, gdyż niemożliwe było, aby zwykła śmiertelniczka mogła zobaczyć własną córkę, która zginęła. Ogólnie rzadko zdarza się, aby człowiek mógł dotknąć ducha.
    - A więc dlatego ją widziałam? Jestem jakąś Caile?
    - Najwidoczniej – mruknął. – Jeszcze raz przepraszam, pani, że próbowałem cię zabić, lecz nic nie wiedziałem. A teraz wybacz, ale musze wracać. Rada musi się dowiedzieć…
    - Czekaj – zatrzymałam go. – Jak się nazywasz?
    - Rash, pani. Jeżeli będziesz potrzebować mojej pomocy, przywołaj mnie po imieniu. Teraz, kiedy twoja moc dała o sobie znać, mogą zacząć nawiedzać cię różne duchy, któr będą potrzebować twojej pomocy.
    - Ale ja się nie znam. Jak będę mogła im pomóc?
    - Mogą to być dusze błąkające się po naszej planecie lub różnego rodzaje zjawy. Twoim obowiązkiem jest im pomóc, a ty w zamian dostaniesz szacunek oraz wsparcie.
    - A jeśli sobie nie poradzę?
    - Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. A teraz wybacz, ale muszę znikać. Do zobaczenia – powiedział i rozpłynął się w powietrzu.
            Zszokowana tym, co usłyszałam, ruszyłam do domu. Od razu zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam szukać książki, którą kiedyś dostałam od prababci. Znalazłam ją po kilkunastu minutach pod moim łóżkiem. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać informacji na temat tych Caile.
           Ksiązka, którą dała mi moja krewna, była o istotach mitycznych. Moją prababcię inspirowały tego typu rzeczy, więc gdy była na skraju śmierci, podarowała mi ją. Powiedziała, wtedy, że jeszcze mi się przyda i miała rację. Była z niej krótka notatka o istocie, którą prawdopodobnie byłam.
    - Caile. Była to istota mająca nadzwyczajną moc – władzę nad istotami pozaziemskimi typu demon, zjawa itp. Pomagała zbłąkanym duszom dojść do raju, aby osiągnęły wieczny spokój. Ostatnia Caile wyginęła około dziesięciu tysięcy lat przed naszą erą…Wszystko się zgadza z tym, co powiedział Rash – mruknęłam. – Czyli, że to prawda. Jestem Caile….

 ------------------------------------------------------------------------------

Straszny mi wyszedł ten rozdział L Mało opisów a za dużo dialogów. Zresztą jak zwykle…


Proszę o komentarze J

22 komentarze:

  1. Według mnie rozdział jest świetny! :D
    Widzę już wyraźnie, że poszłaś w fantastykę ;3
    Boję się trochę, żebyśmy nie miały zbyt podobnych pomysłów xd
    Już się nie mogę doczekać, co będzie dalej! :D
    P.S. Dzisiaj mam cały komputer dla siebie, więc oczekuj rychłego pojawienia się rozdziału u mnie c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Tak, poszłam w fantastykę. Może dlatego, że nie umiem opisywać życia normalnej nastolatki i nie mam pomysłów. Za to jeśli chodzi o fantastykę, to pomysłów mi raczej nie brak, a i lepiej mi się pisze (chodź i tak zapewne następny mój blog nie będzie z fantasy :p)

      P.S. Niecierpliwe czekam na rozdział u cb xD

      Usuń
  2. Świetny. Czekam na next.
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr :D
    I widzę, że mnie ubiegłąś bo miałam Ci proponować Ci połączenie dwóch blogów w jedność :D
    Czekam na Nexta.
    ~Alice~ Oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to nie byłby taki zły pomysł xD
      Wielkie dzięki :p

      Usuń
  4. Na początku błędy:
    "Całą noc przepłakałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. To BYŁO jak w jakimś słabym dramacie. Do tej pory nie BYŁAM pewna, czy to przypadkiem nie BYŁ sen. Jednak to BYŁA prawda. Na koszulce do tej pory MIAŁAM ślady krwi z ust Kelly. MIAŁAM straszne wyrzuty sumienia. W końcu to przez mnie MIAŁA te rany, czuła ból" <---- Tutaj wystąpiła masa powtórzeń. Przed wstawieniem postaraj się zawsze przeczytać kilka razy cały rozdział, a wyłapiesz takie błędy, zastępując je innymi wyrażeniami lub inaczej budując owe zdanie ;)
    " - To nie twoja wina – mruknęła i poklepała mnie po ramieniu. – Czasu nie cofniemy, ale…Ale razem jakoś sobie z tym poradzimy, prawda? – zapytała. POCHWALI zastanowienia kiwnęłam głową i przytuliłam dziewczynę." <----- Na pewno chodziło o "po chwili", to wina Autokorekty, no nie? xD
    Poza tym, rozdział fantastyczny. Teraz to pewne, że zrobiłaś z bloga blog fantasy, ale to przetrawię i będzie ok. I fragment o Caile... Ciekawe, ciekawe.
    Szkoda mi trochę Cole'a, przecież stracił siostrę, a to nie może być łatwe. I zauważyłam, że momenty "pośmiertne", czyli kiedy postać zginęła a jej znajomi czy rodzina o tym rozmawia, wychodzą Ci coraz to lepiej. Wprawiłaś się xD Ale cóż, skoro już tyle sytuacji przebrnęłaś, to nie należy się dziwić xD
    Czekam na next :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wytknięcie tych błędów xD
      Sorki, że z następnego bloga robię fantasy, ale następny mój blog w stu procentach będzie "normalny" xD Nawet już mam na niego pomysł, ale nie wiem czy coś z niego wyjdzie :p
      Jeszcze raz wielkie dzięki :)

      Usuń
  5. Moim zdaniem powinno być więcej zrozumienia dla Cole'a, jakoś łatwo mi go zrozumieć, a tam spinki haha :D
    rozdział świetny. ;)
    To moja Demi w sumie to też taka Caile :D miło się czytało o czymś zbliżonym do tematyki mojego bloga, aż nawet trochę chcę się pisać. ^^
    W każdym razie w pierwszym tygodniu wakacji pojawi się u mnie nowy rozdział! ;)
    Weny życzę, rozdział świetny ( tak wiem powtarzam się. xD )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że się wtrącę, ale... DLACZEGO NA POCZĄTKU WAKACJI?! :c

      Usuń
    2. liceum :c spokojnie, jeszcze niewiele ponad miesiąc. Nie mam czasu i nawet w sumie ochoty pisać przez to wszystko mnóstwo prac domowych np w tym tygodniu mam 6 sprawdzianów i jedną kartkówkę. Mam nadzieje, że rozumiecie. Przepraszam. :(

      Usuń
    3. Dziękuję :)
      Tak, twoja Demi to coś w stylu Caile xD
      Tematyka zbliżona do twojego bloga, ponieważ ostatnio fascynują mnie te sprawy związane z duchami. Nie to, żebym je od razu przywoływała czy cuś...Po prostu lubię taką tematykę :)
      P.S.Będziesz kontynuować swojego bloga? Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę *ściska mocno, aż to utraty tchu*. Wielbię cię xD

      Usuń
    4. haha jak miło :D
      rozumiem, mnie też fascynują takie rzeczy, bo mam parę historii z duchami, lubię o nich czytać, oglądać filmy o duchach jakieś programy z łowcami itd, no i egzorcyzmy. :3

      Usuń
    5. Prawda? :p
      Tylko że ja wolę oglądać w np. telewizji. Gdybym zobaczyła ducha na żywo, to bym chyba zwariowała i skończyłabym z psychiatryku. Filmy niby super, ale na żywo? Masakra...

      Usuń
    6. da się przywyknąć :D znaczy kiedyś je widziałam, teraz tylko je wyczuwam i do nich mówie, a one dają mi znaki. xD ale z wiekiem przechodzi :c szkoda, bo zaczęłam się przyzwyczajać. xd

      Usuń
    7. No właśnie :D
      Wasze blogi są do siebie "zbliżone"
      Nie wiem jak Wy ale Ja kiedyś oglądałam taki film, pt."Zaklinaczka Duchów" i jest on na maxa podobny do bloga Dagmary :D I dla jasności Ja nic Nikomu nie zarzucam!

      Usuń
    8. Usunęłam kiedyś wszystkie rozdziały, Sitzu M mi też to kiedyś napisała, a ja wyjaśniłam, że blog będzie właśnie mniej więcej na podstawie tego serialu. ;)

      Usuń
    9. No i fajnie :D
      *Śpiewa* Demi to Melinda, Demi to Melinda... :D
      Wracaj szybko do pisania, ponieważ ja codziennie się nie cierpliwe kiedy wchodzę na twego bloga :D

      Usuń
  6. Rozdział jest naprawdę ciekawy, nie mogę powiedzieć, że świetny bo mnie nie bardzo fascynują zjawiska paranormalne, ale rozdział mi się podoba

    OdpowiedzUsuń