sobota, 10 maja 2014

Rozdział VI ...A ty mamo, najbardziej...

W ankiecie aż 11 osób zaznaczyło, że czyta, jednak ostatni rozdział skomentowało tylko 5 osób. Bardzo proszę, aby wszyscy którzy czytają, KOMENTOWALI i się podpisywali jakimiś ksywkami np Hermiona czy Yukiko. Bardzo was o to proszę :)

-------------------------------------

          Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą jakaś kobietę w białym fartuchu, która przyglądała mi się. Następnie zaczęła świecić mi latareczką w oczy, dopóki się nie odezwałam.
    - Gdzie ja jestem? I co się dzieje? – zapytałam lekko zachrypniętym głosem.
    - Znajdujesz się w szpitalu. Autobus, którym jechałaś, miał wypadek – powiedziała kobieta, na co tylko skinęłam głową. Nie miałam siły już nic więcej mówić i miałam zamiar znowu oddać się w objęcia Morfeusza, jednak kiedy doszedł do mnie sens tych słów, zerwałam się jak oparzona.
    - Zaraz, zaraz! Jaki wypadek? – zapytałam poirytowana. – Co się stało z Lindsay?!
    - Lindsay Morgan? – kiwnęłam głową. – To twoja przyjaciółka?
    - Tak. Co z nią?
    - Bardzo mi przykro, ale twoja koleżanka nie żyje – odpowiedziała. – Przeżyłaś tylko ty i…
    - I ten mały chłopiec – mruknęłam.
    - Tak. Skąd ty to wiesz? – zapytała. Nie odpowiedziałam kobiecie, ponieważ byłam zbyt zszokowana tym, co usłyszałam.
          Właśnie zorientowałam się, że ci ludzie, którym ten mężczyzna z bliznami wskazywał drogę, szli do nieba. Tak, to było niebo, zaświaty. Trafiłam tam, jednak on uznał, że jeszcze to nie mój czas. Dopiero wtedy zrozumiałam, dlaczego tak bardzo na mnie nawrzeszczał, gdy tam trafiłam i dlaczego tak zależało mu na tym, bym jak najszybciej opuściła tamto miejsce. To jeszcze nie był mój czas.
          Lecz najgorsze było to, że Lin…Że ona nie miała takiego szczęścia, jak ja. Opuściła ten świat raz na zawsze i już nigdy nie wróci.
          Łzy zbierały się w moich oczach, chcąc chwilę później słynąć po moich policzkach, ale ja nie chciałam na to pozwolić. Szybko je wytarłam ręką i przymknęłam oczy. Chciałam być twarda i nie okazywać tak bardzo emocji, jednak w środku byłam załamana. Mimo tego, że znałam Lindsay zaledwie kilka dni, zdążyłam się z nią zaprzyjaźnić. Dla mnie nie ważne było to, że nie wiedziałam o niej za dużo. Polubiłam ją i w życiu nie pomyślałabym, że tak zakończy się nasza znajomość.
    - Rozumiem twój smutek, lecz ja muszę się jeszcze o coś zapytać – przerwała lekarka. – Nie było przy tobie żadnych dokumentów, a my nawet nie wiemy jak się nazywasz, ani gdzie mieszkasz, a policja chce powiadomić twoich rodziców. Na pewno się martwią, że o dwudziestej pierwszej jeszcze nie ma cię w domu.
    - Naomi Coleman. Mieszkam na ulicy Petersona 19. Jest to na pograniczach miasta – mruknęłam cicho. Nie miałam, po prostu nie miałam siły z siebie więcej wydusić.
    - Dobrze, to mi wystarczy. A ty się prześpij. Sen dobrze ci zrobi – poradziła kobieta i uśmiechnęła się lekko. Następnie powiedziała coś do pielęgniarki i wyszła z sali. Zamknęłam oczy i już miałam oddać się w błogi sen, kiedy usłyszałam obok mojego ucha jakiś szept. Był to głos Lindsay.
    - Uważaj na siebie – powiedział głos. Szybko otworzyłam oczy i rozglądnęłam się, jednak nikogo nie zobaczyłam.
„Chyba zaczynam powoli tracić zmysły…” – pomyślałam i odwróciłam się na drugi bok, by chwilkę później zasnąć.


***


          Moi rodzice przyjechali kilkanaście minut później, więc nie wyspałam się za bardzo. Mama od razu podbiegła do mnie i zaczęła mnie ściskać, a następnie wypominać, że odkąd tylko jesteśmy w Memphis, co chwilkę wpadam w tarapaty. Tata uścisnął mnie tylko i powiedział, że dobrze, że nic złego mi się stało, za to Jacob zaczął się ze mnie śmiać i mówić, jaką to jestem ofiara, za co tata uderzył go lekko w tył głowy i spiorunował wzrokiem.
    - A dlaczego ty masz ten plaster na czole? – zapytała moja rodzicielka. Dotknęłam opuszkami placów czoła i rzeczywiście poczułam coś miękkiego. Jakim nie poczułam, że mam ranę na głowie.
    - Nie wiem… - mruknęłam cicho. Nagle podeszła do nas lekarka.
    - Dzień dobry. Ja zajmuję się państwa córką.
    - Pani doktor, co z nią? – zapytała matka troskliwym tonem.
    - Państwa córka nie ma żadnych obrażeń, co można uznać za cud, lecz niestety kawałek szkła z szyby wbił się jej w czoło, przez co będzie miała bliznę do końca życia.
    - A czy ona jest duża?
    - Około jednego i pół cala.
    - Co? Jak ja będę teraz wyglądać? – jęknęłam.
    - Kochanie - zaczęłam mama - Najważniejsze jest to, że żyjesz...
    - Łatwo ci mówić! Nie ty będziesz oszpecona i to nie twoja przyjaciółka nie żyje! - krzyknęłam przez łzy i odwróciłam się tyłem do rodziców. Schowałam twarz w poduszkę i zaczęłam cicho szlochać. Mama usiadłam na kraju łóżka i zaczęłam gładzić mnie po ramieniu.
          Dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie?! Co ja takiego zrobiłam?! Tak, usunęłam ciążę, ale nie miałam wyjścia. David by mnie zabił. Nie powiem, że to nie było złe i że tego nie żałuję, ale czasu nie mogę cofnąć. Gdybym tylko mogła, to zrobiłabym wszystko, aby to się nigdy nie stało.
    - Kochanie, nie martw się. Jeszcze wszystko się ułoży i będzie dobrze – pocieszała mnie moja rodzicielka.
    - Nie – burknęłam. – Już nic nie będzie dobrze…


***



          Ze szpitala wypuścili mnie cztery dni później. Okazało się, że nie stało mi się nic poważnego oprócz blizny na czole i kilku siniaków. Fizycznie, może i nie, ale psychicznie…czułam się okropnie. W czasie pobytu w szpitalu przypomniałam sobie wszystko. Przypomniałam sobie to, jak widziałam śmierć Lindsay. Po wypadku, jeszcze zanim przyjechała policja i pogotowie…Ja wszystko dokładnie widziałam. Widziałam ludzi zgniecionych fotelami, przebitych szkłem…Przeżyłam tylko dlatego, że w czasie wypadku stałam na środku autobusu, ponieważ nie było wolnych miejsc. To samo było z tym chłopcem. W końcu w autobus najpierw uderzyło jedno auto w prawy bok, a następnie dwa następne także w ten sam bok i ostatnie dwa w lewy. Ludzie siedzący lub stojący po bokach nie mieli szans. Podobno ja po tym wypadku miałam nawet siłę, żeby wyjść z busu, co było wręcz cudem.
          Moje rozmyślenia przerwała mama, która kazała mi wysiąść z samochodu, gdyż dojechaliśmy do domu. Ze spuszczoną głową wyszłam z samochodu skierowałam się do domu.
UWŻAJ NA SIEBIE W NOCY…
Gdy tylko usłyszałam to zdanie, szybko odwróciłam się za siebie, lecz nikogo nie zobaczyłam. Kto to powiedział? Chyba zaczynam powoli wariować.
DZISIAJ SIĘ SPOTKAMY.
„A wpadaj śmiało” – pomyślałam i postanowiłam zignorować te głosy. Byłam pewna, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle i że to nic poważnego. Może gdybym wtedy posłuchała tego głosu i go nie ignorowała, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Tylko, że wtedy nie zobaczyłabym Kelly.



          Obudziłam się w nocy, gdyż bardzo chciało mi się pić. Zaspana wstałam więc i ruszyłam w stronę drzwi z pokoju.
CHODŹ DO MNIE
I znowu ten głos. Odwróciłam się za siebie tak szybko, że prawie się wywróciłam, jednak nie zobaczyłam nikogo.
    - Muszę wybrać się do jakiegoś psychiatry – mruknęłam do siebie i otworzyłam drzwi.
CZEKAM NA CIEBIE
„No i czekaj. Zrób mi przy okazji herbatę, bo pić mi się chce.” – pomyślałam i zeszłam a dół. Nie chciało mi się włączać świateł, gdyż zapewne obudziłabym wszystkich w domu. I to był błąd…
          Kiedy zeszłam na dół i znalazłam się w kuchni zobaczyłam coś, co zmroziło mi serce. Dziewczynkę. Ale nie jakąś zwykłą dziewczynkę. Ta wyglądała jak z horroru „The ring”. Miała długie, czarne włosy oraz była ubrana w białą, zakrwawioną sukienkę. Zamiast gałek ocznych miała zwykłe, czarne dziury w oczodołach, a z jej ust wylewał się wodospad krwi. Wolnym krokiem szła w moją stronę. Chciałam krzyczeć, lecz mogłam wydusić z siebie jedynie cichy pomruk.
NARESZCIE JESTEŚ
To ona! Ona mówiła do mnie przez ten cały czas!
„Kim ty jesteś?” – pomyślałam.
NAZYWAM SIĘ KELLY.
„Czyta mi w myślach?”
TAK. NIE MOGĘ POROZUMIEWAĆ SIĘ Z TOBĄ TWOIM JĘZYKIEM, PONIEWAŻ GO NIE ROZMUMIEM. UMIEM NATOMIART POROZUMIEWAĆ SIĘ Z TOBĄ MYŚLAMI.
„Dlaczego mi się ujawniłaś?
BO JESTEM TWOJĄ CÓRKĄ.
„Jak to córką? Przecież ja nie mam córki!”
PONIEWAŻ SKAZAŁAŚ MNIE NA ŚMIERĆ. TE WSZYSTKIE RANY, TO WINA ABORCJI.
Zapanowała kompletna cisza. Nie bałam się już dziewczynki. Nie wydawała mi się już straszna, ponieważ to ja zrobiłam jej te wszystkie rany. To przeze mnie jest taka oszpecona. To wszystko była tylko i wyłącznie moja wina…
NIE TWOJA, TYLKO TEGO GINEKOLOGA…
„Ale to ja skazałam cię na śmierć! A ty? Spotkałaś się ze mną! Dlaczego?!”
CHCIAŁAM CIĘ POZNAĆ…
„…Ponieważ?! Przecież ja cię zabiłam. Powinnaś mnie nienawidzić!”
GDYBYŚ TEGO NIE ZROBIŁA, ZGINĘŁYBYŚMY OBIE.
„Skąd ty to wiesz i jak to się dzieje, że ty to wszystko rozumiesz? Przecież normalnie byłabyś jeszcze malutka. Miałabyś zaledwie kilak miesięcy i…”
W RAJU DZIECI DORASTAJĄ O WIELE SZYBCIEJ I ROZUMIEJĄ SPRAWY DOROSŁYCH…
„Daj mi dokończyć! Pragniesz ode mnie czegoś? Mam coś dla ciebie zrobić, aby ci to wszystko wynagrodzić?”
TAK. MAM TYLKO JEDNĄ PROŚBĘ.
„Jaką?”
PRZYTUL MNIE…
Ona…Ona chciała, żebym ją przytuliła. Żeby przytuliła ją nastolatka, która skazała ją na śmierć. Jak mogło czuć się dziecko ze świadomością, że jego własna matka go nie chciała. Że ono było tylko wpadką…A ona chciała, żebym ją przytuliła…
…MAMO.
Mamo…Powiedziała do mnie mamo. Jak to pięknie brzmiało. To słowo koiło moje stargane nerwy. Słyszałam dużo komplementów, miłych słów, jednak to było zdecydowanie najcenniejsze.
„Chodź” – pomyślałam, kucnęłam i rozłożyłam ramiona. Dziewczyna na początku stawiała niepewne kroki w moją stronę, lecz w pewnej chwili ruszyła do mnie biegiem. Wpadła na mnie i przywarła do mnie jak pijawka. Objęłam ją i…rozpłakałam się. Tyle, że to były łzy szczęścia. Mogło to wydawać się dziwne, że przytulałam ducha i płakałam, ale nic mnie w tamtej chwili nie obchodziło.
         Wtuliłam twarz w jej piękne, czarne włosy, które najprawdopodobniej odziedziczyła po mnie.
DZIĘKUJĘ.GDYBY NIE TY, ŻYŁABYM TERAZ W TYM ŚWIECIE POZBAWIONYM SZCZĘŚCIA I MIŁOSIERDZIA.
„Nawet tak nie mów! Gdybym nie zgodziła się wtedy na aborcję…byłabyś przy mnie…”

PRZECIEŻ TERAZ JESTEM. I ZABRANIAJ MI TAK MÓWIĆ. TO WSZYSTKO, TO PRAWDA. ŻYCIE TO STRASZLIWA CHOROBA, PRZEZ KTÓRĄ CIERPI TAK WIELE OSÓB…A TY MAMO, NAJBARDZIEJ.

--------------------------------------------------------

Dla tych, którzy mnie zrozumieli (chociaż jak dla mnie to raczej dało się łatwo domyślić :
To, co było pisane dużymi literkami, to to, co "mówiła" Kelly :)

18 komentarzy:

  1. Łoł, łoł, łoł! Cóż to za arcydzieło!
    Lindsay nie żyje... Podejrzewałam, że zrobisz to właśnie jej xD Boże, ja mam kontakty z seryjną morderczynią, która zabiła już... 5(6?) osób! XD
    Najbardziej podobała mi się końcówka z Kelly, chociaż na początku tej akcji to myślałam, żew ręku może mieć jeszcze siekierę i to właśnie Naomi stanie się ofiarą przez zarąbanie :O
    No cóż, fantastyczny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję :)
    Wiesz, ten pomysł z siekierą, nie jest taki zły...Nie, dobra! Już za dużo ludzi zabiłam xD I serio? Aż 5(6?) osób? No, normalnie, to byłabym już w więzieniu na dożywocie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Armin
      2. Ciocia Loree (dobrze pamiętam?)
      3. Tata Loree
      4 Siostra Loree
      5. Lindsay
      6. Loree (tyle, że jednak to odkręciłaś xD)
      No, masz szczęście, że takie zabójstwa w opowiadaniach to się nie liczą, bo inaczej to więzienie gwarantowane xD

      Usuń
    2. Kelly pomogłaby mi uciec z więzienia xD Taki psychol, jak ja, zewsząd ucieknie :p

      Usuń
  3. Świetny rozdział :D
    Wiedziałam, że długo nie wytrzymasz, musiałaś kogoś uśmiercić xd Ale powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że to będzie Lindsay, tu mnie zaskoczyłaś.
    Kelly też jest ciekawą postacią. Będzie występować w innych rozdziałach?
    I oczywiście czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Oh, jak ty mnie dobrze znasz xD W końcu musiałam kogoś uśmiercić, abo zniszczyć Naomi życie, prawda? U mnie to jest normalne :p
      A co do Kelly...Wydaje mi się, że tak. Możliwe, że pojawi się jeszcze w kilku rozdziałach :D
      I jeszcze raz dzięki xD

      Usuń
  4. XDDDDDDDD
    ZNÓW NAPISAŁAŚ Z CREEPYPASTY!!!! Przyznaj się!!

    P.S. Rozdział świetny

    P.P.S. Jeszcze raz napiszesz mi rozdział z Pasty to cię uduszę! Proszeeeeeeee!! TT^TT

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nic nie pisałam z pasty! Serio! Tam jest pewnie jakaś podobna historia i ci się wydaje...Mogę przysięgnąć na własnego kota (xD) że nie kłamię...
    I dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Chyba Ci] Uwierzę! Ale patrzam podejrzliwie... ▬.O

      Usuń
  6. Wróciłam! ( Tak, tak wiem, że nikt się nie cieszy).
    Czytam oczywiście. Kelly jest słodka ja chce taką dziewczynkę i będzie straszyć chłopaków z mej klasy XD
    N o to kogo jeszcze uśmiercisz? Przyda się nam Duszyczka a najlepiej chłopięca muchahahahah:) Nie no nikogo nie uśmiercaj ok? Bo ja cie uśmiercę :)
    ~Alice~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nikt się nie cieszy? Ja się cieszę! I to bardzo xD Tęskiiłaaam *tuli mocno*
      Jak chcesz, to mogę ci dać Kelly na kilka dni, Jak na razie mi się nie przyda. Może ja przy okazji też kogoś postraszę?
      A co to tego uśmiercania mnie...Czy ty mi grozisz?

      Usuń
  7. Nieeee na pewno ci nie grożę, Może :) :) :)
    Uuuuu dawaj Kelly idziemy do mojej klasy *Zaprowadza Kelly i napuszcza na Adama I Daniela* Muchahaa :D
    Nie bój się nie uśmiercę cię, Bo kto prowadziłby tego bloga? Twój brat? (jeśli go masz) I ciesze się, że chociaż jedna osoba tęskniła za mą osobą.
    ~Alice~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, mój brat na pewno nie prowadziłby bloga, bo nie mam brata xD W ogóle nie mam rodzeństwa. Jestem samotna...:( Ale przynajmniej mam was, wy moje kochane czytelniczki *ściska je mocno, aż do utraty tchu* c:

      Usuń
    2. Hahaha! Jam jest Alice Jones, kiedyś ~Alice~
      Tylko powiadamiam :)
      A no przeczuwałam, że nie masz brata :)
      Tak więc ~Alice~ (czyli ja) nie będzie już komentować jako anonim, ponieważ okiełznałam tą przeklętą pocztę :) Więc proszę pamiętać, że to nadal ja!

      Usuń
  8. Biedna Lindsay, jak przeczytałam o tym, że nie żyje aż rozdziabiłam buzie, chociaż to do Ciebie podobne. xD Pomysł z tym snem świetny! :D
    Gdy Naomi zeszła się napić spodziewałam się jakiejś sceny grozy podczas pojawienia się Kelly, ale mnie zaskoczyłaś. ;)
    Rozdział naprawdę świetny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to do mnie podobne xD
      Bardzo dziękuję za miłe słowa i w ogóle komentarz. Bardzo sprawiacie mi przyjemność, komentując, bo mam coraz mnie czytelniczek. Widzę, że chyba piszę coraz gorzej... :c
      Ale przynajmniej zostałaś ty i kilka innych osób :D

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Psycholka gada z duchem swojej córeczki. Nie no tego się nie spodziewałam :D

    OdpowiedzUsuń