Pewnie zauważyłyście zmianę nazwy bloga. Chce
tylko powiedzieć, że jest w tym pewien zamierzony plan, ale nie wiem czy
dowiecie się jaki, zobaczymy xddd
Co do rozdziałów...Jeszcze pewnie ze dwa
rozdziały i epilog, a potem koniec bloga xDD Super, prawda? Niestety ja nie
podzielam waszej ekscytacji, bo na prawdę pokochałam ten blog i to tak
szczerze. Niestety po tym, jak wyjaśni się już wszystko z Cole'm to nie mam
kompletnie pomysłów o czym pisać :(
Nie przedłużając, serdecznie zapraszam :)
Środa,
dzień jak dzień. Tłumy uczniów przechadzających się po korytarzach, kilka osób
siedzących pod ścianą i czytających książki. Nastolatki siedzące na parapecie i
robiące maślane oczy do swoich kolegów, którzy za nic w świecie nie przepuszczą
okazji, aby z nimi poflirtować. Wszystko w normie.
Jednak ja nie czułam się tak, jak zwykle. Siedziałam na parapecie i
czekałam, czekałam na coś, co miało zaraz nastąpić. Widziałam dwóch policjantów
wchodzących do biura dyrektorki i wiedziałam już, o co chodzi. Nie mogłam
oderwać wzorku od drzwi, które jeszcze kilka chwil temu zamknęły się, skrywały
tajemnicę, której od wczoraj próbowałam się jakoś dowiedzieć. Byłam już pewna,
że to w sprawie Cole’a, ale miałam jeszcze małą nadzieję, że to ciało to nie
on. Byłam nawet w stanie przeboleć, że szatyn zabił tego człowieka, ale nie
mogła dotrzeć do mnie myśl, że ofiarą był właśnie on.
- Naomi? – usłyszałam ściszony
głos tuż przede mną. Podniosłam wzrok i zobaczyłam zdziwioną Maję, która
wpatrywała się we mnie, jakby chciała mnie przeszyć na wylot, dowiedzieć się,
co się dzieje.
- Wybacz, zamyśliłam się –
mruknęłam, wysilając się na sztuczny uśmiech, co trochę uspokoiło dziewczynę i
wstałam. – Był już dzwonek? – zapytałam, na co czarnowłosa tylko kiwnęła głową
i pociągnęła mnie w stronę Sali.
Całą lekcję angielskiego wyczekująco wpatrywałam się w
drzwi Sali. Czekałam tylko na wiadomość. Czy to aby na pewno był Cole? Może
policja przyszło tylko po to, żeby z nami porozmawiać, gdyż chłopak zaginął?
Tak, wolałam, aby chodziło właśnie o to. Przecież jeśli by zginął…Ja nie mogłam
bez niego żyć, to wszystko nie miało bez niego sensu. Tak naprawdę chyba
kochałam go bardziej, niż własną matkę. On przez te trzy miesiące spędził ze
mną więcej czasu, niż ona od mojego urodzenia. Przecież tak naprawdę byłam
przez rodziców niezauważana, wydawało mi się nawet, że nie potrzebna. Czułam
się jak piąte koło u wozu.
Kiedy zostało już tylko około pięciu minut do dzwonka, ktoś zapukał do Sali, a
drzwi otworzyły się, ukazując dwóch mundurowych. Moje serce
niebezpiecznie przyspieszyło, a pot wylewał się ze mnie litrami.
- Dzień dobry – powiedział
niskim głosem jeden z mężczyzn. Był wysoki, otyły, a na głowie były dobrze
widocznie ślady siwizny. – Pani dyrektor pozwoliła mi z wami porozmawiać
w sprawie waszego kolegi, Cole’a Parker’a. Pewnie słyszeliście o tym zabójstwie
pod lasem niedaleko waszej szkoły. Ofiarą był właśnie wasz kolega.
Cała klasa natychmiastowo ucichło. Wszyscy patrzyli po sobie zdziwieni, jedynie
ja westchnęłam głośno i schowałam twarz w dłoniach, pozwalając łzom swobodnie
płynąć. Minęło kilka sekund, jednak po nich nie było ani śladu, najwidoczniej
dzień wcześniej wyczerpałam cały zapas. Nawet jak zadzwonił dzwonek, wszyscy
nadal siedzieli w ławkach czekając, co dalej powie policjant.
- Czy wiecie, kto mógł to
zrobić, wiecie czy ktoś mu groził, miał jakieś zatargi? – zapytał ten grubszy.
Nikt nie odezwał się ani słowem. – Dobrze, a więc czy jest w tej klasie taka
osoba, z którą wasz kolega był blisko?
Wszyscy, jak jeden mąż, od razu popatrzyli na mnie, zwracając tym uwagę
mężczyzny. Ten powoli odwrócił głowę w moją stronę i zaczął dokładnie mnie
lustrować od góry do dołu. Zmarszczył czoło i wygiął dziwnie brwi, przez
co wyglądały, jakby były połączone. Oznajmił jeszcze tylko, że wszyscy mogą
wyjść na przerwę, za wyjątkiem mnie, gdyż chce ze mną porozmawiać. Cała klasa
wykonała jego polecenie, została jedynie nauczycielka. Przez jej niski wzrost
policjant pomylił ją z uczniem i prawie wyprosił z Sali mówiąc, że wszyscy
mieli wyjść. Wtedy kobieta cicho pisnęła, że jest moją wychowawczynią i myśli,
że powinna zostać przy rozmowie. Mężczyzna tylko zarumienił się ze wstydu i
usiadł na mojej ławce, przez co ta ciężko zaskrzypiała i lekko się ugięła pod
jego nie małym ciężarem.
- Chcę tylko powiedzieć,
że nie mam pojęcia, co mogło się z nim stać. W poniedziałek pokłóciłam się z
nim i zerwaliśmy, a po całym tym wydarzeniu wybiegł po za teren szkoły i więcej
go nie widziałam – powiedziałam cicho i najszybciej jak mogłam. Pod groźnym
spojrzeniem mundurowego czułam się nieswojo, przez co mówiłam dość dziwnie,
inaczej niż zwykle.
- Mogę znać powód waszego
rozstania się? – mruknął niskim głosem i wygodniej usadził się na stoliku.
- Gdy weszłam do szkoły,
zobaczyłam, jak całuje się z inną dziewczyną, więc wykrzyczałam mu wszystko w
twarz i zerwałam naszą znajomość. Wtedy widziałam go po raz ostatni –
powiedziałam drżącym głosem. – Proszę pana, mam jeszcze tylko pytanie –
zaczęłam i głośno przełknęłam ślinę. – Czy jesteście pewni, że to był właśnie
on? Znaleźliście jakieś ślady DNA?
- Nie, jego ciało było
zbyt spalone, by znaleźć jakiekolwiek ślady. Jednak przy ofierze był dowód
osobisty Cole’a Parker’a. Ponadto za ziemi leżał jego telefon komórkowy oraz
bluza, którą musiał wcześniej zdjąć.
- Lecz równie dobrze ktoś
mógł upozorować jego śmierć. Nie mając śladów kodu genetycznego, nie można w
stu procentach stwierdzić, czy to aby na pewno dana osoba. Przynajmniej ja tak
uważam, nie wiem jak pan – mruknęłam i popatrzyłam na niego wyczekująco. Ten
zastanowił się chwilę i zebrał się na odpowiedzieć dopiero po jakimś czasie.
- Jesteś młoda i
niedoświadczona, ale trzeba przyznać, że bardzo dobrze główkujesz – przyznał. –
Tak, nie ma żadnych śladów na pewne potwierdzenie tożsamości ofiary, ale
zaginięcie twojego chłopaka i jego rzeczy znalezione przy ciele mówią same za
siebie. Nikt inny nie zgłaszał zaginięcia syna, męża czy nawet ojca, jeśli
jednak stanie się to, będziemy mieli za zadanie wyjaśnić wszystkie wątki w tej
sprawie. Tym czasem mamy prawie stuprocentową pewność, że to właśnie Cole
Parker.
- Mimo wszystko jestem
pewna, że to nie on – powiedziałam i wstałam z ławki. – Mogę już iść? Naprawdę
nie mam pojęcia, co mogło się tak wtedy stać. Zresztą, czasami poważnie
zastanawiam się, czy się mu to nie należało…
- Tak, idź już na lekcje –
odrzekł cicho policjant i odsunął się, aby mogła przejść. Chwyciłam torbę i
szybkim krokiem wyszłam z Sali, po czym zaraz schowałam się za szafkami
czekając, aż mundurowi wyjdą z Sali. Stało się to dopiero po jakiejś minucie.
Nie słyszałam dokładnie ich rozmowy, jednak jedno zdanie sprawiło, że moje
serce szybciej zabiło, mianowicie: „Nie wiem jak ty Jake, ale ja uważam, że to
właśnie ta jego była dziewczyna jest winna śmierci tego chłopaka.”
***
A więc to mnie podejrzewają o zabójstwo Cole’a? Tylko dlaczego, przecież nie
byłam podenerwowana czy rozdrażniona podczas naszej rozmowy. Chyba jednak
niepotrzebnie dodałam to ostatnie zdanie na końcu rozmowy.
Ja wcale tak nie myślałam, przecież oddałabym wszystko, aby żył. Nie moja wina,
że emocje we mnie buzowały, a policjanci poruszyli temat szatyna i jego
zerwania ze mną. Wszystkie wydarzenia sprzed dwóch dni odżyły, a ja poczułam
się tak samo zdołowana, jak wtedy. Najchętniej rzuciłabym się na tego mężczyznę
i wydrapała mu oczy, byle tylko wyżyć się na kimś i przestać tak myśleć o
wszystkich wydarzeniach tamtego dnia. Do tego złość na samą siebie, że nadal
myślałam o szatynie, chociaż po wszystkim co zrobił powinnam go porządnie
kopnąć w splot słoneczny, potęgowała wszystko. Po prostu byłam głupia i, mimo
tego wszystkiego, co mnie spotkało w życiu, nadal byłam głupia jak but i łatwo
ufna.
Po tym, co nagadała mi policja, nie byłam pewna, w co wierzyć. Widziałam ducha
chłopaka i to on doprowadził mnie do teczki, ale równie dobrze mogło to być
zwykłe przywidzenie. A napis na teczce także można było logicznie wyjaśnić,
przecież często trzymałam ją w rękach, a zdanie mogło mi zapaść w pamięci, choć
nawet o tym nie wiedziałam. Dlatego ten Cole w mojej wyobraźni mógł mi
podpowiedź wszystko, wystarczyło, że zagłębił się w najodleglejsze zakątki
mojej pamięci, w której było dużo zakamarków. Aby wszystko wyjaśnić, było tylko
jedno rozwiązanie, dość łatwe jak dla Cailie: spróbować wywołać ducha szatyna.
Wystarczyło mieć drewnianą tablicę Ouija, którą nawet znalazłam ostatnio na
strychu domu. Kiedy zapytałam się o nią tatę powiedział, że ci, co tu wcześniej
mieszkali mieli dzieci i to za pewno była ich plansza do zabawy. Było widać, że
nie miał zielonego pojęcia, co to jest i jaką moc ma taka rzecz. Jeden
niewłaściwy ruch w czasie seansu spirytystycznego, a życie człowieka mogłoby legnąć
w gruzach, męczone i nękane przez ducha dzień w dzień. Nawet spalenie tablicy
by nie pomogło, bo ona i tak wróciłaby na swoje miejsce nienaruszona. W
takim samym stanie, jak znalazłam ją na strychu. Musiałam tylko tam po nią
wrócić, najlepiej jeszcze tego samego dnia. Wiedzę o tym, jak trzeba się
zachowywać przy wywoływaniu ducha posiadałam, dość ogólną i małą, ale zawsze
była. To chyba wystarczyło.
Zaraz po lekcjach szybko wróciłam do domu, nikogo w nim nie było prócz pani
Madeleine robiącej obiad. Nie chciałam, aby dowiedziała się, że wchodzę
na poddasze, więc robiłam to najciszej jak mogłam. Doskonale pamiętałam, że
leżała na pudłach przy oknie od strony ulicy, więc chwyciłam ją szybko i
wróciłam do swojego pokoju. Zaraz schowałam ją pod kołdrę, aby przez przypadek
nie zauważył jej któryś z domowników. Zaraz zaczęłyby się pytania, a ponieważ
kuzyn gospodyni był egzorcystą, to myślę, że doskonale wiedziała z czym chcę
mieć do czynienia. Musiałam tylko poczekać do wieczora, aż się ściemni i iść
na polanę, tylko tam na pewno nikt mi nie przeszkodzi.
Czekając na noc, zdążyłam odrobić zadanie, chociaż było dodatkowe i na pewno
nikt inny go zrobił, oraz popisać trochę na portalu społecznościowym z dawną
koleżanką. Czas leciał niemiłosiernie wolno i byłam niezmiernie ucieszona, gdy
wreszcie wybiła godzina ósma, a słońce już prawie całkowicie schowało się za
sklepieniem nieba i ziemi, wypijając czar niknącego tajemniczego dnia.
Chwyciłam tablicę pod pachę, a drewniany wskaźnik z małym szkiełkiem w środku
schowałam do kieszeni bluzy. Weszłam na balkon i chwyciłam się pergoli, po
której wpinały się różnorakie rośliny, walczące o dostęp do słońca i ostrożnie
zeszłam na dół. Przeszłam około stu pięćdziesięciu stóp, aż doszłam do
rozległego drzewa, za którym usiadłam, aby tata nie zobaczył mnie z okna
swojego pokoju.
Położyłam planszę przed sobą i wzięłam głęboki wdech. Wyjęłam z kieszeni
wskaźnik i położyłam go na niej, robiąc nim jedno pełne okrążenie.
- Ja, zebrana tutaj, przywołuję cię Cole’u Parkerze. Jeżeli tu jesteś, przesuń wskaźnik na tak – powiedziałam cicho i wciągnęłam ze świstem powietrze. Wtedy jakby jakaś niewidzialna siła zaczęła powoli ciągnąć drewienko w stronę napisu potwierdzającego jego obecność przy mnie. Przymknęłam na chwilkę oczy. – Czy jesteś Colem Parkerem? – zapytałam. Otrzymałam odpowiedź negatywną. Powtórzyłam pytanie jeszcze dwa razy, dopiero za trzecim razem duch potwierdził moje pytanie, co oznaczało, że dobrze trafiłam.
- Ja, zebrana tutaj, przywołuję cię Cole’u Parkerze. Jeżeli tu jesteś, przesuń wskaźnik na tak – powiedziałam cicho i wciągnęłam ze świstem powietrze. Wtedy jakby jakaś niewidzialna siła zaczęła powoli ciągnąć drewienko w stronę napisu potwierdzającego jego obecność przy mnie. Przymknęłam na chwilkę oczy. – Czy jesteś Colem Parkerem? – zapytałam. Otrzymałam odpowiedź negatywną. Powtórzyłam pytanie jeszcze dwa razy, dopiero za trzecim razem duch potwierdził moje pytanie, co oznaczało, że dobrze trafiłam.
Zawsze, wywołując ducha i pytając go o jego tożsamość lub dobre czy złe
zamiary, trzeba było powtórzyć to jeszcze dwa razy, dopiero za trzecim mówił
prawdę. Nie rozumiałam tylko, dlaczego Cole próbował mnie okłamać, jakby nie
chciał się ze mną porozumieć? Może po prostu chciał mnie chronić, ale równie
dobrze nie miał zamiaru patrzeć na mnie i moje próby porozmawiania z nim.
Najchętniej rzuciłabym tym wszystkim o drzewo, wróciła do domu i zapomniała o
wszystkim, co nas kiedykolwiek łączyło. Ale ja nie mogłam, kochałam go i to
było niemożliwe. Jeżeli była jakaś szansa, aby się z nim porozumieć, musiałam z
tego skorzystać.
Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam wskaźnik, po czym zaraz przymknęłam oczy.
Przyłożyłam go do twarzy tak, aby szkiełko było tuż przy moim oku. Służyło ono
do tego, aby można było zobaczyć ducha. Kiedy tylko to zrobiłam, zaczęłam
powoli rozchylać szerzej swoje oko, a kiedy było już całkiem otwarte, prawie
krzyknęłam z zaskoczenia. Po drugiej stronie tablicy ze skrzyżowanymi
nogami siedział Cole. Był ubrany tak samo, jak ostatnio; miał na sobie czarną
długą szatę, w ręce trzymał miecz, a zza pleców wystawały mu ogromne skrzydła.
Tym razem zdjął kaptur, dzięki czemu mogłam dokładnie przypatrzeć się jego
twarzy. Oliwkowa gładka cera, błękitne oczy i ten piękny uśmiech. Właśnie w
takim Cole’u się zakochałam.
- Dlaczego
nie chcesz mi nic powiedzieć? Kto Cię zabił, co tam się wtedy stało? –
zapytałam, odkładając drewienko. Zaczęło się szybko przesuwać, tworząc zdanie:
„Wybacz, naprawdę nie mogę ci nic powiedzieć, zabronili mi”. – Kto, przecież
możesz mi powiedzieć! – jęknęłam załamana swoją bezsilnością i niewiedzą. W odpowiedzi
otrzymałam jedynie: „Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym ci wszystko
wyjaśnić, ale nie mogę. I pamiętaj, Restitue mea senator".
- Dlaczego cały czas
mówisz szyframi? Dobrze wiesz, że nic z tego nie rozumiem, a to, że raz udało
mi się to przez przypadek rozszyfrować nie znaczy, że uda się i tym razem. Nic
nie zdarza się dwa razy tak samo – mruknęłam i czekałam na odpowiedź. Minęło
już jakieś dwie minuty, a ja nadal nie otrzymałam odpowiedzi ze strony
chłopaka. Wiedziałam, że tam jest, czułam jego obecność. Dopiero wtedy wskaźnik
zaczął się powoli przesuwać i tworzyć zdanie: „Kocham Cię, pamiętaj o tym”.
Szybko podniosłam przedmiot i spojrzałam przez szybkę, ale przede mną było
jedynie dużo jezioro i jasno-zielona trawa. Wszystko to, co normalnie mógł
zobaczyć człowiek. Odszedł, tak po prostu, bez pożegnania, ale mimo tego
musiałam zakończyć wszystko bez względu na wszystko. Wypowiedziałam ostatnie
słowa, podziękowałam i przesunęłam drewienko na napis „Do widzenia”, po czym
wstałam, chwyciłam tablicę pod pachę i ruszyłam w stronę domu.
Najbardziej mnie zaskoczyło, i jednocześnie uspokoiło, jego ostatnie zdanie:
„Kocham Cię, pamiętaj o tym”. Cały czas powtarzałam je w głowie jak replay. W
środku byłam szczęśliwa, ze nadal coś do mnie czuje, ale zaraz potem wszystko
przecinała myśl, że może chciał mnie po prostu uspokoić. Nie miał zamiaru w takiej
chwili sprawiać mi przykrości, skoro moje uczucia do niego były prawdziwe i
szczere. Ale, mimo tego, wolałam myśleć, że naprawdę mnie kocha. Nadal tylko
nie mogłam wyjaśnić tego pocałunku z Emmą. Skoro darzył mnie takim uczuciem jak
miłość, to dlaczego tak mnie zranił?
Moje rozmyślania
przerwało trzaśnięcie gałęzi tuż przy końcu lasu, kilkadziesiąt stóp ode
mnie. Podskoczyłam ze strachu i popatrzyłam w tamtą stronę. Po tym, jak
policja znalazła to w połowie zjedzone ciało, które wzięłam za manekin,
zaczęłam myśleć, że teraz to samo może spotkać mnie. Jeśli było to dzikie
zwierze, to nie miałam szans. Mój dom był o wiele za daleko, abym zdążyła do
niego dobiec.
Nagle zza krzewu wyskoczyło jakieś dziwne zwierze. Było bardzo podobne do
wilka, ale biegło w moją stronę na dwóch łapach i było o wiele większe ode
mnie. Powinnam uciekać i to jak najszybciej, ale sparaliżował mnie strach, za
nic w świecie nie mogłam się ruszyć. W tamtym momencie do głowy przyszło mi
tylko jedno zdanie:
- Restitue mea senator
I jeszcze jedna sprawa!
Mam zamiar usunąć bloga o Michelle i jeszcze raz zacząć go pisać, trochę zmieniając fabułę. Bo mam taki pomysł, ale nie mogę wam go wyjawić. Dowiecie się w swoim czasie. Zmienię troszkę powód zaatakowania planety i wgl. ale na ogół będzie podobnie, może nawet ucieszy was taka zmiana rzeczy? Zobaczymy ;) Chcę tylko znać wasze zdanie xdd
- Restitue mea senator
I jeszcze jedna sprawa!
Mam zamiar usunąć bloga o Michelle i jeszcze raz zacząć go pisać, trochę zmieniając fabułę. Bo mam taki pomysł, ale nie mogę wam go wyjawić. Dowiecie się w swoim czasie. Zmienię troszkę powód zaatakowania planety i wgl. ale na ogół będzie podobnie, może nawet ucieszy was taka zmiana rzeczy? Zobaczymy ;) Chcę tylko znać wasze zdanie xdd
Cóż ja mogę powiedzieć...
OdpowiedzUsuńCudniuśki rozdział *-*
Chciałabym, żeby jednak Cole żył i aby był z Naomi. Potem ślub, szczęśliwa rodzinka i wszyscy byliby happy. Ale nie, musiałaś go zabić, no >.<
Tęsknię za nim... A po tym, jak powiedział Naomi /jako duch/, że ją kocha, to już w ogóle załamka :'(
W ogóle to nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, gubię się XD Całuje się z inną laską /dla mnie to ewidentna zdrada/, potem odnajdują jego spalone ciało, mówi jej, że kocha, a potem jacyś "oni" nie pozwalają nic zdradzić XD Obym wkrótce trochę ogarnęła XD
Ta formułka to bez wątpliwości zaklęcie, jakie - nie wiem xD Ale niedługo się dowiem xD
Powtarzam, że super, czekam na next i życzę weny :D
Baardzo dziękuję :)
UsuńWiem, pogmatwane to, ale to dlatego, żebyście nie miały prawa się domyślić o co może chodzić xD Ale spoko, w następnym już na pewno się wszystkiego dowiecie, a kto Naomi to wszystko powie to już inna sprawa xD
Jeszcze raz wielkie dzięki i nawzajem ;) W końcu za niedługo odwieszasz bloga ^^
O Jezu, zapomniałam o najważniejszej rzeczy, przepraszam :P
UsuńBardzo, powtarzam BARDZO mi przykro, że zbliża się koniec bloga... Mocno się przywiązałam i mi smutno z myślą, że niedługo nie będę się tu pojawiały świeżutkie rozdziały :'(
I nie pleć bzdur, bo ja jestem pewna, że również innym ta perspektywa się nie uśmiecha :(
A kolejne opowiadanie planujesz? :)
A tak, właśnie, dzięki, że przypomniałaś mi. Już dopisałam na końcu rozdziału pewną informację, przeczytaj!
UsuńCooo?!! Jak to koniec bloga? Afra mi coś wspominała na ten temat, ale miałam nadzieję, że zmienisz zdanie ;( Przecież świetnie piszesz, taki talent nie powinien się zmarnować! Na prawdę :(
Przeczytałam i cóż ja mogę powiedzieć... To twoja decyzja, ja głosowałam ciut inaczej XD
UsuńAle, w każdym razie, świetnie, że będziesz pisała dalej. Powinnaś się rozwijać w pisaniu dalej, choć już i tak jest wspaniale :D
Ja mówiłam o końcu tego bloga, że mi smutno :)
Mój blog to sprawa zupełnie inna, o której decyzji ostatecznej jeszcze nie podjęłam :)
Oj, kurde, wykrakałam xdd
UsuńNo, w każdym razie mam nadzieję, że zdecydujesz się pisać dalej, na prawdę świetnie piszesz, zresztą nie tylko ja tak uważam xdd
Będę kontynuować bloga, bo sb tak kiedyś leżałam i na taki ZAJE pomysł wpadłam i po prostu musiałam z niego skorzystać xddd A z tym pytaniem chodziło mi głównie o to, czy nie będziecie mi miały tego za złe, bo robiłam ankietę, a i tak chcę robić po swojemu, ale na ten super pomysł od siedmiu boleści wpadłam później, tyle mam na swoje usprawiedliwienie ;)
Jaki spam xD Sorry XD
UsuńE tam, kobieta zmienną jest :P
Poza tym, skoro masz pomysł to jakoś to przeboleję, chociaż tamten blog jakoś bardzo przypadł do gustu w krótkim czasie, aż dziwne. I żałuję, że go usuniesz xD No ale, tak czy siak będzie wspaniały ^^
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńmyślałam, że w trakcie rozmowy któryś z policjantów walnie do Naomi ''A więc chłopak cię zdradził, upokorzył i się rozstaliście? No... Mi to wygląda na motyw, nie uważasz? '' spytałby tego swojego kolegi a on by wydął usta i tak nieznacznie przytaknął głową, a Naomi '' Co?! Myślicie, że ja go zabiłam?! '' itd, banał co? XD
dobra mniejsza z tym, szkoda że kończysz ale będzie kolejny blog wiec (y) w ciągu dwóch rozdziałów wszystko się wyjaśnij, no jestem ciekawa.
i jeszcze jedno.
ODDAJ MI COLA TY MAŁA PSYCHOPATKO! :'(
Hehe, nie, nie dam go, za bardzo go lubię, a jeszcze bardziej jego krew rozlaną w lesie ;)
UsuńDziękuję bardzo xd
Na końcu rozdziału dodałam pewną informację, przeczytaj proszę :)
no przeczytałam i bardzo się ciesze, bo przyznaje bez bicia, że nie czytałam tego bloga :D
UsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie to zaklęcie i to dziwne zwierzę.
Mam nadzieję, że szybko to się wyjaśni.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
Bardzo dziękuję ;)
UsuńPowiem tyle, to zwierze nie powinno was ciekawić, raczej to, kto lub co je powstrzyma przed zabiciem Naomi xD
Jeszcze raz bardzo dziękuję :) A next postaram się napisać przez weekend ;)
Ja wiem ze Col żyje. I cmoknijcie mnie w nos xd myślę że on jednak nie umarł. Musi mieć coś z tym wspólnego jakaś magia która go tak uwiezila. Coś na rzeczy tez jest z tym dużym jakby wilkiem ze akurat Col powiedział jej te słowa i ona wypowiedziała je do tego stworzenia. Nie bez powodu je wypowiedziała. Coś tu jest ukartowane! Myślę że nieźle nas w konia zrobiłaś. No ale się zobaczy to takie moje spekulacje. A rozdział super. Szkoda mi Naomi że jest w niewiedzy bo nie wie co się z colem stało. .. cieplutko całuje cudny rozdział jak dotej pory mój ulubiony *.* ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaką radość czuję czytając takie komentarze ;333
UsuńZależy co masz na myśli mówiąc, że zrobiłam was w konia xdd W każdym razie myślę, że was zaskoczę ;)) Całe opowiadanie dawałam wam takie jakby troszkę podpowiedzi, ale małe, więc spoko xD
Bardzo dziękuję i również ciepło całuję ;**
Zapomniałam dodać że smutno mi ze się niedługo blog skończy ;( ale cieszę się że jednak pisać będziesz co poradzisz nic nie poradzimy coś się w końcu skończyć musi. Z tego co pamiętam z poprzednich rozdziałów może ci chodzić o coś prostego i oczywistego na pierwszy rzut oka ale my będziemy szukać czego innego i podpowiedzi ucieka nam. Kurcze Lubie się bawić w detektywa mam te szczęście ze zawsze choć trochę uda mi się zgadnąć. A ja strzele i powiem że to wszystko jeden wielki sen :D i to zdanie od cola ja ocucilo i uratować ja mogła jakaś wcześniej sza zmarła osoba. Jeszcze zgodne co kombinujesz no pisze jak jest jest super to pisze to co mi się moja droga podoba nie chce udawać ani nic xd wiec pisze co myślę ohh dobra koniec bo tu cie za nudzę ;)
UsuńRozdział meeega pogmatwany ale to szczegół XDD jak zwykle rozdzialik the best XDD tylko co to za zwierze?! Nigdy nie kącz rozdziału w takich momentach XDDD szkoda ze konczysz bloga bo jest zaje.. :CC Spróbuj coś jeszcze wymyśleć... ^.^ No a drugi blog na stówe będe czytać jak zaczniesz pisać :PPP Tak wg to na moim chyba dziś dodam rozdział XDD
OdpowiedzUsuńŻe pogmatwane to wiem, starałam się dodać jak najszybciej xD Zresztą pogmatwany to będzie następny Jak....nie, nie powiem wam, nie myślcie sobie xDD
UsuńMusiałam skończyć tutaj, inaczej byście się za dużo dowiedziały, a rozdział wyjaśniający wszystko dopiero nadejdzie xDD
Baaardzo dziękuję ;33 I czekam oczywiście ;D
Przeczytałam zaległości i twierdze, że jest zajebiste **o** Trochę pogmatwane ale jak się wie co ja to wszystko jest ułożone w logiczną całość jak ser z dziurami xd Szczerze nie mam pomysłu jak zakończysz ten blog xd Normalnie mam pustkę w głowie xd Mam nadzieje, że ty nie ;) Haha weny kochana ;*
OdpowiedzUsuńWiesz za dużo...Wiesz, że normalnie powinnam Cię zamknąć w piwnicy do wyjaśnienia tej sprawy (czyli do next'a)? xDD
UsuńHeh, dzięki, niestety taki już wyszedł. Mam tylko nadzieję, że nie jest ten rozdział aż taki tragiczny D;
Jeszcze raz dzięki ;33
Nie możesz mnie zamknąć xd muszę nie spać i się uczyć by oceny poprawiać xd Jeśli za posiadanie za dużej ilości wiedzy by się zamykało w piwnicy to ja się boje o Agę xDDD Dla niej piwnica by musiała być oblężona smokami, gryfami, wojownikami, Cerberkiem i bóg wie czym jeszcze xD To, e rozdział pogmatwany nie znaczy, że jest zły ;) Mnie się bardzo podoba :) Można przy nim móżdżek wysilić ;) A nie ja nie mam móżdżku xd uuu jak smutno xD Zajebisty rozdział **o**
Usuń