piątek, 14 marca 2014

Rozdział I Przez to co zrobiłam i...co mi zrobili...

          Właśnie jechałam samochodem wraz z bratem i rodzicami. Mieliśmy przeprowadzić się z Miami do Nowego Yorku. Pewnie zadajecie sobie pytanie dlaczego? Powiem wam, ale nie teraz. W każdym razie to ze względu na mnie. Moją przeszłość i...tego co zrobiłam oraz co mi zrobiono. To było coś strasznego, niewybaczalnego. Przez to nie mogłam normalnie funkcjonować. Zresztą dalej mam problemy. One nie znikły, ale na pewno lepiej sobie z nimi radzę. Całe szczęście gdy rodzice dowiedzieli się o moim problemie, pomogli mi. Spędzali ze mną dużo czasu, wspierali mnie, zabrali do psychologa. A brat? Nareszcie przestał mi dokuczać. Zamiast tego, stał się troskliwy. I takiej właśnie atmosfery mi brakowało.
    - Dojechaliśmy - z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej mamy. Była to szczupła, wysoka szatynka o krótkich włosach i zielonych oczach. Uśmiechała się szeroko. Wszyscy mi mówili, że to po niej odziedziczyłam urodę z czego byłam wręcz dumna.
          Wyszłam z samochodu. Przede mną stał piękny, duży dom, za którym znajdowało się mnóstwo drzew. Coś w stylu lasu.
    - Podoba się? - zapytał tata. Był to wysoki mężczyzna o kruczoczarnych, gęstych włosach na których już było widać kilka siwych kosmyków.
    - I to jak - powiedziałam z uśmiechem. Wyciągnęłam w bagażnika moje dwie walizki i po jeden zaczęłam zanosić je przed drzwi domu. Mój brat powiedział, że on przyniesie pudła z resztą moich rzeczy. Stanęłam więc przed furką, kiedy podbiegł do nas owczarek niemiecki, Airon. Kucnęłam i zaczęłam go głaskać. Ten wywiesił język i zaczął wesoło machać ogonem.
    - Kochanie, pomóż bratu. Przecież te kartony zaraz go przygniotą - powiedziała mama.
    - I tak pan wielkie ego nie będzie chciał mojej pomocy – burknęłam.
    - To przynajmniej wnieś wszystkie pudła i walizki do domu. Tu masz klucz - powiedziała i podała mi przedmiot. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Dom od środka był na prawdę piękny. Korytarz był w kolorze zielonym. Po prawej stronie stała szafka na buty i wieszaki, a na lewej na ścianie wisiało wielkie lustro.
          Zaczęłam po jednej walizce zanosić do salonu. Był on w kolorze ciemno-fioletowym. Były w nim głownie białe meble. Wszystkie pudła i walizki położyłam w salonie, a swoje rzeczy zaniosłam na górę. Chciałam je dać do mojego pokoju, tylko który to mój pokój? Eh...dobre pytanie.
          Podeszłam do okna na korytarzu i otworzyłam je. Całe szczęście to okno było od strony drogi.
    - Mamo! Które drzwi są do mojego pokoju?! - zawołałam. Moja rodzicielka pomyślała chwilkę.
    - Białe drzwi. Pokój jest koloru fioletowego - odrzekła. Podziękowałam jej i zamknęłam okno. Białe drzwi, białe drzwi...Są! Białe drzwi. Otworzyłam je. Pokój, który się za nimi znajdował, był prześliczny. Ciemny fiolet na ścianach u dołu, zmieniał się w jasny. Czyli ściany w różnych odcieniach. Wyglądało to cudownie.
Naprzeciwko mnie znajdowało się biurko nad którym było okno. Po jego lewej stronie w kącie były drzwi na balkon. Przy lewej ścianie stało dwuosobowe łóżko i komoda, a przy lewej ścianie - duża szafa i drzwi do łazienki. Na samym środku podłogi w białe panele, leżał puchaty, fioletowy dywan. Meble głownie były białe lub jasno-fioletowe.
          Pokój naprawdę mi się spodobał. Jednak najlepsze było to, że z mojego okna był przepiękny widok na łąkę, a troszkę dalej - na jezioro. Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. Wreszcie mogłam zapomnieć o wszystkim. Wyciszyć się.
          Zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania włożyłam do szafy, kosmetyki i tym podobne do łazienki, a resztę do szafek i na półki. Gdy skończyłam, wybiła godzina piętnasta trzynaście. Postanowiłam zejść do kuchni, aby coś zjeść. Mój brat, jak zwykle, gadał przez telefon z kumplem, tata oglądał telewizję, a mama  robiła obiad. Usiadłam przy stole w kuchni.
    - Rozpakowałaś się już? - zapytała. Kiwnęłam głową. - Pamiętaj, że jutro idziecie do szkoły. Ja i tata idziemy do pracy, więc napiszę wam na kartce adres. Włączycie sobie GPS w samochodzie i jakoś dojedziecie, dobrze?
    - Nie ma sprawy. Najwyżej będziemy pół godziny krążyć po całym mieście i w końcu i tak nie znajdziemy tej szkoły - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Matka zrobiła minę typu "Are you fucking kidding me?" na co wybuchłam śmiechem.
    - A ty zamiast się śmiać, poszłabyś do sklepu po parmezan - powiedziała.
    - Mogę iść, tylko najpierw powiedz mi, gdzie jest sklep - odrzekłam.
    - Jak wychodzisz z domu, to idziesz ścieżką do głównej drogi. Następnie skręcasz w lewo i dalej już powinnaś zobaczyć sklep - oznajmiła. - Przy okazji kup chleb i mleko. Tu masz pieniądze - z kieszeni spodni wyjęła banknot studolarowy i podała mi go.
    - Ok. Jak się zgubię, to do ciebie zadzwonię - zaśmiałam się i wyszłam. Od domu do głównej drogi miałam jakieś dwieście metrów. Ruszyłam więc w tamtą stronę. Gdy znalazłam się przy głównej drodze, spojrzałam w lewo. Kilkaset metrów ode mnie był znajdował się duży sklep. Ruszyłam z jego stronę. Kiedy znalazłam się w środku, wzięłam koszyk i zaczęłam szukać potrzebnych rzeczy. Parmezan, chleb, mleko i przy okazji wzięłam także sok. Poszłam do kasy i zapłaciłam za wszystko. Wyszłam ze sklepu i ruszyłam z powrotem do domu. Gdy doszłam pod drzwi, otworzyłam je i weszłam do kuchni. Zakupy położyłam na stole kuchennym.
     - Mamo, widziałaś mój plan lekcji? – zapytałam w pewnej chwili. Mama pokręciła głową z dezaprobatą i podeszła do stołu. Podniosła gazetę, która na nim leżała. Pod nią leżał mój plan. – Dzięki – odrzekłam i wzięłam go do ręki. Informatyka, matematyka, historia, plastyka, w-f, język angielski i wos. Lekcje do czternastej piętnaście. Nie jest źle.
          Po jakieś pięciu minutach obiad był gotowy, więc zasiedliśmy do stołu. Szybko zjadłam swoje risotto i postanowiłam iść z Aironem nad jezioro. Związałam włosy w wysokiego kucyka i poczłapałam nad wodę. Usiadłam nad brzegiem a stopy zanurzyłam w wodzie. Raczej mało osób wiedziało o tym jeziorku, ponieważ zaraz przy drodze jest coś w stylu gęstego lasku, przez którego nie widać nic, co jest po drugiej stronie.
          Nawet jeszcze nie powiedziałam, jak mam na imię. No więc jestem Naomi i pod koniec grudnia, czy trzy miesiące temu, skończyłam siedemnaście lat. Jestem raczej opanowana i spokojna. Uczę się dość dobrze. Moich rodziców praktycznie nie ma w domu. Mama pracuje jako przedstawiciel handlowy, więc często wyjeżdża służbowo. Za to tata jest adwokatem. Praktycznie w ogóle nie mają dla mnie czasu. Ale rozumiem to. Pracują tyle, aby mi i mojego bratu zagwarantować wszystko. Ubrania, jedzenie, dom i tym podobne. I to za jestem im bardzo wdzięczna.
          Gdy wybiła godzina dziewiętnasta, postanowiłam wracać. Zawołałam Airona, która taplał się w wodzie i wróciliśmy do domu. Jeszcze przed wejściem wytarłam psa dokładnie ręcznikiem i otworzyłam drzwi. Od razu poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Następnie poszła do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa. Weszłam na facebooka, aska i na jakieś inne strony, dopóki około dwudziestej drugiej nie zrobiłam się śpiąca. Poszłam więc do łazienki, po drodze zgarniając z szafy piżamę. Wzięłam prysznic, ubrałam się i stanęłam przed lustrem.
          Zobaczyłam w nim dość wysoką, mniej więcej metr siedemdziesiąt wzrostu, szczupłą brunetkę. Była dość ładna. Tak, to właśnie ja. Lubiłam swój wygląd. Dużo dziewczyn w starej szkole zazdrościło mi wyglądu., chodź nie byłam aż tak piękna.
          Przeczesałam włosy i położyłam się do łóżka. Ziewnęłam jeszcze i chwilkę później zasnęłam.
          Obudził mnie ciepły język na moim policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Airona. Odsunęłam go od siebie i przeciągnęłam się. Spojrzałam na zegar. Szósta pięćdziesiąt. Postanowiłam wstać. Wyjęłam z szafy czarną koszulkę, legginsy z widokiem drogi mlecznej i szare buty na obcasach. Z tym poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, wysuszyłam je i ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Włosy uczesałam, ułożyłam grzywkę i postanowiłam zostawić rozpuszczone. Wyszłam z łazienki, spakowałam książki i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie dwa tosty z nutellą. Do picia wzięłam mleko.
    - Rodzice zostawili adres tej szkoły? – zapytałam Jacoba, kiedy zszedł na dół.
    - Tia – mruknął zaspany. – Najlepiej będzie, jak wyjedziemy wpół do ósmej, bo zanim znajdziemy tą szkołę, to pomimo gps’a, dojedziemy tam w jakąś godzinę.
    - To jedz szybko, bo jest już dwadzieścia pięć po – powiedziałam i pochłonęłam jedną z moich kanapek (Nie w całości.)
    - Dobra uwaga – zwrócił się i zaczął smarować tosty. Gdy zjedliśmy, była już siódma czterdzieści pięć. Wyszliśmy więc z domu i wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście prowadził mój brat. Nie miałam ochoty kłócić się z nim o kierownicę. Po za tym to było jego auto.
          Ruszyliśmy. Cały czas kierowałam Jaca, przez co, jakimś cudem, ani razu nie zabłądziliśmy. Mój brat zaparkował auto i weszliśmy do szkoły, w której postanowiliśmy się rozdzielić. Jacob poszedł pod swoją klasę, a ja pod swoją. Po drodze schowałam jeszcze swoje rzeczy do szafki i zaczęłam iść w stronę Sali, kiedy ktoś mnie potrącił i wszystkie książki, jakie miałam w torbie, wypadły mi na podłogę.
    - Kurwa – mruknęłam i kucnęłam, aby posprzątać książki. Nagle podbiegł do mnie chłopak, który mnie potrącił. Zaczął pomagać mi sprzątać.
    - Sorry. Serio nie chciałem – powiedział. Gdy została ostatnia książka, oboje po nią sięgnęliśmy, przez co nasze dłonie się zetknęły. Drgnęłam. Nienawidziłam, po prostu nienawidziłam, gdy ktoś mnie dotykał. Zwłaszcza, jeśli to był chłopak.
         Chłopak podał mi książki, które szybko wsadziłam do torby.
    - Cole – oznajmił i uśmiechnął się szeroko.
    - Naomi – mruknęłam cicho i przyglądnęłam się chłopakowi. Na oko, był w moim wieku. Wysoki, około metr osiemdziesiąt pięć, i dość ładny. Miał jasno-brązowe, gęste włosy i piwne oczy. Zauważyłam, że większość dziewczyn, po prostu rozbierała go wzrokiem. Żałosne.
    - Nowa? – zapytał.
    - Jak widać – oznajmiłam i wysiliłam się na uśmiech. Nagle podbiegła do nas jakaś blondynka i dosłownie się na mnie rzuciła z pięściami.
    - Odczep się od niego! – krzyknęła i chciała mnie uderzyć, ale ten Cole czy jak mu tam, odciągnął ją. Ja patrzyłam się na nią jak na wariatkę.
    - Weź się kobieto uspokój – warknął chłopak.
    - O boże! On powiedział do mnie kobieto – pisnęła zachwycona. Szatyn pokręcił głową z dezaprobatą , puścił dziewczynę, złapał mnie za rękę i wyciągnął spoza tłumu. Oczywiście wyswobodziłam się z jego uścisku, bo jak już mówiłam, nienawidzę, jak ktoś mnie dotyka.
    - Możesz mi powiedzieć, co to było? – zapytałam, kiedy wyszliśmy z liceum i usiedliśmy na ławce.
    - To laska z wymiany z Niemiec. Cały czas za mną chodzi. Gdy tylko odezwę się do jakiejś dziewczyny, to ona zaraz zaczyna jej grozić. Normalnie psycholka. Całe szczęście jutro już jej nie będzie – westchnął i schował twarz w dłonie.
    - Ja na twoim miejscu upokorzyłabym ją przed całą szkoła, na co ona zrobiłaby tradycyjnego „focha” i więcej by na ciebie nie spojrzała.
    - Myślisz, że nie próbowałem? - odrzekł. – I tak w ogóle, to sorry za nią. Moja wina.
    - Spoko. Nie ma sprawy. Nie twoja wina – uśmiechnęłam się. W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek. Postanowiliśmy pójść do sali. Usiadłam przy jednyn z komputerów. Obok mnie usiadła jakaś czarnowłosa dziewczyna. Była bardzo ładna. Ciemne, proste włosy sięgały jej za biust. Ona Sama była niższa ode mnie o jakieś trzy, cztery centymerty.
    - Hej. Jestem Evelyne, ale mów mi Eva - odrzekła z uśmiechem i podała mi rękę.
    - Naomi - powiedziałam i również wysiliłam się na uśmiech.
    - I jak, podoba się w naszej szkole? - zapytała.
    - Nie licząc jakieś dziewczyny, która chciała mnie zabić, to jest nawet fajnie - burknęłam. Dziewczyna zwinęła usta w podkówkę.
    - Kathrina? Ta z wymiany? - kiwnęłam głową. Dziewczyna westchnęła. - To jakaś psychopatka. Kiedyś podarła mi bluzkę tylko dlatego, że zapytałam się o coś Cole'a - odrzekłam. Na to tylko się skrzywiłam.
    - Boże... - westchnęłam i zrobiłam face palma.
           Resztę lekcji przegadałam razem z Evą. Okazała się byś naprawę miłą i zarażającą optymizmem dziewczyną. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, szybko wyszłyśmy z klasy. Chciałam pójść na dziedziniec, ale ciemnowłosa pociągnęła mnie do jednej z sal biologicznych. Siedziały w niej dwie dziewczyny ; jedna z nich miała ciemnobrązowe, kręcone włosy, a druga wręcz czarne, proste, które związała w kucyk na boku. Były mniej więcej mojego wzrostu. No może troszkę niższe. Dziewczyna pociągnęła mnie w ich stronę.
    - Hej. To ty jesteś ta nowa? Ja jestem Maja – przedstawiła się prostowłosa. – A to jest Lindsay – wskazała na dziewczynę obok.
    - Mów mi Li – dodała ciemnowłosa.
    - Naomi – odrzekłam i podałam jej dłoń, którą zaraz uścisnęła.
    - Jesteś tu dopiero jakąś godzinę, a już Kathina zdążyła się na ciebie rzucić – oznajmiła Li.
    - Jak widać – burknęłam. – To w tej szkole już nie można się odezwać do żadnego chłopaka?
    - Tylko do Cole’a nie – zaśmiała się. – Facet ma przerąbane. Ja na jego miejscu bym się normalnie powiesiła, gdyby taka jebnięta laska za mną latała. A uwierz, wiem co mówię. Jej brat też tu jest i zakochał się w Mai – wzrokiem wskazała na czarnowłosą. Tamta tylko wywróciła oczami. – Tylko że on, w porównaniu do siostrzyczki, jest ładny i normalny. I wiesz Majka – zwróciła się do dziewczyny. – nawet do niego pasujesz.
    - Chciałam ci tylko przypomnieć, że mam chłopaka.
    - Twojego Maxa – zaśmiała się. – Och! Ach! Ech! – teraz wybuchła niepohamowanym śmiechem. Eva również. Jedynie Majce zrzedła mina.
    - Też bym się śmiała, gdyby ktoś raczył mi powiedzieć, o co chodzi… - mruknęłam. – Chociaż nie. Wystarczy mi, że się domyślam.
    - Bardzo dobrze, bo nie chcę, abyś miała tak zrytą banię, jak my – odrzekła Lidnsay. Maja mruczą jakieś przekleństwa pod nosem i siedziała z naburmuszoną miną. – No już, Majka. Nie dąsaj się. Tylko żartowałam.
    - Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne – burknęła ironicznie.
          Gdy na nie patrzyłam, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Wreszcie zapominałam o wszystkim. Czułam, że mogłam odnaleźć w nich prawdziwe przyjaciółki, którym będę mogła się wygadać i powiedzieć o tym, co zrobiłam i co mi zrobiono…

8 komentarzy:

  1. czekam na nexta zarąbiste !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne. Mimo, że nie o SF to bardzo wciągające

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm...... Dopiero jest to pierwszy rozdział a już mnie ten blog intryguje i ciekawi :D ."Przez to co zrobiłam i... co mi zrobili" - no po prostu chyba zaraz zwariuję z tej ciekawości. Co takiego Naomi zrobiła i dlaczego?. Kto ją skrzywdził i co z tym wspólnego ma jej brat?. Wygląda na to, że musiało być coś poważnego co odbiło swoje piętno na jej zdrowiu fizycznym, ale przede wszystkim psychicznym, bo jak sama bohaterka przyznała, że gdyby nie rodzice i pomoc specjalisty nie uporałaby się z tym problemem zresztą po dziś dzień zmaga się z tą przeszłością, która być może powróci do niej ze zdwojoną siłą ...Pytanie. Jaki to problem?. Narkotyki?. Alkohol?.. Problemy z prawem?. Kradzieże?. Włamania?. Być może z tego powodu została umieszczona w zakładzie poprawczym ...?
    Cała ja ;) eh..... Pierwszy rozdział, a ja już napisałam całą litanię ...Pytanie tylko czy w dalszych częściach będę tak wygadana jak w tej obecnej???? tego nie wiem, ale postaram się tego nie sknocić :D
    P.s chyba już wiecie lub też domyślacie się kto napisał tę jakże wyczerpującą wypowiedź nawet i bez mojego podpisu hahaha :D, ale, że nie jestem jedyną osobą, która komentuje anonimowo to żeby nie było, że ktoś się pode mnie podszywa to się podpiszę :)
    Sitzu M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy rozdział, a zaciekawił na maksa. Domysły, co miała na myśli Naomi, gdy dawała do zrozumienia, że coś złego się stało, są nie do zniesienia. Chociaż na logikę biorąc: "Nienawidziłam, po prostu nienawidziłam, gdy ktoś mnie dotykał. Zwłaszcza, jeśli to był chłopak.", można podejrzewać, co się stało. Cóż, przekonamy się w następnych rozdziałach, mam nadzieję. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na next.
    Blog nie jest o SF, ale bardzo wciąga. To jednak świetny pomysł z postaciami niezwiązanymi z grą :D
    Weny życzę i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że blog jednak wam się spodobał. Myślałam, że będzie o wiele gorzej :p

    OdpowiedzUsuń
  6. No :D zapowiada się ciekawie. ;-) Bardzo mi się podoba :D tylko mam jedną uwagę którą chciałam napisać już dawno :D
    - Hej. Jestem Evelyne, ale mów mi Eva - odrzekła z uśmiechem i podała mi rękę.
    "ODRZEKŁA" . jeśli tego używasz, to oznacza że osoba na coś Ci odpowiedziała, a Eva odezwała się pierwsza, taka tylko moja jedna czepialska uważka. xD
    No co.. Super i pisz dalej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie się zaczyna :) Czytam dalej :D

    OdpowiedzUsuń