No więc od razu mówię, że ten
rozdział jest strasznie nudny. Cały czas tylko się zastanawiają czy jedna ma
się drugiej zapytać, a druga się zastanawia, czy powiedzieć.
Postanowiłam również, że teraz będę pisać w trzeciej osobie. Po prostu jakoś lepiej mi się pisze. I w góry przepraszam, że rozdział taki krótki.
------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna szła na salę gimnastyczną. Miała mieć w-f, ale ponieważ nie
ćwiczyła, dała nauczycielowi zwolnienie i usiadła na jednym z parapetów i
zaczęła wpatrywać się w widoki na oknem. W pewnej chwili zaczęła powoli odwijać
rękaw swojego swetra, ale tak, aby nikt nie widział. Dziewczyna cicho syknęła z
bólu. Na jej ręce widniały straszne ślady siniaków. Czarnowłosej spłynęła jedna
samotna łza po policzku, lecz ona szybko ją wytarła i poprawiła rękaw. W pewnej
chwili poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Była to Lindsay. Na jej twarzy
widniał wyraz troski i zaniepokojenia. Czarnowłosa się trochę zmieszała, ale w
końcu uśmiechnęła się do niej lekko, przez co dziewczyna się trochę uspokoiła i
wróciła do ćwiczeń. Naomi westchnęła i wróciła do podziwiania widoków na oknem.
Pozostało jej tylko mieć nadzieję, że Lin zapomni o tych siniakach i dziewczyna
nie będzie musiała się tłumaczyć...
***
Szatynka cały w-f
rozmyślała o tym, co zobaczyła na rękach przyjaciółki. Te siniaki nie wyglądały
na takie, które powstały przez zwykłe przewrócenie się. Były bardzo
charakterystyczne dla jakiejś szarpaniny. Jej siostra miała takie kiedyś, kiedy
chciał ją zgwałcić jakiś chłopak, który był w niej po uszy zakochany, więc
wiedziała jak takie wyglądają.
Lindsay bardzo martwiła
się o Naomi mimo, że znała ją zaledwie kilka godzin. Nie zachowywała się jak
inne nastolatki. Wszystkie są zawsze wesołe i starają się poznać jak najwięcej
osób, a ona? Starała się trzymać na uboczu i z nikim nie rozmawiać. Po za tym
wydawała się nie być zainteresowana Colem, mimo że był naprawdę przystojny i
każda się za nim oglądała. Nawet taka dziewczyna jak Lin, musi to przyznać.
Sama na pewno cieszyłaby się głupia, gdyby jako pierwszy zagadał do niej
szatyn. A Naomi nie dość, że była nie zainteresowana, to jeszcze wydawała się
być zażenowana. Jej skwaszona mina mówiła sama za siebie.
Szatynka starała się całą
lekcję mieć przyjaciółkę na oku. Chciała zobaczyć, jak będzie się zachowywać.
Postanowiła również nie mówić o ranach dziewczyny nikomu. Zaraz zaczęłyby się
pytania, kto jej to zrobił i tym podobne, a ona nie chciała jej tego zrobić.
Przecież wtedy Naomi nie miałaby już w ogóle do niej zaufania. Wolała zachować
to dla siebie i później z nią tym porozmawiać na spokojnie. Była prawie
pewna, że przyjaciółka jej nic nie powie, ale przecież musiała spróbować. Nie
miała zamiaru się narzucać, bo doskonale to rozumiała. Przecież prawie w ogóle
się nie znały. Ona też nigdy nie powiedziałaby nic komuś, kogo poznała zaledwie
kilka godzin wcześniej.
***
Kiedy zadzwonił dzwonek, Naomi
wyszła z sali szybkim krokiem starając się unikać wzroku Lin, a nawet jej
nawoływań, aby się zatrzymała. Wiedziała, że dziewczyna w końcu ją złapię i
zapyta wprost, ale wolała jak na razie unikać tego spotkania. Najwyżej dorwie
ją dopiero następnego dnia i wtedy będzie mogła się jakoś wymigać, ale w tamtej
chwili było jej po prostu wstyd. Czuła się tak, jakby przyłapała ją, co
najmniej na zadźganiu jakiegoś człowieka. Po prostu wstydziła się tego, co jej
się stało. Skoro na początku nie chciała o tym mówić nawet własnej matce,
której ufała jak nikomu, to co dopiero jej? Była wręcz pewna, że przyjaciółka
jej nie zrozumie. Nie ufała jej jeszcze na tyle, aby się wygadać. Nikomu w
tamtym momencie nie ufała w takim stopniu, aby się wygadać, wypłakać. Nawet w
obecności matki starała się wydawać twarda, co jej dość dobrze wychodziło.
Gdy weszła do sali, w
której miała mieć język angielski, nie zastała nikogo postanowiła usiąść w
ławce i spokojnie posłuchać muzyki. Puściła piosenkę zespołu Evanescence -
Going under. Ta piosenka zawsze ją uspokajała. Miała w sobie takie coś, co...po
prostu dawało jej siłę. Wydawało się to głupio brzmieć...Piosenka daje moc
dziewczynie, która naprawdę dużo przeżyła. Zwykła piosenka....A jednak.
Naomi marzyła, aby
śpiewać tak, jak ta kobieta, bo sama uważała, że ma okropny głos, co oczywiście
było kłamstwem. Miała wspaniały głos, jednak nikt go jeszcze nie słyszał, prócz
niej. Czarnowłosa miała naprawdę ambitne plany, jeśli chodzi o przyszłość, ale
przestała być taką optymistką, odkąd została skrzywdzona.
Gdy piosenka się
skończyła, dziewczyna schowała telefon i zaczęła zastanawiać się nad tym co
powie Lin, kiedy zapyta się jej o te siniaki. Zastanawiała się nawet nad
powiedzeniem jej prawdy, bo w końcu kiedyś będzie musiała ją wyjawić. Ale w
drugiej strony...Nie wiedziała jak zareaguje dziewczyna. Wydawała się być
naprawdę miłą i wesołą osobą, ale pozory mylą i czarnowłosa przekonała się o
tym na własnej skórze.
- Powiem jej - mruknęła sama do siebie. - Ale
dopiero wtedy, gdy zacznie się o to upominać. I najwyżej po lekcjach -
wzruszyła ramionami i wywróciła oczami. Nie była pewna, czy to dobry pomysł,
ale chciała się komuś wygadać. Po prostu musiała. No wszystko zżerało ją od
środka, a ona wiedziała, że sama sobie z tym nie poradzi.
***
Szatynka szła korytarzem i
rozmyślała. Nie była pewna, czy zapytać o to wszystko Naomi. Przecież
dziewczyna mogła się speszyć. Ale z drugiej strony chciała wiedzieć. Martwiła
się i wolała upewnić się, czy z nią na pewno wszystko w porządku.
Weszła do sali, w której miała
mieć lekcje. Domyśliła się, że ją tam spotka, i nie myliła się. Czarnowłosa
siedziała w ostatniej ławce i patrzyła się w koniuszki butów. Gdy usłyszała
otwierające się drzwi, spojrzała na dziewczynę. Wydawała się być trochę
zestresowana, ale w końcu wstała i podeszła do szatynki.
- Musimy pogadać - zaczęła Lindsay. Naomi spuściła
głowę i westchnęła.
- Wiem - mruknęła i spojrzała spod ukosa na
przyjaciółkę. - Wiem, że chcesz wiedzieć, o co chodzi z tymi sinikami -
szatynka chciała się odezwać, ale ta nie pozwoliła jej dojść do słowa. - Powiem
ci, ale nie teraz. Po lekcjach. Pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce i
wtedy pogadamy.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, jeśli nie chcesz -
odrzekła dziewczyna.
- Ale chcę. I mam nadzieję, że nikomu o tym nie
powiesz. To zostanie między nami - Lin kiwnęła głową. - Jeśli będę gotowa, to
powiem i innym. Na razie wolę się wstrzymać z tym postanowieniem.
- Rozumiem. Ale pamiętaj, że nie naciskam.
- Wiem, wiem - uśmiechnęła się. - Ale teraz o tym
nie gadajmy. Wolę jak na razie o tym nie myśleć.
Uśmiechnęły się do
siebie u siadły w ostatniej ławce. Zaczęły rozmawiać na istotne, i trochę
mniej, tematy. W końcu jedna zadała drugiej pytanie, czy podoba jej się ktoś z
klasy. Lin milczała.
Jej usta przypominały wąską,
prostą linię, a sama wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
- Nate – burknęła w końcu – Tylko błagam,
nie mów mu.
- Który to?
- Ten szatyn. Czarne rurki, biały sweter…
- Kojarzę – burknęła. -Ale dlaczego nie
chcesz mu tego wyznać? – zapytała czarnowłosa, w tym samym czasie związując
włosy w wysoki kucyk.
- Bo b-boje się jego reakcji…A jeśli na
przykład zacznie się śmiać?
- To znaczy, że jest debilem i niepotrzebnie
zawracałaś sobie nim głowę – wzruszyła ramionami. – Musisz spróbować. Jak to
powtarza mój brat „Kto nie próbuje, ten nie zyskuje”.
- Łatwo ci mówić…Jak ja bym się mu
podobała, to sam wyznałby mi miłość. On już taki jest. Taka prawda.
- No, ale pomyśl…Może ty się mu też
podobasz, ale ma podobny problem, co ty. Nie pomyślałaś? To, że na co dzień jest
typem szaleńca, to nie znaczy, że się nie boi wyznać miłość kobiecie, która mu
się podoba. Nie jesteś jedyną na świecie, której ktoś się podoba, ale boi mu
się to wyznać.
- Trudno. Najwyżej będę sama do końca
życia.
- Ta…Najłatwiej – burknęła czarnowłosa i
wywróciła oczami.
***
Właśnie nadszedł czas, kiedy to Naomi
miała opowiedzieć przyjaciółce o swojej przeszłości. Musiała przyznać, że
trochę się denerwowała tą rozmowa, ale nie mogła się już wycofać. Obiecała, że
wszystko wytłumaczy i postanowiła dotrzymać słowa. Wiedziała, że szatynka nie
nalega, ale wolała mieć to za sobą. Nie ufała jej w stu procentach, ale musiała
się przełamać. Przecież to, że ktoś ją kiedyś skrzywdził nie znaczy, że wszyscy
tacy są. Po za tym Lindsay wydawała się być dziewczyną, której można było
powierzyć swoje tajemnice wiedząc, że ona tego nie wygada.
Dziewczyna wyszła na dziedziniec i
czekała na szatynkę. Nie musiała stać więcej niż dwie minuty, bo przyjaciółka
zaraz wyszła ze szkoły i ruszyły w stronę parku. Całą drogę się do siebie nie
odzywały. Lindsay była pogrążona we własnych myślach, a Naomi próbowała ułożyć
historię swojego życia w logiczną całość, co za każdym razem jej nie wychodzi. W
końcu postanowiła, że będzie improwizować. Najważniejsze tylko, aby dziewczyna zrozumiała,
o co chodzi, a to było pewne.
W końcu doszyły do budynku kawiarni.
Usiadły przy stoliku, który stał w rogu i zaczęły rozmawiać.
- No, więc zaczęło się, jak poznałam
pewnego chłopaka. Jego imię brzmiało David…
---------------------------------------------
Stylówka :
Świetny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńWiem, że późno komentuję, ale nie miałam jak wcześniej przeczytać. Przepraszam :c Mam teraz taki zapieprzw szkole, jakiego nigdy w życiu nie miałam - premiera projektu, przygotowania do egzaminów próbnych, a w dodatku wywiadówka, gdzie mama dowie sie o moich ocenach...
OdpowiedzUsuńA teraz o rozdziale. Może nic takiego szokującego się nie działo, ale i tak rozdział fantastyczny. Wiadomość o tych siniakach Naomi tak mnie zaciekawiła, a tu... koniec rozdziału :(
Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak czekać. Więc informuję, że nexta wyczekuję niecierpliwie :D
co tu dużo gadać świetny rozdział
OdpowiedzUsuńSuperkowy rozdział ^.^
OdpowiedzUsuń