środa, 19 marca 2014

Rozdział II Siniaki

No więc od razu mówię, że ten rozdział jest strasznie nudny. Cały czas tylko się zastanawiają czy jedna ma się drugiej zapytać, a druga się zastanawia, czy powiedzieć.
Postanowiłam również, że teraz będę pisać w trzeciej osobie. Po prostu jakoś lepiej mi się pisze. I w góry przepraszam, że rozdział taki krótki.
------------------------------------------------------------------------------

          Dziewczyna szła na salę gimnastyczną. Miała mieć w-f, ale ponieważ nie ćwiczyła, dała nauczycielowi zwolnienie i usiadła na jednym z parapetów i zaczęła wpatrywać się w widoki na oknem. W pewnej chwili zaczęła powoli odwijać rękaw swojego swetra, ale tak, aby nikt nie widział. Dziewczyna cicho syknęła z bólu. Na jej ręce widniały straszne ślady siniaków. Czarnowłosej spłynęła jedna samotna łza po policzku, lecz ona szybko ją wytarła i poprawiła rękaw. W pewnej chwili poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Była to Lindsay. Na jej twarzy widniał wyraz troski i zaniepokojenia. Czarnowłosa się trochę zmieszała, ale w końcu uśmiechnęła się do niej lekko, przez co dziewczyna się trochę uspokoiła i wróciła do ćwiczeń. Naomi westchnęła i wróciła do podziwiania widoków na oknem. Pozostało jej tylko mieć nadzieję, że Lin zapomni o tych siniakach i dziewczyna nie będzie musiała się tłumaczyć...


***


           Szatynka cały w-f rozmyślała o tym, co zobaczyła na rękach przyjaciółki. Te siniaki nie wyglądały na takie, które powstały przez zwykłe przewrócenie się. Były bardzo charakterystyczne dla jakiejś szarpaniny. Jej siostra miała takie kiedyś, kiedy chciał ją zgwałcić jakiś chłopak, który był w niej po uszy zakochany, więc wiedziała jak takie wyglądają.
           Lindsay bardzo martwiła się o Naomi mimo, że znała ją zaledwie kilka godzin. Nie zachowywała się jak inne nastolatki. Wszystkie są zawsze wesołe i starają się poznać jak najwięcej osób, a ona? Starała się trzymać na uboczu i z nikim nie rozmawiać. Po za tym wydawała się nie być zainteresowana Colem, mimo że był naprawdę przystojny i każda się za nim oglądała. Nawet taka dziewczyna jak Lin, musi to przyznać. Sama na pewno cieszyłaby się głupia, gdyby jako pierwszy zagadał do niej szatyn. A Naomi nie dość, że była nie zainteresowana, to jeszcze wydawała się być zażenowana. Jej skwaszona mina mówiła sama za siebie.
           Szatynka starała się całą lekcję mieć przyjaciółkę na oku. Chciała zobaczyć, jak będzie się zachowywać. Postanowiła również nie mówić o ranach dziewczyny nikomu. Zaraz zaczęłyby się pytania, kto jej to zrobił i tym podobne, a ona nie chciała jej tego zrobić. Przecież wtedy Naomi nie miałaby już w ogóle do niej zaufania. Wolała zachować to dla siebie i później z nią  tym porozmawiać na spokojnie. Była prawie pewna, że przyjaciółka jej nic nie powie, ale przecież musiała spróbować. Nie miała zamiaru się narzucać, bo doskonale to rozumiała. Przecież prawie w ogóle się nie znały. Ona też nigdy nie powiedziałaby nic komuś, kogo poznała zaledwie kilka godzin wcześniej. 


***


          Kiedy zadzwonił dzwonek, Naomi wyszła z sali szybkim krokiem starając się unikać wzroku Lin, a nawet jej nawoływań, aby się zatrzymała. Wiedziała, że dziewczyna w końcu ją złapię i zapyta wprost, ale wolała jak na razie unikać tego spotkania. Najwyżej dorwie ją dopiero następnego dnia i wtedy będzie mogła się jakoś wymigać, ale w tamtej chwili było jej po prostu wstyd. Czuła się tak, jakby przyłapała ją, co najmniej na zadźganiu jakiegoś człowieka. Po prostu wstydziła się tego, co jej się stało. Skoro na początku nie chciała o tym mówić nawet własnej matce, której ufała jak nikomu, to co dopiero jej? Była wręcz pewna, że przyjaciółka jej nie zrozumie. Nie ufała jej jeszcze na tyle, aby się wygadać. Nikomu w tamtym momencie nie ufała w takim stopniu, aby się wygadać, wypłakać. Nawet w obecności matki starała się wydawać twarda, co jej dość dobrze wychodziło.
           Gdy weszła do sali, w której miała mieć język angielski, nie zastała nikogo postanowiła usiąść w ławce i spokojnie posłuchać muzyki. Puściła piosenkę zespołu Evanescence - Going under. Ta piosenka zawsze ją uspokajała. Miała w sobie takie coś, co...po prostu dawało jej siłę. Wydawało się to głupio brzmieć...Piosenka daje moc dziewczynie, która naprawdę dużo przeżyła. Zwykła piosenka....A jednak.
           Naomi marzyła, aby śpiewać tak, jak ta kobieta, bo sama uważała, że ma okropny głos, co oczywiście było kłamstwem. Miała wspaniały głos, jednak nikt go jeszcze nie słyszał, prócz niej. Czarnowłosa miała naprawdę ambitne plany, jeśli chodzi o przyszłość, ale przestała być taką optymistką, odkąd została skrzywdzona.
           Gdy piosenka się skończyła, dziewczyna schowała telefon i zaczęła zastanawiać się nad tym co powie Lin, kiedy zapyta się jej o te siniaki. Zastanawiała się nawet nad powiedzeniem jej prawdy, bo w końcu kiedyś będzie musiała ją wyjawić. Ale w drugiej strony...Nie wiedziała jak zareaguje dziewczyna. Wydawała się być naprawdę miłą i wesołą osobą, ale pozory mylą i czarnowłosa przekonała się o tym na własnej skórze.
     - Powiem jej - mruknęła sama do siebie. - Ale dopiero wtedy, gdy zacznie się o to upominać. I najwyżej po lekcjach - wzruszyła ramionami i wywróciła oczami. Nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale chciała się komuś wygadać. Po prostu musiała. No wszystko zżerało ją od środka, a ona wiedziała, że sama sobie z tym nie poradzi.


***


          Szatynka szła korytarzem i rozmyślała. Nie była pewna, czy zapytać o to wszystko Naomi. Przecież dziewczyna mogła się speszyć. Ale z drugiej strony chciała wiedzieć. Martwiła się i wolała upewnić się, czy z nią na pewno wszystko w porządku.
          Weszła do sali, w której miała mieć lekcje. Domyśliła się, że ją tam spotka, i nie myliła się. Czarnowłosa siedziała w ostatniej ławce i patrzyła się w koniuszki butów. Gdy usłyszała otwierające się drzwi, spojrzała na dziewczynę. Wydawała się być trochę zestresowana, ale w końcu wstała i podeszła do szatynki.
    - Musimy pogadać - zaczęła Lindsay. Naomi spuściła głowę i westchnęła.
    - Wiem - mruknęła i spojrzała spod ukosa na przyjaciółkę. - Wiem, że chcesz wiedzieć, o co chodzi z tymi sinikami - szatynka chciała się odezwać, ale ta nie pozwoliła jej dojść do słowa. - Powiem ci, ale nie teraz. Po lekcjach. Pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce i wtedy pogadamy.
    - Nie musisz mi się tłumaczyć, jeśli nie chcesz - odrzekła dziewczyna.
    - Ale chcę. I mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiesz. To zostanie między nami - Lin kiwnęła głową. - Jeśli będę gotowa, to powiem i innym. Na razie wolę się wstrzymać z tym postanowieniem.
    - Rozumiem. Ale pamiętaj, że nie naciskam. 
    - Wiem, wiem - uśmiechnęła się. - Ale teraz o tym nie gadajmy. Wolę jak na razie o tym nie myśleć.
          Uśmiechnęły się do siebie u siadły w ostatniej ławce. Zaczęły rozmawiać na istotne, i trochę mniej, tematy. W końcu jedna zadała drugiej pytanie, czy podoba jej się ktoś z klasy. Lin milczała.
Jej usta przypominały wąską, prostą linię, a sama wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
    - Nate – burknęła w końcu – Tylko błagam, nie mów mu.
    - Który to?
    - Ten szatyn. Czarne rurki, biały sweter…
    - Kojarzę – burknęła. -Ale dlaczego nie chcesz mu tego wyznać? – zapytała czarnowłosa, w tym samym czasie związując włosy w wysoki kucyk.
    - Bo b-boje się jego reakcji…A jeśli na przykład zacznie się śmiać?
    - To znaczy, że jest debilem i niepotrzebnie zawracałaś sobie nim głowę – wzruszyła ramionami. – Musisz spróbować. Jak to powtarza mój brat „Kto nie próbuje, ten nie zyskuje”.
    - Łatwo ci mówić…Jak ja bym się mu podobała, to sam wyznałby mi miłość. On już taki jest. Taka prawda.
    - No, ale pomyśl…Może ty się mu też podobasz, ale ma podobny problem, co ty. Nie pomyślałaś? To, że na co dzień jest typem szaleńca, to nie znaczy, że się nie boi wyznać miłość kobiecie, która mu się podoba. Nie jesteś jedyną na świecie, której ktoś się podoba, ale boi mu się to wyznać.
    - Trudno. Najwyżej będę sama do końca życia.
    - Ta…Najłatwiej – burknęła czarnowłosa i wywróciła oczami.



***



          Właśnie nadszedł czas, kiedy to Naomi miała opowiedzieć przyjaciółce o swojej przeszłości. Musiała przyznać, że trochę się denerwowała tą rozmowa, ale nie mogła się już wycofać. Obiecała, że wszystko wytłumaczy i postanowiła dotrzymać słowa. Wiedziała, że szatynka nie nalega, ale wolała mieć to za sobą. Nie ufała jej w stu procentach, ale musiała się przełamać. Przecież to, że ktoś ją kiedyś skrzywdził nie znaczy, że wszyscy tacy są. Po za tym Lindsay wydawała się być dziewczyną, której można było powierzyć swoje tajemnice wiedząc, że ona tego nie wygada.
           Dziewczyna wyszła na dziedziniec i czekała na szatynkę. Nie musiała stać więcej niż dwie minuty, bo przyjaciółka zaraz wyszła ze szkoły i ruszyły w stronę parku. Całą drogę się do siebie nie odzywały. Lindsay była pogrążona we własnych myślach, a Naomi próbowała ułożyć historię swojego życia w logiczną całość, co za każdym razem jej nie wychodzi. W końcu postanowiła, że będzie improwizować. Najważniejsze tylko, aby dziewczyna zrozumiała, o co chodzi, a to było pewne.
           W końcu doszyły do budynku kawiarni. Usiadły przy stoliku, który stał w rogu i zaczęły rozmawiać.

    - No, więc zaczęło się, jak poznałam pewnego chłopaka. Jego imię brzmiało David…

---------------------------------------------

Stylówka :

5 komentarzy:

  1. Wiem, że późno komentuję, ale nie miałam jak wcześniej przeczytać. Przepraszam :c Mam teraz taki zapieprzw szkole, jakiego nigdy w życiu nie miałam - premiera projektu, przygotowania do egzaminów próbnych, a w dodatku wywiadówka, gdzie mama dowie sie o moich ocenach...
    A teraz o rozdziale. Może nic takiego szokującego się nie działo, ale i tak rozdział fantastyczny. Wiadomość o tych siniakach Naomi tak mnie zaciekawiła, a tu... koniec rozdziału :(
    Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak czekać. Więc informuję, że nexta wyczekuję niecierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. co tu dużo gadać świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń