-…Bardzo go
kochałam i myślałam, że on czuje do mnie to samo. Niestety się myliłam. Pewnego
dnia zostałam u niego na noc i…stało się - powiedziała z zażenowaniem. –
Myślałam, że to nie znaczyło nic większego, ale później okazało się, że – tutaj
przerwała i głośno przełknęła ślinę. – zaszłam w ciążę.
Szatynka
popatrzyła na dziewczynę zaskoczona, lecz ta spuściła głowę.
- Ty? W ciąży? –
zapytała i zrobiła wielkie oczy.
- Tak. Mogę
kontynuować? – kiwnęła głową. - No więc
na początku byłam załamana, ale w czasem pogodziłam się z tym. Jednak David nie
chciał pozwolić na to, abym urodziła. Zaczął mnie namawiać, żebym poszła z nim
do jakiegoś jego znajomego, a on pomoże mi usunąć ciąże. Nie zgodziłam się
oczywiście na to, ale on nie odpuścił. Po pewnym czasie po prostu zaczął mi
grozić, że jak się nie zgodzę, to on mnie zabije. Bałam się go, bo wyglądał,
jakby mówił poważnie. Poszłam więc z nim i po kilku godzinach było po
wszystkim. Wreszcie byłam wolna. Na początku czułam się znakomicie i nawet mu
dziękowałam, ale po pewnym czasie…zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. To dziecko
zaczęło śnić mi się po nocach, a ja, zamknęłam się w sobie. Od tamtego czasu
nienawidzę, gdy ktoś mnie dotyka, a zwłaszcza, jeśli to jest chłopak, bo
wszystko mi się przypomina – po jej policzku spłynęła łza. – Naprawdę bardzo
tego żałuję. Nigdy nie czułam się tak okropnie – szlochnęła.
Lindsay
wpatrywała się w przyjaciółkę wielkimi oczami. Jej historia była prawdziwa,
lecz jej trudno było w to uwierzyć.
Dziewczyna
westchnęła i przytuliła czarnowłosą. Widziała, że jest jej ciężko. Miała też
lekkie wyrzuty sumienia, bo jednak nie powinna pytać o to przyjaciółki. Naomi
nie lubiła o tym mówić, a nawet nienawidziła.
Aborcja? To
według niej była jedna z najgorszych rzeczy, jakie kiedykolwiek ktoś wymyślił.
Przecież to było okropne odbierać życie drugiemu człowiekowi a zwłaszcza, że
ten człowiek nie miał jak się bronić.
- I…Jest coś
jeszcze… - mruknęła czarnowłosa, oderwała się od szatynki i przetarła łzy. –
Zaraz po tym zerwałam z Davidem, ale on się strasznie wkurzył. Nie mógł w to
uwierzyć, że on tyle dla mnie zrobił, a ja go zostawiłam. No i pewnego dnia,
gdy wracałam wieczorem od koleżanki, to…on mnie napadł, zaciągnął do jakiegoś
zaułka i – zmrużyła oczy – i zgwałcił…
- Nie powinnam cię
o to wszystko pytać – mruknęła szatynka.
- S-spoko –
wychlipała. – Wreszcie mogłam to z siebie wyrzucić
- Zawsze do usług
– zaśmiały się.
- Obiecaj tylko,
że nikomu tego nie powiesz. Chcę, aby to zostało między nami.
- Możesz na mnie
polegać – uśmiechnęła się przyjaźnie. – Ale podziwiam cię, że sobie jakoś z tym
radzisz. Ja bym się od razu załamała.
- I tak gdyby nie
moja rodzina i bliscy nie poradziłabym sobie z tym wszystkim.
Nagle do
kawiarni wszedł jakiś chłopak. Czarnowłosa przetarła oczy i zauważyła, że tym
chłopakiem jest Cole. Jednak nie był sam. Towarzyszyła mu jakaś blond włosa
dziewczyna. Była bardzo ładna. Miała długie, proste włosy sięgające pasa. Jej
duże, zielone oczy pilnie obserwowały wszystko, co działo się dookoła, a
śliczne malinowe usta uśmiechały się do każdego. Nie jedna pozazdrościłaby jej
urody.
Nagle
chłopak zauważyła, że w kawiarni są też jego przyjaciółki. Kazał zaczekać
swojej towarzyszce i podszedł do stolika, pry którym siedziały dziewczyny.
- Spróbuj się
tylko wtrącić, a normalnie zabiję – warknął na Lid, a ta prawie wybuchła
śmiechem.
- Dobrze braciszku
– zaśmiała się, a Cole zmierzył ją wzrokiem i odszedł.
- O co chodzi? I
jaki brat? – zapytała czarnowłosa.
- No bo
widzisz…Cole jest tak jakby moim bratem. Mamy wspólnego ojca, ale inne matki.
- Dlaczego
dowiaduję się o tym dopiero teraz?
- A co to za
różnica? – zapytała. – A co do tego drugiego…Po prostu próbuje odstraszyć
wszystkie jego panny. Powiedzmy, że to taka zemsta. Po prostu kiedyś zakablował
na mnie ojcu i teraz się mszczę. I nawet nie pytaj o co wtedy chodziło, dla
swojego dobra….
- Wolę nie
wiedzieć – odrzekła Naomi i kiwnęła przecząco głową.
- Cieszę się. Może
gdzieś pójdziemy? Na przykład do mnie?
- Nie mam nic
przeciwko. Ale przed dwudziestą drugą muszę być w domu – odrzekła i zaczęła
szukać pieniędzy, aby zapłacić za zamówienie. Lindsay zrobiła to samo. W końcu
zapłaciły za swoje zamówienia i wyszły z budynku. – Daleko mieszkasz?
- Nie. Jakieś
dwieście metrów stąd. Dojdziemy pieszo – odpowiedziała i ruszyły w drogę
rozmawiając o różnych rzeczach. Szatynka nie poruszała więcej tematu aborcji i
gwałtu, z czego Naomi się cieszyła, bo nienawidziła o tym rozmawiać. Ledwo
wydusiła to wszystko z siebie, ale już po prostu nie umiała tego w sobie
trzymać i musiała się komuś wygadać, chodź to było dla niej bardzo trudne.
Pomału zaczynała zapominać o swoich przeżyciach, jednak wiedziała, że ten ślad
w jej psychice nigdy nie zniknie.
Pod dom
szatynki doszły kilka minut później. Właściwie, to nie był dom, tylko
rezydencja. Była koloru białego, lecz w niektórych miejscach było widać
błękitny. Dom charakterystyczny dla typowych fanów baroku. Oczywiście ogród też
był bardzo piękny, ale nie ładniejszy, niż budynek.
- Będziemy tak
stać, czy wejdziemy do środka? – zapytała Lin. Naomi kiwnęła głową i weszły do
środka. – Jestem i przyszłam z przyjaciółką – krzyknęła w głąb domu. Nagle na
dół zszedł wysoki mężczyzna. Był on mniej więcej w wieku ojca Naomi, tyle, że
był wyższy. Na jego twarzy gościł wesoły uśmiech.
- Dzień dobry –
mruknęła cicho czarnowłosa. Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny i
odpowiedział. Nagle podbiegł do nich jakiś mały chłopiec i przytulił się do nogi Li.
- Hej mały. Jak tam w przedszkolu? - zapytała z uśmiechem.
- Fajnie - uśmiechnął się szeroko. Później przeniósł wzrok na Naomi i zaczął się jej przyglądać. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, co chłopiec odwzajemnił i tym razem przytulił się do nogi czarnowłosej. Dziewczynę trochę to zdziwiło.
- Hej mały. Jak tam w przedszkolu? - zapytała z uśmiechem.
- Fajnie - uśmiechnął się szeroko. Później przeniósł wzrok na Naomi i zaczął się jej przyglądać. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, co chłopiec odwzajemnił i tym razem przytulił się do nogi czarnowłosej. Dziewczynę trochę to zdziwiło.
- My będziemy na
górze – powiedziała i pociągnęła przyjaciółkę do swojego pokoju. Weszły szybko
po schodach i zamknęły się w pokoju dziewczyny. Ściany były koloru zielonego.
Po prawej stronie było okno, a obok szafa na ubrania. Po lewej komoda i kilka
półek a na wprost łóżko i wejście na balkon.
- Chcesz coś do
picia? Do jedzenia? – zapytała.
- Może jakąś wodę
– zaproponowała czarnowłosa. Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Naomi
usiadła wygodnie na łóżku i zaczęła rozglądać się po pokoju. Był naprawę
śliczny.
Nagle drzwi
do pokoju się otwarły i wpadł do nich wielki owczarek szkocki, skoczył na
dziewczynę z wywieszonym językiem i zaczął ją lizać po twarzy. Dziewczyna
śmiała się wniebogłosy, dopóki ktoś nie odciągnął go on niej. Był to Cole.
- Ty to się
wszędzie pchasz. Nawet do mojego domu – mruknął.
- A ty co taki zły? Okres się zbliża? – zażartowała
dziewczyna.
- Hahaha. Bardzo śmieszne – burknął.
- A zmieniając
temat. Co ty tu robisz? Przecież Lin mówiła, że ty mieszkasz z waszą matką.
- Tak, ale matka
ma teraz wyjazd służbowy i mnie u ojca zostawiła. A teraz sorry, ale muszę iść –
mruknął i wyszedł z pokoju razem z psem.
Dziewczynę
trochę zdziwiła ta sytuacja. Chłopak na początku wydawał się być miły, ale teraz
był strasznie opryskliwy.
„Jak widać, pozory mylą” – pomyślała i wzruszyła ramionami. Chwilkę
później do pokoju wróciła szatynka z kubkiem soku pomarańczowego. Usiadła obok przyjaciółki i podała go jej.- To co robimy? - zapytała czarnowłosa. Lindsay chwilkę pomyślała.
- Próbujemy zniszczyć życie mojego brata? - zaproponowała.
- Nawet wiem już jak... - powiedziała niebieskooka z szyderczym uśmiechem.
***
Szybko szły ulicą. Lindsay dalej nie wiedziała jaki plan ma jej przyjaciółka. Wreszcie doszły pod sklep.
- Co masz zamiar zrobić? - zapytała szatynka.
- Podrzucić mu gazetki porno do plecaka - odrzekła dziewczyna ze spokojem. Na początku szatynka wpatrywała się w czarnowłosą, ale w końcu wybuchła nie pohamowanym śmiechem. Ludzie mijający je, patrzyli na nie dziwienie.
- Na-na serio chcesz t-to zro-bić? - zapytała w przerwach między śmiechem. Naomi kiwnęła twierdząco głową. - Myślisz, że ci sprzedadzą?
- Jasne. Przecież nie raz kupowałam, żeby podrzucić swojemu brata do plecaka, kiedy mnie wkurzył. Po za tym tak się składa, że tu pracuje mój znajomy.
- Jakie znajomości - zaszydziła dziewczyna. - Dobra, idź. Wierzę w ciebie i mam nadzieję, że ci się uda.
- Uda się, uda. Tylko nie wiem, czy on na to zasługuje...Wkurzył cię jakoś ostatnio?
- No. Nakablował na mnie. Ojciec nie puścił mnie na imprezę, więc uciekłam przez okno. I on mu o tym wszystkim powiedział, przez co w najbliższym czasie nie dostanę ani od niego ani centa.
- Czyli postanowione. Jak coś, to zwalę na ciebie - zaśmiała się, a szatynka zrobiła obrażoną minę, lecz chwilkę później się rozpogodziła.
- Ale zawsze warto spróbować - oznajmiła dziewczyna i uśmiechnęła się. - Chodź - pociągnęła przyjaciółkę do sklepu i zaczęły szukać potrzebnej gazety. Wzięły ją i podeszły do kasy. - To jest ten twój znajomy? - zapytała, gdy stały w kolejce.
- Tak. Całe szczęście - westchnęła niebieskooka i zaczęły szukać potrzebnego przedmiotu.
- Na serio chcesz marnować na to kasę?
- Jasne. Żeby zobaczyć jego minę, mogłabym nawet wydać całe moje miesięczne kieszonkowe - zaśmiała się i podeszły do kasy. - Hej Chris.
- Naomi? - zapytał zdziwiony chłopak. Był on blondynem o gęstych włosach i piwnych oczach. Był wyższy od dziewczyny o dobre dziesięć centymetrów.
- Właśnie tak. Posłuchaj, mam prośbę. Sprzedasz mi tą gazetę? - poprosiła i pokazała ją blondynowi.
- Znowu chcesz zgnoić Jacoba?
- Nie. Tym razem brata koleżanki - zaśmiała się - To jak?
- Masz pięćdziesiąt procent zniżki.
- Dzieeeeenki - oznajmiła. Podała chłopakowi pieniądze, a gazetę schowała do torby i wyszła ze sklepu. - Tak się to załatwia...
- Jasne. Przecież nie raz kupowałam, żeby podrzucić swojemu brata do plecaka, kiedy mnie wkurzył. Po za tym tak się składa, że tu pracuje mój znajomy.
- Jakie znajomości - zaszydziła dziewczyna. - Dobra, idź. Wierzę w ciebie i mam nadzieję, że ci się uda.
- Uda się, uda. Tylko nie wiem, czy on na to zasługuje...Wkurzył cię jakoś ostatnio?
- No. Nakablował na mnie. Ojciec nie puścił mnie na imprezę, więc uciekłam przez okno. I on mu o tym wszystkim powiedział, przez co w najbliższym czasie nie dostanę ani od niego ani centa.
- Czyli postanowione. Jak coś, to zwalę na ciebie - zaśmiała się, a szatynka zrobiła obrażoną minę, lecz chwilkę później się rozpogodziła.
- Ale zawsze warto spróbować - oznajmiła dziewczyna i uśmiechnęła się. - Chodź - pociągnęła przyjaciółkę do sklepu i zaczęły szukać potrzebnej gazety. Wzięły ją i podeszły do kasy. - To jest ten twój znajomy? - zapytała, gdy stały w kolejce.
- Tak. Całe szczęście - westchnęła niebieskooka i zaczęły szukać potrzebnego przedmiotu.
- Na serio chcesz marnować na to kasę?
- Jasne. Żeby zobaczyć jego minę, mogłabym nawet wydać całe moje miesięczne kieszonkowe - zaśmiała się i podeszły do kasy. - Hej Chris.
- Naomi? - zapytał zdziwiony chłopak. Był on blondynem o gęstych włosach i piwnych oczach. Był wyższy od dziewczyny o dobre dziesięć centymetrów.
- Właśnie tak. Posłuchaj, mam prośbę. Sprzedasz mi tą gazetę? - poprosiła i pokazała ją blondynowi.
- Znowu chcesz zgnoić Jacoba?
- Nie. Tym razem brata koleżanki - zaśmiała się - To jak?
- Masz pięćdziesiąt procent zniżki.
- Dzieeeeenki - oznajmiła. Podała chłopakowi pieniądze, a gazetę schowała do torby i wyszła ze sklepu. - Tak się to załatwia...
***
Do domu dziewczyny wróciły kilka minut później. Chciały skorzystać z okazji, kiedy jej tata pojechał na chwilę do kolegi z pracy. W tej chwili siedziały w kuchni.
- I jak chcesz to załatwić? Przecież nie powiemy, że znalazłyśmy to w jego plecaku, bo będzie uważać, że mu grzebałyśmy w nim - powiedziała szatynka.
- Spokojna twoja rozczochrana. Wystarczy nam twój brat - zaśmiała się czarnowłosa. - Twój młodszy brat i plecak Cole'a są w salonie? - Lin kiwnęła głową. - To chodź. Weź tylko gazetę - rozkazała i zeszły na dół. Colin, brat Lindsay, bawił się w salonie. Wzięły więc plecak Cole, włożyły do niego gazetę i wróciły do salonu. Plecak położyły w miejscu, w którym leżał wcześniej.
- Colin - czarnowłosa zwróciła się do chłopca, a ten popatrzył na nią. - W tym plecaku jest coś bardzo ważnego, wiesz? Dlatego pod żadnym pozorem tego nie ruszaj, dobrze? - blondyn kiwnął głową. Następnie dziewczyn pociągnęła przyjaciółkę do salonu. Usiadły przy stoliku.
- I to tyle? - zapytała zdziwiona Lindsay.
- Zaufaj mi. Znam się na dzieciakach z jego wieku - odrzekła niebieskooka z tajemniczym uśmiechem.
Siedziały tak kilkanaście minut, dopóki do domu nie wszedł tata szatynki. Czarnowłosa zaczęła się śmiać, ale w końcu podeszły do drzwi i zaczęły podsłuchiwać i podglądać rozmowy Colina i taty Lin.
- Co to jest? - zapytał mężczyzna drżącym głosem przechwytując gazetę. - Skąd to masz? - chłopiec wskazał na plecak. - Cole! - krzyknął mężczyzna, a dziewczyny zaczęły turlać się ze śmiechu. Gdy wreszcie się uspokoiły, czarnowłosa rzekła :
- Widzisz? Tak się to robi...
--------------------------------------------------------------
Rozdział nudny i jest jak papier toaletowy - nadaje się tylko do dupy. Takie masło maślane :\
Proszę o SZCZERE opinie. Nie martwcie się. Nie zniechęcicie mnie komentarzami typu "Rozdział beznadziejny!". Wolę usłyszeć szczerą krytykę, niż wymyślone komplementy...
Siedziały tak kilkanaście minut, dopóki do domu nie wszedł tata szatynki. Czarnowłosa zaczęła się śmiać, ale w końcu podeszły do drzwi i zaczęły podsłuchiwać i podglądać rozmowy Colina i taty Lin.
- Co to jest? - zapytał mężczyzna drżącym głosem przechwytując gazetę. - Skąd to masz? - chłopiec wskazał na plecak. - Cole! - krzyknął mężczyzna, a dziewczyny zaczęły turlać się ze śmiechu. Gdy wreszcie się uspokoiły, czarnowłosa rzekła :
- Widzisz? Tak się to robi...
--------------------------------------------------------------
Rozdział nudny i jest jak papier toaletowy - nadaje się tylko do dupy. Takie masło maślane :\
Proszę o SZCZERE opinie. Nie martwcie się. Nie zniechęcicie mnie komentarzami typu "Rozdział beznadziejny!". Wolę usłyszeć szczerą krytykę, niż wymyślone komplementy...
Więc mówię szczerą prawde cud miod malina
OdpowiedzUsuńNaprawy dobry rozdział
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to ujdzie, mimo że trochę się gubie :P to jest ciekawy.. Gazetki Porno!! XDD
OdpowiedzUsuń'' Jak coś, to zwalę na ciebie '' - co mój mózg -.-
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty. ♥ :D
I znowu muszę przepraszać za brak komentarza, ale kiedy czytałam wcześniej, to mi się telefon wyłączył i wyszło na to, że miałam skomentować później, na komputerze. Tak, moje skleroza nie zna granic -.-
OdpowiedzUsuńJeszcze raz przepraszam, ale informuję, że przeczytałam zaraz po wstawieniu. Mam nadzieję, że nie jesteś bardzo zła :C
Dobra, wracając. Pomysł Naomu był podły xD Żeby tak pogrążyć kogokolwiek, to trzeba mieć być naprawdę kreatywnym. I to jeszcze tak przy ojcu ta gazeta wyciągnięta z plecaka ;D Coś tak czuję, że Cole nie za szybko puści w niepamięć tą sytuację, ale i tak było warto xD
Widać, że Lindsay bardzo dobrze dogaduje się z bohaterką, czuję, że staną się najlepszymi przyjaciółkami, są dobrze "dopasowane" :)
Czekam na next, jaj zwykle z niecierpliwością. A jeszcze raz napiszesz, że nudny, to się obraże i przestanę komentować wszystkie kolejne rozdziały. Chcesz tego? xD
Świetny rozdział serio pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślałam że padnę XD Gazeta porno XD wypróbuję to na braciszku :P
OdpowiedzUsuń